Ludzie słyszeli błagania o pomoc, ale na ratunek nikt nie ruszył. Oto historia pierwszej katastrofy górniczej w Polsce
Historia polskiego górnictwa sięga 1657, kiedy to założono pierwszą kopalnię węgla. Zanim sięgnięto po "największy polski skarb", jak nazywa się dziś węgiel, z ziemi wyciągano złoto, które finansowało m.in. wyprawy Kolumba. Niektórzy z tych, którzy go dostarczali, zapłacili za to najwyższą cenę.

Dziś węgiel nazywany bywa również "czarnym złotem". Dawniej zadowalano się tym prawdziwym. Pierwsze udokumentowane prace związane z górnictwem datuje się w Złotym Stoku na 1273 r. Od tego czasu trwała prawdziwa gorączka złota, która zaowocowała tym, że właśnie ta kopalnia była najbardziej wydajna na całym Śląsku w XV wieku.
Sława i wyniki dotarły do Wita Stwosza, który postanowił przeznaczyć środki zarobione na ołtarzu w Kościele Mariackim w Krakowie właśnie na inwestycję w kopalnię. Główni udziałowcy, rodzina Fugerrów, obiecywała nawet czterokrotny zwrot zysków. Z genialnego biznesu nic nie wyszło, a Stwosz musiał ratować się oszustwem, jakim było podrobienie weksla.
Został osadzony w więzieniu we Wrocławiu, sądzony był natomiast w Norymberdze, gdzie uznano jego winę. Za sfałszowanie weksla trzymano artystę w lochu oraz publicznie piętnowano na obu policzkach i skroni – czytamy na stronie kopalni.
Po wojennych zawieruchach w drugiej połowie XV wieku kopalnia znowu zaczęła pracować pełną parą, by na początku XVI wieku osiągać największe sukcesy. Bito w miejscowości złote dukaty, a w kopalnię inwestowały zagraniczne spółki.
Problem w tym, że środki wzbogacały udziałowców, a górnicy pracowali w trudnych i bardzo niebezpiecznych warunkach. W 1565 zawalił się głęboki na 72 metry szyb "Złoty osioł", doprowadzając do śmierci co najmniej 59 górników.
Co najmniej, bo niektóre źródła mówią o 99 zmarłych
Właściciele nie zdecydowali się przeprowadzić akcji ratunkowej. Podobno górnicy zawalenie przeżyli, ale nie byli w stanie się wydostać. Mieszkańcy mieli słyszeć ich błagalne prośby o pomoc.
Po latach wrócił pomysł, by odnaleźć szczątki tragicznie zmarłych. Obecnie zarządzający kopalnią natknęli się na kość krzyżową i obojczyk młodego człowieka. Niestety wejście do dawnej sztolni było problematyczne i utrudnione, m.in. przez obecność chronionych roślin.
W końcu Fuggerowie wycofali się z interesu. Wcześniej jednak "wspierali swym złotem królową hiszpańską Izabelę, która mogła dzięki temu sfinansować wyprawę Krzysztofa Kolumba, zakończoną odkryciem Ameryki".
Kopalnia w Złotym Stoku również w inny sposób miała swój udział w biegu historii. Choć kolejne katastrofy prowadziły do kryzysu w wydobywania złota, to z czasem okolica zyskała drugie życie. Zawdzięczała to Hansowi Schärffenbergowi, który odkrył sposób na odzyskiwania arszeniku z rud arsenowych. Złoty Stok na ponad 100 lat stał się głównym światowym dostawcą arszeniku, więc istnieje hipoteza, że właśnie stamtąd mogła pochodzić substancja, którą podtruwany był Napoleon.
O dziwo okres II wojny światowej nie doprowadził do zniszczeń
Złoto wydobywane było jeszcze do 1962 roku. Jak czytamy na stronie kopalni, do tego czasu przynosiła roczny urobek na poziomie 20-30 kg złota. Rok przed zamknięciem spadł do 7 kg, ale tak naprawdę nikt nie wie, dlaczego. Kopalnia została zalana.
Po 5 latach prac naprawczych 28 maja 1996 roku uruchomiono Podziemną Trasę Turystyczną "Kopalnia Złota". Dziś zarządza nią Elżbieta Szumska, właścicielka i prezes Kopalni Złota w Złotym Stoku. Jak sama mówiła w jednym z wywiadów, kiedy zdecydowała się odkupić miejsce od poprzedniego właściciela wciąż mało kto wiedział, że w Polsce działała kopalnia złota.