REKLAMA

iPhone 14 uratował życie człowieka. „Umarłby gdyby nie iPhone”

Połączenia alarmowe wykonywane zdalnie przez iPhone niekiedy bywały obiektem żartów, szczególnie gdy identyfikowały zabawę w parku rozrywki jako wypadek samochodowy. Jednak życie także pisze historie, które pokazują, że iPhone rzeczywiście może to życie uratować. Tak stało się w przypadku mężczyzny, który bez smartfona Apple zmarłby po upadku ze 121 metrowego klifu.

iPhone 14
REKLAMA

Podczas premiery ostatniego iPhone, jedną z najgłośniej reklamowanych funkcji urządzenia były zdalne połączenia alarmowe i łączność satelitarna. W przypadku wykrycia gwałtownej zmiany pozycji, szarpnięcia czy upadku - czyli zdarzeń charakterystycznych dla wypadków samochodowych (i nie tylko), iPhone 14 nawet bez połączenia z siecią komórkową zadzwoni na numer alarmowy, podając współrzędne zdarzenia.

W mniej niż miesiąc od premiery smartfona okazało się, że nie odróżnia on wypadków od kolejki górskiej, wobec czego amerykańskie służby miały - i zapewne wciąż mają, ręce pełne roboty. Jednak iPhone mają już na koncie kilka uratowanych żyć. W kwietniu informowaliśmy o grupie nastolatków uwięzionej w kanionie uratowanej przez smartfona Apple, a ostatnio do licznika uratowanych istnień dołączył mężczyzna, którego samochód spadł ze 121 metrowego klifu.

REKLAMA

iPhone 14 ponownie uratował życie. "Powtarzałem mu, jakie miał szczęście."

O zdarzeniu po raz pierwszy poinformowała amerykańska stacja CBS News Los Angeles, powołując się na informacje przekazane przez lidera grupy poszukiwawczo-ratowniczej hrabstwa Los Angeles, Mike Leuma. Jak przekazał Leum na Twitterze, o 22:51 czasu lokalnego z policją połączył się iPhone 14, który przekazał informacje dotyczące wypadku samochodowego swojego właściciela. Po przybyciu na miejsce służby odkryły, że samochód spadł ze 121-metrowego klifu w przepaść.

W wywiadzie dla amerykańskiej stacji Leum powiedział, że w wyniku wypadku auto zostało całkowicie zniszczone, a sam mężczyzna - choć żywy - został odnaleziony z urazem głowy. Według lidera grupy poszukiwawczo-ratowniczej, bez iPhone 14, który wykonał połączenie, mężczyzna po prostu by zmarł.

Wierzę, że gdybyśmy nie otrzymali na czas informacji o lokalizacji, prawdopodobnie by się wykrwawił. Powtarzałem mu, jakie miał szczęście.

- powiedział Mike Leum

Zdanie to podziela Steve Goldsworthy, lider operacji ratunkowych w Montrose Search and Rescue, według którego bez lokalizacji podanej przez smartfon, rodzinie zmarłego zajęłoby kilka godzin zanim zorientowałaby się, że coś jest nie tak. Następnie kolejne kilka dni zajęłoby ratownikom odnalezienie go - o ile w ogóle, gdyż samochód spadł w niedostępnych, zalesionych górskich terenach na północ od Los Angeles.

REKLAMA

Zdjęcie główne: Hadrian / Shutterstock.com

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA