Chcą nam zabrać nudę. I nie ma się z czego cieszyć
Nuda, nuda, nuda, nic nie dzieje się – śpiewa Lesław w jednej z piosenek Komet, a my wręcz czujemy bezpowrotnie mijający tracony czas, który mógłby być spożytkowany inaczej, lepiej. Tyle że jeszcze za tym uczuciem zatęsknimy. Ale już będzie za późno, bo w rozszerzonej rzeczywistości nie będzie miejsca na nic nierobienie.
Na początku XX w. ekonomiści byli przekonani, że na skutek postępu i automatyzacji pracy człowiek za ok. sto lat będzie pracował krótko. Czekający na ludzkość czas wolny był w ich wizjach wielkim problemem, bo brak obowiązków miałby nas sprowadzić na manowce. Dość niespodziewanie te obawy powróciły i niedawno na Twitterze analitycy mBanku całkiem serio przywołali ten argument zastanawiając się, czy 4-dniowy tydzień pracy nie sprawi, że „ciężko będzie ten czas wolny zagospodarować”. Weekend dłuższy o jeden dzień mógłby spotęgować frustrację związaną ze stratą czasu.
Ludzie moim zdaniem słusznie oburzyli się na założenie, że zgnuśniejemy od nic nierobienia mając dodatkowe 24-godziny dla siebie. Afera przycichła, ale warto zdać sobie sprawę z tego, że walka z nudą nie jest dziś koncepcją czysto teoretyczną. Lada moment prawdziwe działa wytoczy technologia.
Obejrzałem filmik Oliwiera na temat tego, jak będziemy korzystać z gogli AR, które staną się w niedługim czasie powszechniejsze. I tak żmudne odkurzanie zamieni się w przechodzenie poziomu jak w Mario – trzeba będzie wciągnąć wszystkie momenty wyświetlane przed naszymi oczami. Warto będzie zajrzeć pod łóżko i dokładnie wyczyścić przestrzeń pod szafkami, bo kto wie, może będzie czyhać tam znajdźka podbijająca wynik o sto punktów?
Gogle sprawią, że lekcja gry na fortepianie będzie przypominać partyjkę w grę w stylu „Guitar Hero”. Wciskamy przycisk w odpowiednim czasie, dzięki czemu odtwarzane są odpowiednie dźwięki. Kolejny żmudny proces, dodatkowo wymagający zwinnych palców, umiejętności czytania nut, posiadania słuchu, w niedalekiej przyszłości stanie się po prostu czystą rozrywką. To jeszcze zabawa czy już nauka?
No dobra, ale co w tym złego?
Pozornie nic. Tyle że technologia wyeliminuje coś bardzo ważnego: nudę. To nie przypadek, że na tego typu filmikach pokazane jest właśnie sprzątanie. Obowiązek żmudny, powtarzalny i właśnie dlatego dla wielu nudny. Ale ta nuda sprawia, że podczas odkurzania sami próbujemy ją zabić, odpalając ulubioną płytę, słuchając podcastu, audiobooka, nadrabiając youtube’owe zaległości albo po prostu odpływając we własnych myślach. To czas dla nas.
Oczywiście pewnie coś w tym jest, że dlatego sięgamy po dodatkowe narzędzia, żeby nudy się pozbyć, z automatu traktując ją jako coś niepożądanego w naszym życiu (wszak czemu miałoby być inaczej, skoro od lat właśnie tak postrzega się nudę?), ale jednak robimy to na własnych zasadach. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że wybierane przez nas czynności w takich sytuacjach są przeciwieństwem tych, które znajdują się w motywacyjnych poradnikach. Przy pozbywaniu się kurzu leci raczej radosna, dobrze znana muzyka, a nie ambitna muzyka klasyczna. Audiobook to kryminał, a nie „Ulisses” czy nowoczesna poezja. Nuda popycha nas do szukania zadowolenia i nie ma w tym niczego złego. Ba, wręcz przeciwnie, czysta korzyść.
W przypadku rozszerzonej rzeczywistości ten element nudy zostaje zastąpiony rywalizacją, chęcią robienia czegoś po coś, by prostej czynności nadać pozornie wyższy cel
Grywalizacja, którą wessał biznes i świat korporacji, wejdzie do twojego domu i każe ci wybijać wyższy poziom podczas odkurzania, zmywania, gotowania. Odpoczynek, relaks, czas dla siebie? Wyobrażam sobie, że będę bardziej zestresowany, jeśli nie uda mi się zdobyć więcej gwiazdek niż przed tygodniem. Może i mieszkanie będzie tak samo czyste, ale niesmak pozostanie.
Teoretycznie świat gadżetów, nowych technologii czy po prostu internetu ma nas od nudy odwieść od dawna. Paradoksalnie jednak nuda go napędza, również w ten pozytywny sposób. Kto choćby raz nie wszedł na Wikipedię i z nudów nie klikał w kolejne linki będąc ciekawym, gdzie go to zaprowadzi? Ile takich niby bezcelowych wędrówek po odmętach YouTube’a przebyliśmy, nie licząc na to, że na końcu drogi znajdzie się coś, co odmieni nasze życie lub że dowiemy się czegoś, co pomoże nam w szkole, w pracy, w życiu.
Internetowe włóczęgostwo doprowadzało nas na fora internetowe, w sekcje komentarzy, pozwoliło poznać różne dziwne zainteresowanie i pasje. Czasami efektem było wzruszenie ramion, a czasami zaskakujące stwierdzenie: „a to ciekawe”, mimo że wzbogacało jedynie szufladkę „wiedza bezużyteczna”. To właśnie było najlepsze: że nie wiadomo, gdzie się znajdziemy i co otrzymamy. Nuda była drogą bez celu, a raczej celem była sama wędrówka.
Wielkie serwisy i korporacje doskonale zdają sobie sprawę z tego pociągającego aspektu nudy
Netflix losowo chce nam przydzielić film, kiedy nie wiemy co oglądać. Xbox może nam w podobny sposób wybrać grę na wieczór. Trafiamy na te opcje, bo się nudzimy, nie mamy pojęcia, co zrobić z nadchodzącymi godzinami. Czyli mieli rację ci, którzy mówili, że co za dużo (wolnego) to niezdrowo, bo koniec końców trafiamy w ramiona korporacji zdając się na ich łaskę, pozwalając decydować o życiu? Niekoniecznie, bo przecież i my z tej transakcji coś wyciągamy: film, o którym nigdy nie słyszeliśmy, grę, która wypadła nam z głowy, a w którą chcieliśmy zagrać. Nuda była więc potrzebna do prostej wymiany.
Pozornie nuda bywa niebezpieczna, czego dowodem są media społecznościowe. TikTok potrafi wciągnąć na długie godziny, bo wypełnia czas jak żaden inny portal: co chwilę nowa atrakcja, co chwilę nowy filmik odciągający od rzeczywistości. Nuda w połączeniu z internetem może tworzyć wybuchową mieszankę w postaci eskapizmu czy zwiększając prokrastynację. Tylko co jest przyczyną, a co skutkiem?
W książce „Ciekawość” Bartosz Brożek analizuje nudę i zwraca uwagę, że jest sygnałem problemu na głębszym poziomie. Pozwala zauważyć, że „aktywność, w którą jesteśmy zaangażowani, być może wcale nie jest dla nas tak pożyteczna, jak mogło nam się wydawać”.
Przypomnijmy sobie minigierkę z nauką gry na fortepianie. A potem przypomnijmy sobie historie o szczęśliwie niespełnionych pianistach (ale też lekarzach, prawnikach i tak dalej), którzy w pewnym momencie zdali sobie sprawę, że narzucona im pasja – przez środowisko, ale przez własne wyobrażenia – jednak nie jest dla nich. Że nie tym chcą się zajmować. Początkiem takich wniosków jest nuda, która, jak pisze Brożek, monitoruje i reguluje zachowanie. Nuda „motywuje nas do zaangażowania się w działania, które postrzegamy jako satysfakcjonujące lub sensowne”. Istnieje ryzyko, że mając gogle AR na głowie i sztuczne wyzwania przed oczami jeszcze trudniej będzie rozgraniczyć, co jest dla nas sensowne, a co nie. Przecież zbieram punkty, nawet dobrze się bawię, więc o co chodzi?
Nuda ostrzega nas, ale jednocześnie skłania do zmiany zachowania
Czy w świecie bez nudy będzie miejsce na taką wywrotową refleksję? Patrzę na filmik z użytkowania Apple Vision Pro i mam wątpliwości. Użytkownik ma przed swoimi oczami okienka, które przypominają mu, że musi coś zrobić, że jego życie pełne jest zadań do wypełnienia. Nie ma czasu pomyśleć o nic nie robieniu, bo co chwila wyskakuje coś domagającego się jego uwagi. To skrajna wersja bycia produktywnym. Skrajna wersja świata bez nudy.
Można wyobrazić sobie scenariusz, że w jednym z tych okienek znajdziemy Wikipedię albo inną furtkę do spędzania czasu po swojemu. Bardziej obawiam się jednak, że nawet jeśli, to zostanie poczucie zmarnowanych minut czy godzin. Teraz to uczucie nam też towarzyszy – w wielu przypadkach niepotrzebnie i zbyt często – ale w świecie rozszerzonej rzeczywistości, kiedy te obowiązki będą dosłownie przed oczami, ucieczka od nich będzie musiała mieć cięższe wyrzuty sumienia. Jak możesz się nudzić, jeśli widzisz zadanie do wykonania? Po co zastanawiać się, czego posłuchać do odkurzania (i sprawić sobie tym samym radość), jeśli po prostu możesz skupić się na zbieraniu gwiazdek?
Czy to właśnie nie o to chodzi: by ostatecznie pozbyć się nudy i jej rewolucyjnego charakteru podpowiadającego, że może jednak jesteśmy w nie tym miejscu, w którym powinniśmy być?
Na Spider's Web piszemy więcej o Vision Pro: