Robię wszystko, by przywrócić bohaterkę do życia. Restart, backup zapisu, nic nie pomaga. I dobrze. Recenzja The Quarry
Myślałem, że bycie szlachetnym popłaca. Dlatego zatrzymałem palec na spuście. Mogłem strzelić w kierunku nastolatka cierpiącego na infekcję przypominającą wściekliznę, ale okazałem akt łaski. Sekundę potem nastolatek rozrywał gardło swej wakacyjnej miłości, a ja nie mogłem cofnąć decyzji w żaden sposób. The Quarry pociąga gracza do odpowiedzialności z wielką surowością i to jest w tym interaktywnym horrorze najlepsze.
Fani takich gatunków gier jak cRPG, opowieść wizualna oraz przygodówka doskonale znają to uczucie: Popełniłem błąd, muszę cofnąć decyzję. Potrzeba wczytania stanu zapisu jest tak silna, że kontynuowanie dotychczasowej rozgrywki wydaje się torturą. Techniczne możliwości współczesnych gier pozwalają na łatwe i szybkie cofnięcie błędnych decyzji, tracąc maksymalnie kilka minut postępu. Co jednak w przypadku, gdy deweloperzy celowo ograniczają gracza, pociągając go do pełnej odpowiedzialności w każdym momencie zabawy? Właśnie takie jest The Quarry.
Stawałem na rzęsach, by cofnąć fatalną decyzję w The Quarry. Próbowałem wszystkiego, łącznie z backupem chmury.
Grając w interaktywny horror na PS5 byłem zbyt szlachetny. Miast pociągnąć za spust, okazałem akt łaski, nie chcąc zranić jednego z bohaterów, przechodzącego groteskową metamorfozę. Liczyłem, że rodzące się na moich oczach monstrum zachowa resztki człowieczeństwa, a ja będę mógł mu pomóc w kolejnych rozdziałach przygody. Zamiast tego bestia rzuciła się na jedną z protagonistek, w brutalny i krwawy sposób oddzielając jej głowę od reszty ciała.
Gdy tylko zobaczyłem głowę z twarzą wykrzywioną w grymasie przerażenia, turlającą się po podłodze domku letniskowego, zrobiłem to, do czego wyszkoliły mnie gry z serii Dark Souls. Błyskawicznie zamknąłem The Quarry, licząc, że program nie zapisał jeszcze konsekwencji moich decyzji. Nadzieja była karmiona faktem, iż podczas rozgrywki nie pojawiła się na ekranie ikona symbolizująca automatyczny zapis. Niestety, wracając do kampanii fabularnej, ponownie przywitała mnie brutalna scena dekapitacji. Nie było od niej ucieczki.
Twórcy The Quarry zabezpieczyli się przed takimi cwaniaczkami jak ja. Rejestr wybranej przez gracza ścieżki jest natychmiastowy, a zapis wyłącznie automatyczny, do tego zawsze w postaci nadpisu poprzedniego pliku. Nawet chcąc cofnąć się do samego początku rozdziału, nie mogłem tego zrobić. Spróbowałem więc przywrócić starszy zapis z chmury PS Plus, lecz ten również zawierał wyłącznie rejestr z odnotowaną dekapitacją. Przez system nadpisu nie miałem możliwości wyboru starszej wersji pliku. Utknąłem z martwą nastolatką bez głowy, tak samo jak reszta wystraszonych bohaterów.
Niestety, konsekwencja producentów w pociąganiu graczy do odpowiedzialności kończy się tam, gdzie zaczyna się kasa.
Decydując się na zakup The Quarry w pakiecie Deluxe, miłośnicy horroru zyskują możliwość natychmiastowego przywracania bohaterów do życia. Odkręcanie błędnych decyzji na kołowrotku czasu staje się niemal częścią interfejsu. Coś, co było największą zaletą przygody, zostaje rozmontowane w pogoni za większymi zyskami. Oczywiście nikt nie zmusza do kupna wersji Deluxe, lecz i tak szkoda, że szczelny i zabezpieczony od technicznej strony system powstał przede wszystkim po to, by wyciągać dodatkowe pieniądze od tych graczy, którzy nie chcą się pogodzić ze śmiercią lubianych postaci.
Dlatego jeśli zamierzacie grać w The Quarry, nie psujcie sobie doświadczenia droższą wersją. Pierwsze przejście gry może wprowadzać gracza w dyskomfort i chęć wycofania, ale to właśnie konieczność dalszej rozgrywki ze wszystkimi konsekwencjami własnych decyzji jest jedną z największych zalet tej produkcji.
Przeżyją wszyscy czy nie przeżyje nikt? Survival to kwintesencja The Quarry, a decyzje gracza są kluczowe.
Pomysł na The Quarry jest równie ciekawy, co prosty: grupa nastolatków uwięzionych w kompleksie letniskowym odizolowanym od świata musi przeżyć do świtu. Noc jest pełna zagrożeń typowych dla amerykańskich horrorów klasy B z lat 80. Mamy tutaj wilkołaki, wiedźmy, umoczonych policjantów i seryjnych zabójców. Przetrwanie przestraszonych nastolatków jest w całości zależne od decyzji podejmowanych przez gracza. Komu wręczyć broń? Gdzie się udać? Kogo prosić o pomoc? Komu zaufać? To wszystko dylematy od których zależy być albo nie być cyfrowych bohaterów.
Gra została stworzona w ten sposób, by wszyscy nastolatkowie mogli przeżyć, ale również by nie przeżył żaden z nich. Narracja rozwija się niezależnie od strat osobowych, a zadaniem gracza jest ich minimalizowanie. Dokładnie ten sam pomysł przerabialiśmy na premierę konsoli PlayStation 4, kiedy Until Dawn tych samych producentów debiutowało na platformie Sony. The Quarry bez problemu mogłoby zostać wydane pod tytułem Until Dawn 2. To tylko lub aż więcej tego samego. Będąc miłośnikiem horroru bawię się nieźle, ale jako entuzjasta gier wszelakich jestem rozczarowany, jak mało innowacyjny to projekt na tle poprzednich horrorów studia Supermassive Games.
Until Dawn dla pokolenia Instagrama. W kanapowym co-opie, ale z widocznymi łancuchami skryptów u nogi.
The Quarry łączy zalety dwóch silnych marek Supermassive Games. Nowa gra pożycza od Until Dawn klimat kultowych amerykańskich horrorów takich jak Piątek 13 czy Koszmar z Ulicy Wiązów. Do tego dodaje system kooperacji znany z interaktywnej antologii The Dark Pictures. Efekt końcowy jest dobry, ale nie wybitny. Gra nie zachwyca zwłaszcza w obszarze scenariusza, który wydaje się znacznie mniej ciekawy i bardziej przewidywalny niż przygody w The Dark Pictures. Brakuje niespodzianek, brakuje emocji, brakuje naturalnego flow sekwencji.
Mam wrażenie, że twórcy poszli na zbyt wielkie uproszczenia projektowe. Scenariuszowych luk jest więcej niż w Until Dawn, a poczucie wolności i swobody znika, gdy chcemy wyjść poza schemat scenarzystów. Zamiast wyboru między A i B najczęściej wybieramy między A1 i A2. Chociaż wariant B wydaje się najbardziej sensowny, jest poza naszym zasięgiem. Doskonale czułem to zdobywając dostęp do komputera podłączonego do sieci. Zamiast wezwać pomoc, jedna z bohaterek po prostu... przejrzała maile. Ałć`! Przez takie głupotki nie mam ochoty przechodzić The Quarry po raz drugi. Dla porównania, Until Dawn pokonałem trzy razy.
The Quarry to przygoda z serii kup-przejdź-zapomnij-sprzedaj. Nie robi takiego wrażenia jak Until Dawn w okresie premiery. Nie jest tak klimatyczne jak najlepsze odsłony The Dark Pictures. Jako fan horrorów bawiłem się dobrze, to było przyjemne 11 godzin walki o przetrwanie. Wiem jednak, że do The Quarry nigdy nie wrócę, bo zwyczajnie zbyt mało tutaj treści i niespodzianek. Natomiast zbyt wiele irytujących ograniczeń i pretensjonalnych nastolatków, nagrywających lajwy w środku mrocznego lasu.