REKLAMA

Asystent Google przestanie być głupi. Jest plan naprawczy

Asystent głosowy, który nie jest jedynie minutnikiem, zegarkiem i przyciskiem "Odtwarzaj/pauza" na Spotify? Google ma ambitny plan na zdjęcie z Asystenta Google łatki głupiego, dodając do niego AI - taką samą AI, z którą namiętnie od tygodni piszemy. To dobry plan, lecz nie bez skazy.

01.08.2023 11.59
Asystent Google przestanie być głupi. Jest plan naprawczy
REKLAMA

Asystent Google, Siri, Alexa czy martwa już Cortana - to zarazem ogromny hit, jak i ogromne rozczarowanie ubiegłej dekady. Z jednej strony Big Techy czarowały nas obietnicami asystentów, którzy będą sercami inteligentnych domów i brakującym ogniwem w komunikacji pomiędzy urządzeniami. Z drugiej, wiemy jak wyszło. Siri czy Cortana to nic więcej jak notatniki na listę zakupów, narzędzia do tworzenia przypomnień o opróżnieniu zmywarki czy wydarzeń w kalendarzu. Asystent Google to oprogramowanie, który głupieje przy bardziej złożonych pytaniach i używa wyszukiwarki do odpowiedzi na pytanie "czy możesz zmienić muzykę?". Alexa z kolei to taki bardziej zaawansowany budzik czytający godzinę, minutnik i wyłączający światła w domu - często robiąc i to źle.

REKLAMA

To wszystko i tak w założeniu, że mówimy tym samym językiem. Bowiem asystenci w większości ograniczeni są do języka angielskiego. Tam gdzie nie są - i tak wolisz używać języka angielskiego, bo ten rozumiany jest najlepiej. Nawet jeżeli jesteś na tyle biegły, by z Siri rozmawiać po angielsku, to pojawia się kolejny problem: asystent dosłownie zgłupieje na wieść, że do swojej "grocery list" chcesz dodać zakwas na żurek lub próbujesz dojechać w Warsaw do ulicy Żwirki i Wigury.

Asystent Google z Bardem. Google na poważnie bierze się za swój znienawidzony produkt

Dlatego Google postawił sobie dość ambitny plan: Bard i Asystent Google będą mieli dziecko. Pół żartem, pół serio, jednak jest to faktem: koncern chce tchnąć w Asystenta Google nowe życie poprzez zaimplementowanie w niego generatywnej AI nastawionej na konwersacje w języku naturalnym.

O sprawie po raz pierwszy poinformował amerykański serwis Axios, który dotarł do korespondencji wysłanej do pracowników Google. W liście podpisanym przez Peeyusha Ranjana i Johna 'Duke' Dukellisa przeczytać możemy, że Google nadal jest oddane asystentowi i "widzieli oni również olbrzymi potencjał generatywnej sztucznej inteligencji, aby zmienić życie ludzi i widzimy ogromną szansę na zbadanie, jak wyglądałby doładowany Asystent, zasilany najnowszą technologią LLM".

W dalszej części listu możemy poczytać o małych przetasowaniach w zespołach odpowiedzialnych za asystenta oraz przetwarzanie języka naturalnego i o ścięciu kilku głów, by zorganizować komplet osób, który odświeży asystenta.

Asystent głosowy z LLM? To jest wiadomość lepsza niż myślisz. Ale...

Choć Bard jest obiektem żartów i krytyki to implementacja sztucznej inteligencji w Asystenta Google może go rzeczywiście naprawić. Prawdopodobnie nie sprawi, że będziemy się nim zachwycać i nie odkupi to wszystkich grzechów popełnionych do tej pory, jednak mamy szansę zobaczyć produkt, który rzeczywiście spełnia swoją rolę. I mowa tu nie tylko o odpowiedziach bardziej ambitnych niż wywołanie wyszukiwania, ale też lepsze zrozumienie intencji użytkownika.

Wiele osób prawdopodobnie już teraz uważa Bing czy ChatGPT za swoich asystentów i ta wiadomość nie wzruszy ich ani trochę. Zapytasz Binga o wyszukanie restauracji w pobliżu danego miejsca? Zrobi to. Jeżeli zapytasz ChatGPT o podanie ci dokładnego czasu potrzebnego na ugotowanie jajka na miękko również to zrobi.

Lecz asystent w prawdziwym tego słowa znaczeniu to osoba, która nie tylko odpowiada na twoje zapytania, ale poprzez stałą komunikację z tobą ułatwia ci życie. Patrząc na fora czy liczne publikacje niepozostawiające suchej nitki na asystentach, problemem nie jest to, że ci asystenci są ograniczeni. Siri, Alexa, Asystent Google - każdy z nich posiada naprawdę szerokie spektrum zarządzania różnymi urządzeniami, synchronizacji i ogólno pojętego usprawniania codziennych czynności.

Realnym problemem jest fakt, że problemy w komunikacji - szumy, akcent, nietypowe składnie zdania i samo przetwarzanie języka naturalnego sprawiają, że nie da się komunikować z asystentami i wykorzystać w pełni potencjału oprogramowania. Co najwyżej przetestować wytrzymałość nerwów po czwartym powtórzeniu "Hey Google".

REKLAMA

Jednocześnie, jakkolwiek piękna by nie była ta obietnica, w obecnym świecie nie ma nic za darmo - to samo tyczy się asystentów głosowych. Biorąc pod uwagę, jak wartościowe są dane treningowe dla sztucznej inteligencji, można łatwo zauważyć, że okej - Google ożywia asystenta, lecz dzieje się to kosztem naszych danych. Danych, które mogą nie tyle posłużyć asystentowi, ile dużym modelom językowym Google w przyszłości. W efekcie wszyscy będziemy zaangażowani w syzyfową pracę, jaką jest wyprzedzenie Microsoftu i OpenAI w wyścigu rozwoju generatywnej sztucznej inteligencji.

Zdjęcie główne: Lukmanazis / Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA