REKLAMA

Google zrobił nowy standard dźwięku i obrazu, by zakończyć wojnę dwóch formatów. No to teraz mamy 3 standardy

Własnościowe technologie Dolby i DTS zaczynają dominować w świecie rozrywki multimedialnej, zmuszając zwykłych ludzi do niepotrzebnego interesowania się formatami HDR i dźwięku przestrzennego. Google chce z tym zrobić porządek. Doświadczenie uczy, że ta słuszna inicjatywa może wyjść jak zawsze. Czyli wcale.

youtube kanal zmiana nazwy konto google
REKLAMA

Klikasz Play i leci film? Tak to powinno działać. I tak właściwie, to tak właśnie działa. Dziś trudno o sytuację, w której film, serial czy inny klip wideo z danego w miarę popularnego źródła nie jest odtwarzany na danym urządzeniu, bo temu brakuje właściwego kodeku. Działać działa. Ale jak działa? To osobna kwestia.

REKLAMA

Czytaj też:

Na rynku RTV (i, siłą rzeczy, również na rynku telefonów i tabletów, które coraz częściej są wykorzystywane jak telewizory czy odtwarzaczy muzycznych) trwa wojna standardów obrazu i dźwięku. Rywalizują różne formaty zapisu, ale tak na dobrą sprawę realna walka toczy się między dwoma graczami na rynku dźwięku i również między dwoma na rynku obrazu:

  • Na rynku dźwięku rywalizują ze sobą firma Dolby (Dolby Atmos) oraz firma DTS (DTS:X). Oba rozwiązania są zamknięte i płatne. Oznacza to, że zarówno producent sprzętu, jak i twórca treści, musi zapłacić firmom Dolby i/lub DTS za możliwość korzystania z ich formatów. Dolby wygrywa na popularności, ostoją DTS są już na dziś głównie filmy na nośnikach fizycznych.
  • Na rynku obrazu rywalizują ze sobą firma Dolby (płatny i zamknięty Dolby Vision HDR) oraz otwarty i niemal darmowy (wyłączając pomijalne koszty certyfikacji) format HDR10+. Dolby również i tu wygrywa na popularności.

Żaden z formatów nie jest ze sobą kompatybilny. Jeżeli użytkownik odtworzy film na sprzęcie, który owego formatu nie obsługuje, zostanie on zastąpiony standardowym, oferującym niższą jakość. Fani seriali, filmów, gracze komputerowi, którym zależy na jakości obrazu, muszą czytać etykiety w serwisach VOD o kodekach i odpowiednio dobierać wersje treści pod swój sprzęt. Konkurencja co prawda sprzyja innowacji i rynkowi, ale sytuacja jest daleka od idealnej.

Koniec z bałaganem, koniec z terrorem opłat i licencji. Google ma zaproponować jeden wspólny format dla HDR i dźwięku 3D.

Jako pierwszy poinformował o tym magazyn Protocol. Google Project Caviar (nazwa tymczasowa) to opracowywany przez internetowego giganta zestaw otwartoźródłowych i darmowych kodeków, replikujących wszystkie atuty formatów Dolby Vision i Dolby Atmos. Jak zamierza je spopularyzować i przekonać do nich branżę, jak te będą gotowe? Odpowiedź jest prosta: YouTube.

YouTube’a można uznać za największą usługę VOD na świecie. Ta do dziś nie obsługuje formatów Dolby, stawiając wyłącznie na darmowe i otwarte rozwiązania. Na dziś klipy HDR są kodowane na YouTube w standardzie HDR10 i bez użycia dźwięku obiektowego (co oferują Dolby Atmos i DTS:X). HDR nowej generacji oraz dźwięk dookólny miałby być na YouTube realizowany wyłącznie przez Project Caviar.

To w teorii bardzo dobra taktyka, prawdopodobnie też pożyteczna dla zwykłego konsumenta z uwagi na wspomnianą otwartość. Producenci telewizorów i innego sprzętu raczej nie będą chcieli ignorować formatów YouTube’a, zwłaszcza jeśli ich implementacja będzie relatywnie tania. Doświadczenie uczy jednak, że nie zawsze to otwarte i tańsze wygrywa.

REKLAMA

Wystarczy przywołać przypadek konfliktu Dolby Vision z HDR10+. Drugi format powinien wygrać, według wszelkich rynkowych prawideł. Tymczasem wpływ Dolby na wytwórnie filmowe jest tak duży, że ostatecznie niemal wszyscy opowiedzieli się za tym formatem. HDR10+ promuje już tylko Samsung, choć mając na uwadze, że to największy producent telewizorów na świecie, to dość istotny promotor.

Może się więc okazać, że Project Caviar zamiast stać się standardem kończącym wojnę formatów, stanie się trzecim, dodatkowo rywalizującym o uwagę klientów. A chyba niezupełnie o to chodzi.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA