REKLAMA

Dwa tygodnie z Xbox Game Pass i Razer Kishi. Jestem odmienionym człowiekiem – recenzja

Nigdy szczególnie nie interesowały mnie konsole przenośne. Nigdy też za bardzo nie wkręciłem się w granie na telefonie. Tymczasem na swoim Galaxy gram niemal codziennie od dwóch tygodni. Razer Kishi i Xbox Game Pass to duet, jakiego nie znajdziemy nigdzie indziej.

15.09.2020 16.49
xbox game pass ultimate streaming razer kishi recenzja
REKLAMA

Konsole przenośne? Granie na telefonie? Czasem lubię ułożyć sobie diamenciki w Bejeweled, trochę też zazdroszczę switchowej Zeldy kolegom i koleżankom bawiącym się handheldem od Nintendo. Nigdy jednak nie zamierzałem sam wydawać na to pieniędzy. Jak grać – to w duże gry konsolowe, z fajną grafiką, na porządnym telewizorze i nagłośnieniu. Tak lubię, a na powyższy ekshibicjonizm pozwalam sobie głównie dlatego, byście byli świadomi kontekstu mojego spojrzenia.

REKLAMA

Niestety moje preferencje stają na przekór prozie życia – i jestem przekonany, że podobnie jest u dużej części z was. Praca, rodzina, obowiązki domowe, konieczność snu, a także inne pasje i zainteresowania – i okazuje się, że doba nie jest z gumy. A czas na gry wideo gdzieś umyka. Gdybym tylko mógł dokończyć te kilka questów, jak telewizor nie będzie zajęty przez rodzinę. Albo w podróży do centrum miasta, gdy załatwiam sprawy.

Xbox Game Pass Ultimate właśnie to umożliwia. To usługa idealnie skrojona pode mnie. Może też pod kogoś z was?

Jedną z funkcji usługi Xbox Game Pass Ultimate – na której dziś wyłącznie się skupimy – to możliwość strumieniowania gier z platformy Xbox na dowolne urządzenie na urządzenia z Androidem, a dostępność tejże usługi ma w przyszłości być rozszerzona na inne systemy i rodzaje urządzeń. Jedyne czego nam trzeba, to rzeczony telefon lub tablet, zgodny z nim gamepad (to wymaganie ma z czasem zniknąć – wyjaśnię później) i połączenie z Internetem. No i oczywiście opłacone członkostwo Xbox Game Pass Ultimate (dla porządku przypomnę, że obejmuje ono również dostęp do setek gier na konsolę i PC oraz zawiera już w sobie usługę Xbox Live Gold).

Gry dostępne w tej strumieniowanej formie są w pełni synchronizowane z naszym Kontem Microsoft. Tłumacząc na język ludzki: wszystkie zapisane stany gier są na bieżąco przekazywane wszelkim naszym urządzeniom. Jeżeli więc graliśmy w coś przed chwilą na konsoli Xbox i weźmiemy telefon do ręki – możemy od razu wczytać zapisany na innym urządzeniu stan gry. Jeszcze innymi słowy: można zacząć questa w grze RPG przed telewizorem, po czym kontynuować i go zakończyć używając telefonu.

Gears 5

Minusem Xbox Game Pass Ultimate jest jego koszt. Znaczy się… według mnie usługa jest bardzo tania, jest wręcz bardzo okazyjnie wyceniona – pod jednym warunkiem. Opłata 55 zł miesięcznie za członkostwo we wszystkich istotnych dla Xboxa usługach online i dostęp do ponad 200 gier na konsole Xbox i komputery PC to nie lada gratka. Nie jestem jednak pewien czy ta sama kwota brzmi atrakcyjnie, jeżeli chcemy skorzystać z Xbox Game Pass Ultimate tylko i wyłącznie do grania na telefonie. Moim zdaniem niezbyt – ten rachunek jednak każdy z was musi wykonać sam.

Xbox Game Pass Ultimate pozwala na strumieniowanie wyłącznie gier z biblioteki Xbox Game Pass (a raczej – większości tam dostępnych gier, zdarzają się drobne, dziwne braki). Usługa nie pozwoli na granie na telefonie w grę, którą kupiliśmy spoza Xbox Game Pass.

Xbox Game Pass i strumieniowanie gier – jak to działa?

By móc skorzystać z usługi potrzebujemy aplikacji Xbox Game Pass dostępnej w Sklepie Play i w Galaxy Store. Instalujemy na telefonie bądź tablecie, logujemy się na nasze Konto Microsoft i… już. Każdą z przeglądanych gier możemy zainstalować zdalnie na naszej konsoli lub od razu uruchomić na telefonie.

Uruchomienie gry w streamingu trwa dłuższą chwilę – zależy to od momentu, ale czas oczekiwania może nawet wynieść nawet 30 sekund zanim w ogóle zobaczymy ekran tytułowy gry. Na tym jednak właściwie całe zamieszanie się kończy. Ekran wczytywania Xbox Game Pass znika i pojawia się ekran wczytywania gry.

Na dziś gry – tu ich pełna lista, stan na dziś – są serwowane w wersji na konsole Xbox One S, choć z czasem ma to być zmienione na tryb Xbox Series X (włączając w to ulepszenia dla Xbox One X). Kto dalej się gubi w kreatywnych nazwach konsol Microsoftu: na razie gry działają w trybie zgodności z najsłabszą z microsoftowych konsol, w przyszłości mają działać w trybie tej najmocniejszej. Biorąc jednak pod uwagę, że gramy na maleńkim ekranie telefonu, a rzeczone różnice dotyczą głównie rozdzielczości i graficznych szczegółów – nie jest to większym problemem. Choć nie ukrywam, czasy loadingów niektórych gier na Xbox One S mogłyby być trochę krótsze, a streaming w żaden sposób tego nie przyspiesza.

Metro 2033 Redux

Streaming w Xbox Game Pass w przyszłości ma nie wymagać gamepada. Na razie jednak tylko jedna gra obsługuje interfejs dotykowy, a jest nią Minecraft Dungeons. W przyszłości – podobno bardzo nieodległej – wszystkie gry mają zyskać warstwę dotykową, a twórcy tych gier będą mogli ją dostosowywać do potrzeb każdego z tytułów.

Xbox Game Pass Ultimate i streaming gier kontra Wi-Fi, LTE i 3G.

Xbox Game Pass nie jest pierwszą usługą streamingową na świecie, nie jest też pierwszą w Polsce. Nadal jednak ten rodzaj konsumpcji gier jest daleki od powszechnego. Przyczyną tego stanu rzeczy jest główna cecha streamingu. Coś, co jest jego największą zaletą i zarazem największą wadą.

Grając w sposób tradycyjny, cały kod gry jest przetwarzany lokalnie na naszym urządzeniu. Jeżeli więc wciśniemy jakiś przycisk na gamepadzie, gra reaguje błyskawicznie. Streaming odciąża nasze urządzenie z przetwarzania kodu gry, dzięki czemu nawet na tanim telefonie zagramy w najbardziej wypasioną graficznie grę. Niestety, to oznacza również, że informacja o każdym wciśniętym na padzie przycisku musi trafić do znajdującego się wiele kilometrów od nas serwera, zostać tam przetworzona, a ów serwer odpowiednio zareagować.

Twórcy tego rodzaju usług z lepszym bądź gorszym rezultatem walczą z tym problemem – a jest on poważny. Nietrudno sobie wyobrazić, że pędząc wirtualnym bolidem z prędkością 250 km/h liczy się refleks mierzony w ułamkach sekund i nie ma tu miejsca na opóźnienia w sterowaniu związane ze streamingiem z chmury. Mam dobre wieści.

Działanie Xbox Game Pass w kontekście input laga mógłbym przyrównać do zabawy na telewizorze z wyłączonym Trybem Gry. Jeżeli jesteśmy przyzwyczajeni do jakiegoś tytułu – odczujemy pewną nieznaczną ociężałość w sterowaniu. Na tym jednak koniec. Nie miałem żadnego problemu z wygrywaniem wyścigów w Forza Horizon 4 czy fragowaniu wrogów w trybie multiplayer gry Gears 5. To działa i działa świetnie. Choć zdecydowanie nie doskonale.

Xbox Game Pass Ultimate jest bardzo wrażliwy na nagłe pogorszenie się warunków połączenia. Przechodzenie do drugiego pokoju, w którym zasięg naszego Wi-Fi jest dużo słabszy lub tracenie dwóch kresek z zasięgu sieci komórkowej, skutkuje niestety nie żadnymi lagami czy problemami – a zerwaniem połączenia. I grę trzeba uruchamiać na nowo. Zdarza się to rzadko, ale zdecydowanie ma miejsce i irytuje za każdym razem.

Dalej mamy dostęp do części interfejsu Xboxa. Chociażby po to, by zaprosić kogoś do wspólnej zabawy multiplayer

Na szczęście dużo częściej aplikacja próbuje ratować połączenie. Obniżana jest jakość obrazu i dźwięku przez wyższą kompresję, nigdy jednak nie zdarzyła m się utrata sterowania nad grą. Nawet gdy obraz przypomina mocno skompresowany filmik w rozdzielczości SD input lag zawsze jest bliski bycia niezauważalnym. Również i te problemy zdarzają się bardzo rzadko, choć… to zależy od sieci, z której korzystamy.

Moim telefonem jest Galaxy S10+, a moimi dostawcami Internetu są UPC (w domu) i T-Mobile (mobilnie). Dopóki ruter UPC działał poprawnie (mam kilka zgryźliwych uwag do tego dostawcy, ale może przy innej okazji…) w ramach sieci WiFi 5GHz nie odczuwałem najmniejszych problemów. Bardzo rzadko też miałem problemy będąc w pełnym zasięgu sieci LTE – raz na kwadrans zabawy obraz na chwilę tracił na jakości i rwał się dźwięk. Ale to tyle.

Natomiast musimy całkowicie zapomnieć o graniu w sieci 3G. Aplikacja zadziała, pozwoli na uruchomienie gry i czasem… to nawet działa i w fajnej jakości. Kluczowe jednak jest tu słowo czasem. Zazwyczaj połączenie szybko jest zrywane, a dalsza zabawa niemożliwa. A więc jak streaming, to tylko LTE, 5G, a najlepiej Wi-Fi. Czemu najlepiej Wi-Fi, skoro różnic między LTE jest niewiele i są do przyjęcia?

Ze streamingiem w ramach Xbox Game Pass jest pewien problem. Uśredniając moje testy: grałem około 45 minut dziennie przez dwa tygodnie. Na tę przyjemność poszło 18 GB danych. To bardzo łapczywa usługa.

Do Xbox Game Pass Ultimate zdobyłem gamepad Razer Kishi. Rany, o rany, jakie to jest dobre.

Z Xbox Game Pass możemy sparować każdy zgodny z Androidem gamepad. Rekomendowany jest oczywiście oryginalny kontroler Xbox – chociażby z uwagi na rozmieszczenie przycisków i ich oznaczenie. Może być to jednak ciut niewygodne. Są co prawda dostępne na rynku różne trzymadełka do gamepada na telefon, ale nie wygląda to jakoś szczególnie dobrze.

Razer Kishi ma dwie oczywiste zalety. Po pierwsze, łączy się z telefonem przez złącze USB-C zamiast Bluetooth, eliminując dodatkowe opóźnienia w sterowaniu i zmniejszając użycie energii. Przede wszystkim jednak ma niezwykłą formę, zamieniającą nasz telefon na coś w rodzaju imitacji Switcha. Pomysł trafiony absolutnie w dziesiątkę.

Kishi, nieużywany, łatwo się składa do kompaktowej formy, możemy go wówczas schować do kieszeni, torby czy plecaka i nie odczuć, że go mamy. Po rozłożeniu umieszczamy telefon na złączu USB gamepada, zakładamy mu z drugiej strony drugą połowę gamepada – i już. Całość trwa kilka sekund, choć mam pewną uwagę.

Mój S10+ jest dość długim telefonem i ten akurat ledwo co wchodzi do Kishi. Nie jest to wielki problem, ale trzeba się chwilkę dłużej mocować niż wspomniane wyżej sekundy. Nie miałem jednak tego problemu z Huawei P20 Pro, którego akurat miałem pod ręką by sprawdzić.

Kishi to nie tylko świetny pomysł, ale również i świetne wykonanie. Spusty, przyciski i joysticki działają jak marzenie – dokładnie tak, jak w kontrolerze porządnej klasy. Klik jest miękki, a zarazem wyczuwalny. A całość wykonana jest z tworzyw wysokiej jakości. Kishi rzecz jasna działa z dowolnymi grami na Androida, nie tylko z Xbox Game Passem. Razer pomyślał nawet o złączu ładowania – byśmy mogli dalej grać na telefonie, nawet jeśli akumulator woła już o przerwę.

Kishi możemy dowolnie regulować, by pasował do wielu telefonów

Razer Kishi to wydatek około 450 zł – tanio nie jest. Warto więc sprawdzić Xbox Game Pass z czymś tańszym (pożyczonym?) przed jego zakupem. Trudno mi jednak wskazać jakiekolwiek wady tego akcesorium – jest wykonane w sposób absolutnie rewelacyjny. Jeżeli Xbox Game Pass spełni wasze oczekiwania, Kishi jest zakupem prawie że obowiązkowym, jeżeli tylko możemy sobie na to pozwolić.

Xbox Game Pass Ultimate – streaming gier na telefon w zamian za 55 zł miesięcznie. A do tego Razer Kishi. Warto?

Wydaje mi się, że to zbyt wysoki koszt i mimo wszystko zbyt niska jakość usługi, by ją rozważać, nie posiadając konsoli Xbox. Jakość obrazu i dźwięku jest świetna, jak mamy stabilne łącze. Katalog gier jest imponujący, a input lag zaskakująco niski. Zapewne zbyt duży, by traktować streaming na poważnie w kontekście na przykład e-sportu czy nawet rankingowych gier online, ale wystarczający, by mieć frajdę z niemal każdej gry. A jeżeli rozmawiamy o tytułach jak jeszcze świeże Tell Me Why czy Wasteland 3, gdzie refleks jest bez znaczenia – działa to niemal idealnie. Nie wydaje mi się jednak, by bez konsoli Xbox było to warte 55 zł, choć to ocena wyłącznie subiektywna.

Wasteland 3

Sytuacja zmienia się jednak całkowicie, gdy na Xboksie już gramy. Zapewne i tak opłacamy Xbox Game Pass mając tę konsolę. Możliwość dokończenia gry, gdy już nie mamy czasu siedzieć przed telewizorem czy po prostu chwila zabawy w wirtualnym świecie, gdy telewizor jest zajęty? Jeśli chodzi o mnie, to bez kozery mogę napisać, że zmieniło to moje życie. W kwestii oczywiście względnie mało istotnej, jaką są gry wideo. Ale jednak.

Przechodzę teraz dużo więcej gier niż wcześniej. Brak czasu na telewizor przestał być już tak dotkliwy. Nudzi mi się i mam ochotę sprawdzić, co kryje tamta tajemnicza planeta w No Man’s Sky? A może po prostu mam ochotę na chwilę zapomnienia w strzelaniu się tonami ołowiu w Gears 5? Klik, klik i już. No dobrze, 30 sekund czekania i już.

Równie udanym produktem jest Kishi. To świetnie wykonane urządzenie, w którym właściwie nie wiem, co bym chciał zmienić, gdybym miał taką możliwość. Może by mój Galaxy S10+ i inne duże telefony podłączały się do niego sprawniej. Ale to właściwie tyle.

REKLAMA

Czy Xbox Game Pass Ultimate i jego streaming zmienią świat? Sprawią, że Xbox będzie dominował na rynku? Nie jestem pewien. Wątpię. Nie zmienia to jednak faktu, że od dwóch tygodni niemal codziennie sięgam po telefon i Kishi. I nigdy tego nie żałuję, za każdym razem zapominając, że to streaming i telefon. Po prostu gram, problemy zauważając bardzo rzadko, a chyba o to w tym chodziło. Zachęcam, byście i wy spróbowali. Na razie z własnymi gamepadami. Jestem pewien, że wielu z was po paru dniach testów popędzi do sklepu po Kishi. Bo tak, ta usługa – przynajmniej w mojej ocenie – jest tak dobra.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA