Świetna, zaskakująca akcja reklamowa. Twórcy Apex Legends zabijają postać, która miała pojawić się w grze
Do Apex Legends zmierza wielka aktualizacja, połączona z nowym sezonem, bronią, aktywnościami i bohaterem. Twórcy gry od dłuższego czasu promują muskularnego Forge’a, który ma poszerzyć katalog grywalnych postaci. Wtem mężczyzna zostaje zamordowany. Przed kamerami. Na oczach całego świata.
O tym, że Forge będzie nową grywalną postacią (tzw. legendą) oficjalnie wiedzieliśmy już od prawie tygodnia. Pierwsze informacje na temat tego bohatera zostały odkryte jeszcze w listopadzie 2019 r. Fani przekopali zawartość aktualizacji, odkrywając w plikach dane poświęcone zupełnie nowej legendzie. Na podstawie zdobytych materiałów można było opisać sześć umiejętności charakterystycznych dla tajemniczego bohatera. Większość z nich była kontaktowa i polegała na stosowaniu bezpośrednich ciosów pięściami.
Na kilka dni przed premierą czwartego sezonu było w zasadzie pewne, że Forge trafi do Apex Legends.
Forge pojawił się na oficjalnych witrynach EA. Dostał swoją metryczkę oraz prace graficzne. Fani dowiedzieli się o jego romantycznych relacjach z jedną z grywalnych bohaterek. Wiedzieliśmy, że prawdziwe imię mężczyzny to James McCormick. Facet waży 122 kg, ma 193 cm wzrostu i 28 lat na karku. Poznaliśmy nawet ogólne tło fabularne dla tej postaci, z silnie zaakcentowaną korporacją Hammond Robotics będącą jego sponsorem oraz twórcą cybernetycznej ręki wyróżniającej Jamesa.
Nadchodzący bohater stał się nawet częścią świata Apex Legends. Na grywalnej mapie World’s Edge dodanej do gry w trzecim sezonie zmagań można odnaleźć studio telewizyjne. Przygotowana inscenizacja wskazuje, że to właśnie w nim ma się odbyć prezentacja Forge’a jako nowej legendy biorącej udział w elitarnych turniejach Apex. Świadczą o tym chociażby bannery i stojaki z podobizną Jamesa znajdujące się w studyjnym kadrze.
Gdy w końcu dochodzi do transmisji na żywo, Forge zostaje… zamordowany.
Oficjalny zwiastun zapowiadający nowego bohatera do Apex Legends kończy się w nieoczekiwany, makabryczny sposób. Podczas rozmowy w studio pojawiają się drobne problemy techniczne. Zaczyna migać światło, dochodzi do delikatnych spięć. Następnie za plecami Jamesa pojawia się tajemnicza sylwetka o złowieszczym wyglądzie. Nieznany sprawca przebija Forge’a na wylot, a krew niedoszłej legendy bryzga na prowadzącą programu. Chwilę później transmisja zostaje przerwana.
Złowieszcza postać widoczna przez raptem kilka sekund to Revenant. Pliki dla tej postaci również znalazły się wewnątrz gry, a także na jednym z nieopatrznie opublikowanych materiałów prasowych. Fani Apex Legends zakładali jednak, że to kolejna legenda, która pojawi się już po starcie czwartego sezonu. Tymczasem Revenant morduje zapowiadanego od kilku dni czempiona i to najprawdopodobniej on będzie zupełnie nową grywalną postacią, jaka zadebiutuje na początku lutego.
Kapitalna, naprawdę kapitalna akcja reklamowa.
Przestałem grać w Apex Legends niedługo po premierze, ze względu na ogólne zmęczenie grami battle royale. Jednak nawet nie będąc wielkim fanem tytułu od Respawn Entertainment, doceniam kreatywną kampanię, jaka została przeprowadzona na poczet czwartego sezonu. Pomyślcie tylko o tym: już w listopadzie producenci wkładają do plików aktualizacji fałszywe dane wskazujące na Forge’a. Jednocześnie w tajemnicy tworzony jest drugi, autentyczny bohater, mający pojawić się w grze. Na kilka dni przed nowym sezonem debiutuje oficjalny zwiastun i bum – morderstwo.
Jako potencjalnego odbiorcę, twórcom udało się mnie zaintrygować na tyle, że chyba wrócę do Apex Legends podczas premiery czwartego sezonu. Z chęcią zobaczę, jak gra zmieniła się na przestrzeni wielu miesięcy od swojej nieoczekiwanej premiery. No i oczywiście wypróbuję morderczego Revenanta, o ile ten nie będzie schowany za złotym murem pay2play. Nie mam bowiem wątpliwości, że jeśli chodzi o samą mechanikę ostrzału, zachowanie broni i system przemieszczania się, Apex Legends nie ma sobie równych na półce battle royale. Wszakże to tytuł producentów rewelacyjnego Titanfall 2.