REKLAMA

News STOP Nie kupujecie małych smartfonów STOP Produkcja iPhone’a 12 mini STOP

iPhone 12 mini miał być wielkim sukcesem, a okazuje się być spektakularną porażką. Nie oczekujcie jego następcy.

iPhone 12 mini to sprzedażowa porażka. Apple chce zakończyć produkcję
REKLAMA

Czarne chmury od początku roku zbierają się nad najmniejszym z nowych iPhone’ów i wszystko wskazuje na to, że spadnie z nich naprawdę wielki deszcz. Najpierw dowiedzieliśmy się, że Apple zwiększył produkcję iPhone’a 12 Pro kosztem modelu 12 mini. Potem, w raporcie finansowym za ostatni kwartał 2020 r., przeczytaliśmy, że iPhone 12 mini odpowiada za raptem 6 proc. sprzedaży iPhone’ów, co czyni go najbardziej katastrofalną premierą smartfona Apple’a od czasu iPhone’a 5C.

REKLAMA

Teraz zaś słychać głosy, iż iPhone’a 13 mini nie będzie, a Apple już w tym roku zaprzestanie produkcji obecnego „maluszka”.

iPhone 12 mini zniknie z rynku

Wieści o rzekomym zaprzestaniu produkcji iPhone’a 12 mini pochodzą z bardzo wiarygodnego źródła: od analityka łańcucha dostaw z JP Morgan, Williama Younga, który ma za sobą szereg trafnych przewidywań kolejnych posunięć Apple’a.

Zdaniem Younga produkcja iPhone’a 12 mini oraz - co zaskakujące - iPhone’a 12 znacząco zwolni. Według analityka będzie odpowiednio o 11 i 9 milionów sztuk niższa niż zakładano. Wzrośnie za to produkcja iPhone’ów 12 Pro i Pro Max. W drugim kwartale 2021 r. Apple ma zaś finalnie zakończyć produkcję iPhone’a 12 mini, a sądząc po mizernym zapotrzebowaniu, iPhone’a 13 mini nie będzie.

 class="wp-image-1495841"

iPhone 12 mini pozostanie oczywiście w sprzedaży aż do wyprzedania zapasów magazynowych. Gdy te jednak się skończą, nie ma co oczekiwać wznowienia. Przynajmniej na razie.

iPhone 12 mini miał być wielkim sukcesem. Co poszło nie tak?

Po premierze malutkiego iPhone’a zachwycili się nim wszyscy z niżej podpisanym włącznie. Dziennikarze, YouTuberzy i entuzjaści poświęcali mu najwięcej uwagi. Ciekawostka: u jednego z premium resellerów Apple’a w Polsce iPhone 12 mini był najczęściej rezerwowanym modelem w przedsprzedaży z nowych iPhone’ów.

iPhone 12 mini miał wszystko, by odnieść sukces. Podzespoły 1:1 takie, jak większy i droższy iPhone 12. Akumulator, który pomimo małego rozmiaru wystarczał na cały dzień. Fantastyczny aparat. I - co najważniejsze - malutki ekran 5,4”, który w dodatku wykonany był w tej samej technologii i miał niemal tę samą rozdzielczość co większe modele.

Co zatem poszło nie tak? Gdybym miał obstawiać, chodziło głównie o cenę, czy może raczej jej wysokość skorelowaną z istnieniem iPhone’a SE. Skoro za 2099 zł można kupić malutki, fajniutki i dostatecznie szybki telefon, to dlaczego ktoś miałby wydać 3600 zł, żeby dostać coś tylko odrobinę lepszego? Oczywiście, jako technologiczni entuzjaści możemy się zgodzić, że iPhone 12 mini jest o wiele lepszym urządzeniem od iPhone’a SE 2020, ale dla przeciętnego konsumenta różnica jest marginalna. To jabłko i to jabłko. Z tego też względu obstawiam, iż Apple rzeczywiście zakończy produkcję iPhone’a 12 mini w tym roku, a przyszłym roku przywróci go do życia jako iPhone’a SE 2022. I wtedy być może odkuje się nieco na sprzedaży niegdyś nietrafionego modelu.

Powód porażki iPhone’a 12 mini może być też jeszcze inny, choć trudniejszy do przełknięcia.

Nie chcemy powrotu małych smartfonów, tylko tak się nam wydaje.

Sądząc po doświadczeniu Apple’a z iPhone’em 12 mini, wcale nie jest tak, że konsumenci tęsknią za małymi smartfonami. A może inaczej - podoba się nam romantyczna wizja malutkiego telefonu, który można wygodnie schować do kieszeni i obsłużyć jedną ręką, ale nie przystaje ona w żaden sposób do współczesnej rzeczywistości.

Kiedyś telefony były małe i wygodne, bo tak naprawdę niewiele mogliśmy na nich zrobić. Nawet w czasach pierwszych smartfonów jako cywilizacja nie byliśmy tak zależni od tych urządzeń, jak jesteśmy dziś i na pewno spędzaliśmy przy nich o wiele mniej czasu. Współczesne media społecznościowe nie miały jeszcze takiego zasięgu. YouTube dopiero nabierał rozpędu, VOD było w powijakach, a gry mobilne nadawały się co najwyżej do zabicia czasu podczas siedzenia w toalecie. Nie potrzebowaliśmy dużych ekranów.

iphone-12-max-mini-9 class="wp-image-1495802"

Ekrany nie zaczęły rosnąć, bo „taka była moda”, lecz dlatego by odpowiedzieć na realne zapotrzebowanie użytkowników. A realne zapotrzebowanie użytkowników jest takie, że dziś na smartfonach robimy niemal wszystko. Według Google Analytics statystycznie ponad 82 proc. w tym momencie czyta Spider’s Web na swoim telefonie. I sami odpowiedzcie sobie na pytanie, czy wygodniej jest to robić na urządzeniu z maleńkim, 5,4-calowym ekranikiem, czy telefonie o przekątnej 6,5” lub większej, co jest dziś standardem?

Mniejszy ekran to też mniej wygodne oglądanie filmów, mniej wygodne przeglądanie mediów społecznościowych, mniej wygodne granie, a nawet mniej wygodne pisania na klawiaturze. Bo owszem, można obsłużyć taki telefon jedną ręką, ale wirtualne przyciski są tak ściśnięte, że trudno w nie trafić.

 class="wp-image-1495823"

Małe telefony w dzisiejszych czasach są po prostu niepraktyczne od strony użytkowej. Nawet jeśli marzy nam się powrót maluszków, które wciśniemy do kieszeni bez większych problemów, tak idylla kończy się, gdy tylko trzeba zrobić na telefonie coś poważniejszego lub gdy chcemy po prostu obejrzeć odcinek serialu.

I szkoda w tym wszystkim producentów, którzy rzucili się w ślad za Apple’em, węsząc dolary ze sprzedaży małych telefonów. Wielki powrót serii Compact szykuje Sony. Niebawem miniaturowego ZenFone’a ma pokazać Asus, a za nimi pewnie pojawią się kolejni producenci ze swoimi „maluszkami”, bo tak niestety działa ten rynek - Apple robi, reszta bezmyślnie kopiuje. Niestety, skoro Apple poniósł tak spektakularną porażkę, próbując sprzedać ludziom małego smartfona, nie wróżę wielkiego sukcesu innym graczom, którzy będą próbowali dokonać tego samego.

Małe smartfony powróciły, ale nie w formie iPhone’a 12 mini.

Smartfony z małym ekranem może nie mają racji bytu w 2021 r., ale trzeba pamiętać, że mały smartfon niekoniecznie musi oznaczać telefon z małym ekranem.

Na rynku mamy już dwa urządzenia, które doskonale wpisują się w zapotrzebowanie na telefony, które jednocześnie wygodnie mieszczą się w kieszeni i mają dość duży ekran, by z niego wygodnie korzystać - to Motorola Razr 5G i Samsung Galaxy Z Flip 5G.

 class="wp-image-1465328"
 class="wp-image-1465394"
REKLAMA

Obydwa po złożeniu są mniejsze nawet od iPhone’a 12 mini, a po rozłożeniu mają ekrany wielkości nowego Samsunga Galaxy S21. W tym roku spodziewamy się ich następców i - być może - także dużo tańszej, nieco uboższej w funkcje edycji Galaxy Z Flip FE, która w końcu mogłaby nieco uracjonalnić cenę składanych smartfonów.

Bo to właśnie składane smartfony są małymi smartfonami, na których powrót czekamy. Jednocześnie wygodnymi w obsłudze i kompaktowymi na co dzień. Sęk w tym, że póki co są zbyt drogie, by podbić serca szerszej publiczności, ale to tylko kwestia czasu. I gdy tak się stanie, smartfony z małymi ekranami do reszty stracą sens.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA