Jaką szczoteczkę soniczną wybrać? Sprawdziłem trzy modele i znalazłem odpowiedź
Przy okazji jedna szczoteczka soniczna uświadomiła mi, że przez całe życie źle myłem zęby. Cóż, zawsze jest dobry moment, żeby się o tym dowiedzieć.
Zanim jednak przyjdzie czas na to zestawienie i odpowiemy na pytanie, którą szczoteczkę soniczną wybrać, najpierw zadajmy sobie inne, ale nadal bardzo ważne pytanie:
Szczoteczki soniczne - czy warto?
Tak. Koniec i kropka.
Od lat używam szczoteczki sonicznej i - poza odkryciem w sobie zamiłowania do sportu - była to chyba najważniejsza jak do tej pory zdrowotna zmiana w moim życiu. Niektórzy wprawdzie straszyli wtedy, że to drogo, że nie będzie żadnej różnicy, ale postanowiłem spróbować i w życiu nie wyobrażam sobie powrotu. Zdecydowałem się zresztą wtedy na niedrogi model marki Philips Sonicare i pewnie korzystałbym z niego do dzisiaj, gdyby nie to, że... zostawiłem go w hotelowej łazience na jednym z zagranicznych wyjazdów.
Pierwsza decyzja po powrocie i uświadomieniu sobie straty - zamówienie kolejnej, też zresztą tej samej marki. Trochę już wyższego modelu, ale głównie z ciekawości, nie z faktycznej potrzeby.
Swoją drogą, te kilka dni oczekiwania na przesyłkę były dość traumatyczne. Myjąc zęby zwykłą szczoteczką miałem zawsze wrażenie, że nawet po dłuższym szorowaniu te są średnio dobrze domyte. Zresztą w trakcie testów tych trzech tytułowych szczoteczek przeprowadziłem mały test na żonie - i też już po jednym myciu stwierdziła, że jeszcze nigdy nie czuła, żeby miała aż tak czyste zęby.
To teraz można przejść już do właściwego przeglądu, do którego trafią trzy modele z różnych półek cenowych.
Szczoteczka soniczna Philips Sonicare ProtectiveClean 4300
Najprostszy i najtańszy model w zestawieniu, wyceniony na mniej niż 300 zł. Model niemal identyczny z tym, od którego zaczynałem swoją przygodę ze szczoteczkami sonicznymi, i identyczny z tym, który... niedawno kupiłem mamie, której dentystka zaleciła właśnie takie urządzenie do mycia zębów.
Co sprawiło, że aż 2 razy zdecydowałem się na ten model? Pomijając cenę - prostota. Philips Sonicare ProtectiveClean 4300 ma na obudowie tylko jeden przycisk, więc nie musiałem samemu zbyt wiele się uczyć, a i mamie nie musiałem zbyt wiele tłumaczyć. Do wyboru są dwa tryby pracy - słabszy i mocniejszy, przy czym akurat ta możliwość wyboru jest bezcenna dla tych, którzy dopiero oswajają się ze szczoteczkami sonicznymi i początkowo czyszczenie zębów z wysoką intensywnością mogą uznać za dziwne (słowa mojej żony).
Podobnie jak i w droższych modelach, również tutaj znajdziemy timer z podziałem na segmenty czyszczenia, czujnik nacisku, który uchroni nas przed przeszorowaniem zebów, a także diodę sygnalizującą moment sugerowanej wymiany końcówki szczoteczki. W skrócie - jest tutaj absolutnie wszystko, czego można wymagać od szczoteczki sonicznej, podane w prostej i przyjemnej formie, gdzie nie trzeba się zastanawiać nad tym, który program wybrać, który guzik nacisnąć.
Jeśli chodzi natomiast o wrażenia z mycia nią zębów, to... w podstawowym (i jedynym dostępnym) trybie trudno mi znaleźć jakieś wady w porównaniu do droższych modeli. Może i 4300 jest trochę głośniejsza podczas pracy od takiego 9900 i wibracja jest trochę bardziej odczuwalna, ale to najważniejsze, czyli porządnie umyte zęby i fantastyczne wrażenie czystości pozostaje jak najbardziej zachowane.
Czy i kiedy kupiłbym taki model dla siebie: Kupiłem już dwukrotnie i kto wie - może kupię po raz trzeci, jeśli żona ostatecznie zdecyduje się przejść na czystą stronę zębów. Zdecydowanie dobry wybór dla tych, którzy chcą spróbować, jak to jest czyścić zęby w taki sposób i dla wielu osób będzie to też w pełni wystarczający wybór.
Szczoteczka soniczna Philips Sonicare ProtectiveClean 5100
Żeby było zabawnie, to to jest mniej więcej ta szczoteczka elektryczna, na którą zdecydowałem się po tym, jak podstawowy model postanowił zostać na wycieczce dłużej niż ja. Dlaczego zdecydowałem się na taki zakup?
Głównie dlatego, że poza podstawowym trybem mycia, wyższe modele zapewniają m.in. tryb wybielania zębów i delikatniejszy program do masowania dziąseł. Przy czym przyznaję się, korzystam głównie z tego pierwszego.
Czy to działa? Tak, ale od razu jedna ważna uwaga - to nie jest tak, że taka szczoteczka zastosowana już w kryzysowej sytuacji sprawi, że nasze zęby nagle staną się krystalicznie białe i można będzie sobie darować wizytę w gabinecie dentystycznym na właściwy proces wybielania. Natomiast z mojego, już kilkuletniego doświadczenia wynika, że nawet przy byle jakiej diecie i dodatkowych czynnikach, które wpływają na to, że zęby nie są idealnie białe, szczoteczka soniczna z trybem wybielania potrafi naprawdę pomóc, chociażby w przedłużeniu utrzymania się efektu białych zębów po ich wybielaniu.
Czyli dopłacamy nie tak znowu sporo - szczególnie biorąc pod uwagę, że szczoteczki marki Philips Sonicare są właściwie niezniszczalne - a dostajemy w zamian szansę nie tylko na czyste, ale i wyraźnie bielsze zęby. To całkiem dobry interes, szczególnie dodając do tego fakt, że w pakiecie z Philips Sonicare ProtectiveClean 5100 dostajemy też pokrowiec podróżny - w tańszej z testowanych szczoteczek niestety takiego dodatku nie było.
Pamiętajcie tylko, żeby sprawdzić, czy zabraliście pokrowiec razem ze szczoteczką z hotelowej łazienki...
Czy i kiedy kupiłbym taki model dla siebie: kupiłem i jestem z niego absolutnie zadowolony. I trochę spoilerując podsumowanie - to jest ten model, który polecałbym wszystkim bez wahania. Nie ma tu ani za mało funkcji, ani przesadnie za dużo, cena nadal jest sensowna, a zakup jest naprawdę na lata, więc nie ma co się dwa razy zastanawiać.
Szczoteczka soniczna Philips Sonicare Prestige 9900
To jest właśnie ta szczoteczka elektryczna, która powiedziała mi, że całe życie źle myłem zęby. Do tego to szczoteczka, która sprawiła, że przez cały dzień mam ochotę na jeszcze jedno mycie zębów, nawet pomimo tego, że swoje już zrobiłem.
Co jest w niej takiego ciekawego? Bezdyskusyjnie wszystko to, co Philips Sonicare reklamuje jako SenseIQ, czyli m.in. system weryfikacji techniki szczotkowania (siła nacisku, ruch oraz pokrycie) i adaptacji siły szczotkowania do naszego stylu mycia zębów, a taże fakt, że te dane są przekazywane... do aplikacja, która informuje nas, gdzie możemy się bardziej postarać, a co idzie nam lepiej. I tak, zrobiłem próbną sesję w stylu "jak zawsze" i wyszło, że nie umyłem sporej części zębów. A byłem przekonany, że wiem, co robić.
Na szczęście instrukcje na żywo i pokazywanie w trakcie szczotkowania, gdzie już wyczyściliśmy, a gdzie jeszcze trzeba popracować (naprawdę skutecznie rozpoznawane!), pomogły mi ostatecznie dopracować swoją technikę do satysfakcjonującego poziomu:
Oczywiście nie trzeba zawsze uruchamiać aplikacji i korzystać z poradnika w takiej formie. Możemy bazować na standardowych dla szczoteczkach marki Philips Sonicare wibracjach, a potem - np. po kilku myciach - zajrzeć do aplikacji, czy faktycznie poznaliśmy tajniki skutecznego mycia zębów, czy może tylko tak nam się wydawało. Tak, szczoteczka przesyła dane do aplikacji nawet wtedy, kiedy nie uruchomimy jej w trakcie mycia, więc telefon możemy zostawić poza łazienką.
Nie jest jednak tak, że cechą wyróżniającą tej szczoteczki jest tylko aplikacja towarzysząca i system adaptacyjnego doboru intensywności. Z takich przyziemnych, ale istotnych kwestii - Philips Sonicare Prestige 9900 jest zdecydowanie cichsza od dwóch pozostałych szczoteczek, których używałem przez ostatnich kilka tygodni, a do tego wibracje podczas pracy są zdecydowanie mniej odczuwalne. Można się trochę śmiać z dopisku Prestige w nazwie, ale kultura pracy tej szczoteczki i ogólna jakość wykonania są naprawdę co najmniej Premium.
Dużo przyjemniejsza w codziennym użytkowaniu jest też ładowarka do Philips Sonicare Prestige 9900. Podczas gdy tańsze modele mają ładowarki na bolec, na który trzeba nadziać szczoteczkę, 9900 ma elegancką, może nawet luksusową podkładkę ładującą, na którą wystarczy szczoteczkę odłożyć i już - ładowanie rozpoczęte. Mało tego - Sonicare Prestige 9900 sprzedawana jest w komplecie z naprawdę eleganckim pokrowcem, który nie tylko świetnie wygląda, ale jeszcze skrywa w sobie dodatkową niespodziankę.
Tą niespodzianką jest fakt, że pokrowiec pełni też funkcję ładowarki, którą możemy zasilać przewodem USB-C. A to z kolei oznacza, że nie musimy w podróż zabierać dodatkowych kabli, ładowarek czy stacji ładujących - wystarczy ten sam przewód, którym pewnie ładujemy telefon, słuchawki i laptopa. Idealnie.
Nie będę przy tym ukrywał - to z Philips Sonicare Prestige 9900 korzystałem podczas testów najwięcej, bo po prostu czuć, że to najlepsza szczoteczka ze wszystkich, które dotarły do mnie na tych kilka tygodni. Kultura pracy, sposób pracy, jakość wykonania, dopieszczenie detali - to wszystko stoi na niesamowicie wysokim poziomie. Jest tylko jeden problem i tym problemem jest oczywiście cena.
Philips Sonicare Prestige 9900 kosztuje bowiem ok. 1470 zł, czyli tyle, ile 3 egzemplarze 5100 albo 4 egzemplarze 4300. Z drugiej strony - jeśli ktoś ma pieniądze na taki zakup, na pewno będzie zadowolony.
Czy i kiedy kupiłbym taki model dla siebie: kupiłbym, ale chyba jeszcze muszę poczekać na taki moment w życiu, kiedy wydatek 1500 zł na szczoteczkę będzie dla mnie czymś normalnym. Choć kto wie, kiedy zgubię moją aktualną...
To którą szczoteczkę soniczną wybrać?
Gdybym miał z tego całego zestawu kupić sobie jedną szczoteczkę soniczną - padłoby zapewne na model środkowy, czyli Philips Sonicare ProtectiveClean 5100. Robi swoją robotę jak należy, a do tego poza zwykłym czyszczeniem oferuje też opcję wybielania - która w określonym zakresie naprawdę działa i przyzwyczajony do tego samego w mojej aktualnej szczoteczce, zdecydowanie nie chciałbym z niej rezygnować. Dodatkowym plusem 5100 jest to, że nie kosztuje fortuny, a że zakup spokojnie rozłoży się na kilka lat, można np. przyjąć, że za to poczucie idealnie czystych zębów bez większego wysiłku, zapłacimy rocznie jakieś 100 zł albo i mniej (plus zakup końcówek).
Nie zastanawiałbym się nawet dwa razy.