Asystent Google przestanie być głupi. Jest plan naprawczy
Asystent głosowy, który nie jest jedynie minutnikiem, zegarkiem i przyciskiem "Odtwarzaj/pauza" na Spotify? Google ma ambitny plan na zdjęcie z Asystenta Google łatki głupiego, dodając do niego AI - taką samą AI, z którą namiętnie od tygodni piszemy. To dobry plan, lecz nie bez skazy.
Asystent Google, Siri, Alexa czy martwa już Cortana - to zarazem ogromny hit, jak i ogromne rozczarowanie ubiegłej dekady. Z jednej strony Big Techy czarowały nas obietnicami asystentów, którzy będą sercami inteligentnych domów i brakującym ogniwem w komunikacji pomiędzy urządzeniami. Z drugiej, wiemy jak wyszło. Siri czy Cortana to nic więcej jak notatniki na listę zakupów, narzędzia do tworzenia przypomnień o opróżnieniu zmywarki czy wydarzeń w kalendarzu. Asystent Google to oprogramowanie, który głupieje przy bardziej złożonych pytaniach i używa wyszukiwarki do odpowiedzi na pytanie "czy możesz zmienić muzykę?". Alexa z kolei to taki bardziej zaawansowany budzik czytający godzinę, minutnik i wyłączający światła w domu - często robiąc i to źle.
To wszystko i tak w założeniu, że mówimy tym samym językiem. Bowiem asystenci w większości ograniczeni są do języka angielskiego. Tam gdzie nie są - i tak wolisz używać języka angielskiego, bo ten rozumiany jest najlepiej. Nawet jeżeli jesteś na tyle biegły, by z Siri rozmawiać po angielsku, to pojawia się kolejny problem: asystent dosłownie zgłupieje na wieść, że do swojej "grocery list" chcesz dodać zakwas na żurek lub próbujesz dojechać w Warsaw do ulicy Żwirki i Wigury.
Asystent Google z Bardem. Google na poważnie bierze się za swój znienawidzony produkt
Dlatego Google postawił sobie dość ambitny plan: Bard i Asystent Google będą mieli dziecko. Pół żartem, pół serio, jednak jest to faktem: koncern chce tchnąć w Asystenta Google nowe życie poprzez zaimplementowanie w niego generatywnej AI nastawionej na konwersacje w języku naturalnym.
O sprawie po raz pierwszy poinformował amerykański serwis Axios, który dotarł do korespondencji wysłanej do pracowników Google. W liście podpisanym przez Peeyusha Ranjana i Johna 'Duke' Dukellisa przeczytać możemy, że Google nadal jest oddane asystentowi i "widzieli oni również olbrzymi potencjał generatywnej sztucznej inteligencji, aby zmienić życie ludzi i widzimy ogromną szansę na zbadanie, jak wyglądałby doładowany Asystent, zasilany najnowszą technologią LLM".
W dalszej części listu możemy poczytać o małych przetasowaniach w zespołach odpowiedzialnych za asystenta oraz przetwarzanie języka naturalnego i o ścięciu kilku głów, by zorganizować komplet osób, który odświeży asystenta.
Asystent głosowy z LLM? To jest wiadomość lepsza niż myślisz. Ale...
Choć Bard jest obiektem żartów i krytyki to implementacja sztucznej inteligencji w Asystenta Google może go rzeczywiście naprawić. Prawdopodobnie nie sprawi, że będziemy się nim zachwycać i nie odkupi to wszystkich grzechów popełnionych do tej pory, jednak mamy szansę zobaczyć produkt, który rzeczywiście spełnia swoją rolę. I mowa tu nie tylko o odpowiedziach bardziej ambitnych niż wywołanie wyszukiwania, ale też lepsze zrozumienie intencji użytkownika.
Wiele osób prawdopodobnie już teraz uważa Bing czy ChatGPT za swoich asystentów i ta wiadomość nie wzruszy ich ani trochę. Zapytasz Binga o wyszukanie restauracji w pobliżu danego miejsca? Zrobi to. Jeżeli zapytasz ChatGPT o podanie ci dokładnego czasu potrzebnego na ugotowanie jajka na miękko również to zrobi.
Lecz asystent w prawdziwym tego słowa znaczeniu to osoba, która nie tylko odpowiada na twoje zapytania, ale poprzez stałą komunikację z tobą ułatwia ci życie. Patrząc na fora czy liczne publikacje niepozostawiające suchej nitki na asystentach, problemem nie jest to, że ci asystenci są ograniczeni. Siri, Alexa, Asystent Google - każdy z nich posiada naprawdę szerokie spektrum zarządzania różnymi urządzeniami, synchronizacji i ogólno pojętego usprawniania codziennych czynności.
Realnym problemem jest fakt, że problemy w komunikacji - szumy, akcent, nietypowe składnie zdania i samo przetwarzanie języka naturalnego sprawiają, że nie da się komunikować z asystentami i wykorzystać w pełni potencjału oprogramowania. Co najwyżej przetestować wytrzymałość nerwów po czwartym powtórzeniu "Hey Google".
Jednocześnie, jakkolwiek piękna by nie była ta obietnica, w obecnym świecie nie ma nic za darmo - to samo tyczy się asystentów głosowych. Biorąc pod uwagę, jak wartościowe są dane treningowe dla sztucznej inteligencji, można łatwo zauważyć, że okej - Google ożywia asystenta, lecz dzieje się to kosztem naszych danych. Danych, które mogą nie tyle posłużyć asystentowi, ile dużym modelom językowym Google w przyszłości. W efekcie wszyscy będziemy zaangażowani w syzyfową pracę, jaką jest wyprzedzenie Microsoftu i OpenAI w wyścigu rozwoju generatywnej sztucznej inteligencji.
Zdjęcie główne: Lukmanazis / Shutterstock