Microsoft Teams ma być komunikatorem dla graczy. Ktoś tu bardzo się odkleił
Ciekaw jestem, czy pomysłodawca wciśnięcia użytkownikom indywidualnym Microsoft Teams zamiast Skype’a to ta sama osoba, która teraz chce przerzucić graczy na Teams. I ciekaw jestem, czy awansowała.
Komunikatory internetowe to jedna z największych porażek i kompromitacji firmy Microsoft. Prawdopodobnie większość czytelników Spider’s Web nadal kojarzy usługę Skype, wiodącego innowatora w internetowej telekomunikacji. Usługę przejętą przez Microsoft, gdy cieszyła się ogromnym sukcesem - i przez ten sam Microsoft doprowadzona do stanu agonalnego.
Przyczyn upadku Skype’a jest wiele, ale największy wpływ miała na to decyzja technologiczno-biznesowa Microsoftu. Po przejęciu usługi podjęto decyzję o całkowitym przeniesieniu jej do chmury Azure, która zresztą wydaje się sensowna i logiczna. Sęk w tym, że sieć p2p Skype nie była projektowana z myślą o byciu hostowaną w chmurze. Proces migracji zamiast trwać tygodnie, w praktyce wydłużył się do kilkunastu miesięcy.
Czytaj też:
To był akurat czas mobilnej rewolucji, kiedy smartfony były czymś nowym i ekscytującym. Podczas gdy WhatsApp, Messenger, Viber i inni walczyli o dusze konsumentów, Skype miał problemy z tak skomplikowanymi funkcjami, jak wysłanie powiadomienia na telefon użytkownika. Czy synchronizacja połączeń. Tak właściwie, to z samym działaniem. Problemy oczywiście w końcu usunięto, ale w czasie, w którym obchodziło to już niewiele osób.
Microsoft Teams, dla odmiany, to spektakularny sukces.
Choć nieco oszukany. Teams to pierwszy raz od dawna, kiedy Microsoft wykorzystał swoją wiodącą pozycję na danym rynku do prowadzenia praktyk monopolistycznych (i być może nielegalnych, co sprawdzają władze Unii Europejskiej). Usługa jest bowiem dostępna bez dalszych opłat dla wszystkich abonentów Microsoft 365, więc mało która firma, przynajmniej z tych większych, decydowała się na podobną usługę od konkurencji. Powyższe jest jednak na razie opinią, a fakty pozostają bezsprzeczne: Teams to gigantyczny sukces. Ale w firmach.
To dość znamienne, że w czasach społecznej izolacji - czyli kiedy Skype powinien kwitnąć - gigantyczną popularność zdobyła wcześniej relatywnie mało znana usługa Zoom. Microsoft prawdopodobnie w obliczu powyższego zdecydował, że przyszłość marki Skype należy gruntownie przemyśleć. I spróbował przekuć sukces Teams w firmach i szkołach na rynek konsumencki.
To jednak tak nie działa, a użytkownicy nie chcą korzystać dla przyjemności z narzędzi kojarzących im się z pracą. Jest wysoce prawdopodobne, że wiele osób czytających ten tekst nawet nie wiedziało, że istnieje konsumencka, osobna wersja Teams. Trochę szkoda, bo trzeba przyznać, że aplikacja konsumenckich Teams jest świetna - przynajmniej na Windowsie i na Androidzie, gdzie miałem okazję się jej przyjrzeć. Ale co z tego, skoro nikt jej nie używa. Nie tylko lokalnie w Polsce, ale i na świecie.
Microsoft w pewnym sensie złożył broń. Jedna z najbliższych aktualizacji Windowsa 11 usunie głęboką integrację konsumenckich Teams z Paska zadań Windows. Wygodny przycisk czatów - który w praktyce tylko zajmował miejsce - będzie zastąpiony przez Windows Copilot. Sama aplikacja domowych Teams nie zniknie. Przynajmniej na razie.
Tyle że Microsoft nie skończył z próbą wyprowadzenia Teams poza środowisko firmowe. Gracze komputerowi to nieco inna grupa odbiorców niż ta ogólnie definiowana jako użytkownicy indywidualni. I właśnie tam Teams ma odnosić teraz sukcesy.
Czy Microsoft Teams odwiedzie graczy od Discorda? Już samo to pytanie brzmi absurdalnie.
Teams dla graczy też przy powierzchownej analizie brzmi dość sensownie. Wszak ogromną popularnością w tym środowisku cieszy się Discord, który przecież jest jednym z pierwowzorów Teams. Zaproponowanie graczom alternatywy, ładnie zintegrowanej z siecią Xbox, mogłoby w teorii wywołać pewne zamieszanie na rynku.
Dlatego też już dziś można pobrać dodatek Microsoft Teams Play Together z Microsoft Store. Integruje się on z Paskiem Gier Xbox, który sam w sobie jest niezłym rozwiązaniem i chyba nawet lubianym wśród większej grupy graczy. Tak, pobrać. Bo niestety to nie działa tak, że za jego pomocą można rozmawiać głosowo lub z kamerką ze wszystkimi znajomymi z sieci Xbox Live. Nie, tylko z tymi, co również ten dodatek zainstalują.
Czyli że Microsoft się spodziewa, że gracze porzucą Discorda i zaczną instalować coś, co ma Microsoft Teams w nazwie? Gdzie nie ma nikogo z ich znajomych? Usługę, której nie polecił żaden gamingowy influencer na TikToku? Jestem wręcz przekonany, że spora część graczy nawet nie będzie wiedziała, że Pasek Gry Xbox na coś takiego pozwala.
Chciałbym wykazać się tu pokorą i napisać, że przecież jestem tylko jednym z autorów na Spider’s Web - a Microsoft buduje platformę gamingową, która jest jedną z najważniejszych na świecie. Na pewno wie co robi, a pismak ze Spider’s Web się nie zna. Prawda? Prawda. Tyle że ten sam ekspercki Microsoft myślał, że Teams odbierze WhatsAppowi konsumentów.
Może czas zignorować to, co wychodzi z tabelek Excela - i spróbować reanimować Skype’a?
Z badań Business Intelligence Microsoftu prawdopodobnie wynika, że na dziś Teams jest bardziej perspektywiczną marką, niż Skype. Dane, które prawdopodobnie to sugerują, pochodzą od klientów firmowych, oświatowych i ze statystyk użytkowników indywidualnych, którzy mimowolnie używają Teams do łączenia się z różnymi instytucjami. Teams wydaje się nie mieć szans u konsumentów. Wydaje mi się również, że marka Skype nie jest w aż tak złej formie.
Skype nie ma problemu bycia kojarzonym z czymś szczególnie złym. Jego największym problemem wydaje się to, że dryfuje na marginesie zapomnienia. Nie stracił jednak wszystkich możliwych użytkowników, a raczej przestał być rynkowo istotny. Niezmiennie używa go niemal 0,3 mld osób na świecie. To nie to samo, co 2 mld WhatsAppa czy 1 mld Messengera czy 0,9 mld iMessage. Swoją drogą, uwaga na marginesie: zabawne czasy, w których 300 mln użytkowników jest do pewnych rzeczy niewystarczająca.
Skype pierwotnie miał być komunikatorem globalnym w Microsofcie. Miał nie tylko zastąpić Windows Live Messengera i Lynxa, ale też inne platformy komunikacyjne, w tym Xbox Live. Komunikator ten, podobnie jak towarzysząca mu usługa, stał się bardzo dobry, choć sama aplikacja jest ciut przeładowana reklamami. Darujmy sobie już te wygłupy z Teams, niech zostaną w biurze. Powrót Skype? Tu nadal jest potencjał.