Piractwo internetowe wreszcie umiera. Oto dowody
Niskie ceny i wysoka dostępność treści multimedialnych sprawiły, że sieci p2p typu BitTorrent mają coraz mniejsze i mniejsze znaczenie. Już od dawna nie dominują w internetowym ruchu, a teraz wypadły z kolejnego dość niszowego rankingu.
Powszechność łącz szerokopasmowych wywołała pewien problem dla dostawców treści. Specyfika sieci i ogólnopojętej informatyki sprawiła, że dane mogą być tanio i szybko dystrybuowane i replikowane. Tłumacząc z adminowego na ludzkie: niezwykle proste stało się kopiowanie piosenek, filmów, seriali i komputerowego oprogramowania i wzajemne się nim wymienianie. Na tyle proste, że wielu nawet do tej pory uczciwych konsumentów nie oparło się pokusie pobierania nielegalnych i darmowych plików mp3 i DivX.
Walka z internetowym piractwem trwała wiele długich lat i przez większość czasu piraci okazywali się górą. Pomijając kwestie prawne, etyczne i ekonomiczne: korzystanie z podróbek (pirackich treści) było niejednokrotnie doświadczeniem wygodniejszym i w wyższej jakości niż obcowanie z oryginałami (legalnymi treściami). Już sam fakt, że zamiast iść do sklepu po płytę Blu-ray i użeranie się potem z jej ostrzeżeniami antypirackimi można otworzyć aplikację do sieci BitTorrent, wpisać tytuł filmu i bez ruszania się z fotela móc go za kilkanaście minut obejrzeć stanowił trudną do oparcia pokusę.
Sprawdź też:
O tym, że ów komfort był decydujący, świadczyć może sytuacja bieżąca. Branża w końcu dostosowała się do potrzeb nowoczesnego konsumenta, oferując całe obszerne katalogi treści na życzenie, w zamian żądając relatywnie niewielkiej cyklicznej opłaty. Ten subskrypcyjny model, w którym konsument nic nie posiada na własność, zrodził szereg innych problemów. Faktem jest jednak, że niegdyś mainstreamowe i powszechne piractwo za sprawą powyższego zaczyna wracać do niszy. Świadczą o tym statystyki.
BitTorrent od dawna nie jest już istotną częścią ruchu Internetowego skierowanego w stronę odbiorcy. Teraz jednak przestaje być istotny również w ruchu wychodzącym
Analizując ruch internetowy w 2024 r. od razu widać, że przytłaczająca większość przenoszonych przez sieć danych to strumieniowane wideo z usług pokroju Netflix, TikTok, YouTube, Instagram, Disney i innych. To zapewne nie jest dla nikogo niespodzianką: wideo to nadal format danych wymagający dużej ilości pamięci komputerowej, a jego popularność i powszechność jest oczywista. Tyle że typowy internauta oglądając wideo wysyła bardzo niewiele danych. Pobiera ich znaczną ilość, ale wysyła niewiele.
I właśnie dlatego jeszcze do nie tak dawna sieć BitTorrent nadal miała istotne znaczenie w ruchu wychodzącym. Każdy użytkownik tej sieci jest bowiem zarówno klientem, jak i serwerem. Jak tylko aplikacja pobierze kolejny pakiet danych, natychmiast udostępnia go pozostałym użytkownikom sieci. Należy przy tym podkreślić, że określanie BitTorrent siecią piracką to duże nadużycie: jej przeznaczeniem jest wymiana dowolnego rodzaju danych, w tym legalnych. Jest jednak najczęściej używana do rozpowszechniania nielicencjonowanych treści.
Jak wynika z analizy serwisu TorrentFreak, udział wychodzący BitTorrenta spadł do nowego minimum. Analiza jest przy tym dokonana na wysoce niedoskonałej próbie - na danych od wiodącego i działającego międzynarodowo pojedynczego dostawcy internetowego. Prawdopodobieństwo, że skalują się na cały ruch internetowy, jest jednak wysokie.
W przypadku Internetu mobilnego, BitTorrent nie znalazł się nawet na liście Top 10 głównych wysyłanych przez użytkowników danych, ale i to jeszcze nie dziwi, bowiem usługa ta raczej była użytkowana na urządzeniach podpiętych do łącz szerokopasmowych. Ale i tam stanowi raptem 4 proc. całego typowego uploadu, będąc wyprzedzona nawet przez usługę do wideorozmów FaceTime.
Typowy internauta w skali roku, według udostępnionych danych, wysyła 46 MB danych przez sieć BitTorrent rocznie. Nie jest znana realna liczba użytkowników tej sieci, więc statystyczny jej użytkownik wysyła tych danych znacznie więcej. Wyraźnie jednak użytkownicy ci zaczynają stanowić coraz węższą grupę, bowiem udostępnianie kinowych hitów w plikach MKV i dystrybucji Linuxa w ramach sieci BT przegrywa w statystykach z synchronizacją dokumentów na Dysku Google.
Co raczej należy uznać za znakomite wieści.