Gazeta Wyborcza kończy 30 lat. To najważniejsze polskie medium ostatnich dekad
Gazeta Wyborcza to w mojej ocenie najważniejsze polskie medium minionych 30 lat.
Przy czym nie jestem pewien czy na następne 30 ma równie optymistyczne perspektywy (choć patrząc na wyniki prenumeraty cyfrowej - ma). Dziś jednak redakcja świętuje i nie sposób odmówić jej jednego - jest ikoną.
Miarą sukcesu Gazety Wyborczej jest nienawiść jaką darzą ją określone środowiska polityczne. To nie są względy czysto personalne, rozchodzi się tu raczej o ideologię. Oto bowiem Wyborcza jeśli nie jest, to przynajmniej bywa stronnictwem radykałów. Radykałów chcących przebiegunowania polskich wartości. Jest też jednak głównym obozem walki z innymi radykałami, którzy chcą powrotu do polskich wartości, ale tych ze średniowiecza.
Redaktor naczelny „poprosił mnie” dziś o napisanie na Spider's Web felietonu z okazji trzydziestych urodzin Gazety Wyborczej. Podejmuję się tego zadania szczególnie niechętnie, ponieważ na ryzach Gazety Wyborczej przebiega granica Polski. Jedni gotowi są jej bronić za wszelką cenę, zaś inni nienawidzą jej tak szczerze, że... gorzej nie ma.
Nie chciałem pisać tego felietonu, bo doskonale wiem, że nie spodoba się on ani jednym, ani drugim. Kombo.
Gazeta Wyborcza chce Polski świeckiej i tolerancyjnej. Przy czym chce tego tak bardzo, że gotowa jest zaprząc do tej walki wszystkie możliwe bóstwa i lewicowych publicystów przekonanych o racji swojej postępowości tak bardzo, że głoszą hasła momentami delikatnie zahaczające o faszyzm.
Ale Gazeta Wyborcza to też dziennik, który każdego dnia patrzy na ręce politykom i w odróżnieniu od dzienników prawicowych stara się to robić niezależnie od tego czy u władzy są jego najwięksi wrogowie, czy przyjaciele. Niezależnie od tego czy głodzi się ich wstrzymując pieniądze od spółek Skarbu Państwa, czy hojnie wynagradza wielkimi reklamami banków i wydobywców miedzi.
Gazeta Wyborcza to facet, który smaruje się Nutellą i idzie na Marsz Niepodległości, żeby udowodnić Polakom jakimi są rasistami. Ale Gazeta Wyborcza to też Mariusz Szczygieł czy najbardziej barokowe w formie dziennikarstwo sportowe Rafała Steca.
Gazeta Wyborcza wśród prasy codziennej na stosunkowo największą skalę stara nam się opisywać świat, który jest. Ale Gazeta Wyborcza to też Wysokie Obcasy, które równie wspaniale opisują nam świat, którego nie ma - wymyślonych problemów, fikcyjnych wyzwań, nierzeczywistych zmagań.
Gazeta Wyborcza to fanatyczny wręcz atak na księży i instytucje kościoła katolickiego, ale to też promocja ciekawych, dobrych i mądrych ludzi, którzy z całą pewnością są od polskiego kościoła katolickiego bliżej Boga.
Gazeta Wyborcza to Jarosław Kurski czy Dominika Wielowieyska, którzy są bardzo mocno - jak na cenionych dziennikarzy - zaangażowani politycznie. Ale bez cienia wątpliwości są też w tej roli zdecydowanie lepszymi głosicielami myśli Platformy Obywatelskiej, od polityków Platformy Obywatelskiej.
Ale...
I jakkolwiek mam dziś pewne wątpliwości co do tego jakim medium stała się Gazeta Wyborcza, czy je lubię, czy się z nim zgadzam, czy mu kibicuję, jest to bez cienia wątpliwości wielki dziennik w amerykańskim stylu. Bo, jak dobrze wiemy, dzienniki w amerykańskim stylu nie próbują udawać neutralnych światopoglądowo strażników demokracji.
Czy Gazeta Wyborcza jest strażnikiem demokracji?
Myślę, że tak. Każdy, kto - bez względu na kontekst i skalę - sprzeciwia się władzy stosującej metody niedemokratyczne (jak np. niedrukowanie wyroków Trybunału Konstytucjnego) jest w jakimś stopniu obrońcą demokracji, a z takiej też roli najpopularniejszy polski nietabloidowy dziennik właśnie w maju 1989 roku wyrósł. I myślę, że przez lata, przez ostatnich 30 lat (jak choćby przy okazji afery Rywina) ze swojej roli wywiązuję się w miarę rzetelnie.
Będącej moją niemalże rówieśniczką Gazecie Wyborczej życzę, by miała odwagę, siłę i chęć stać w przyszłości na straży polskiego dziennikarstwa. Dziennikarstwa opartego na jakości i informacji, a nie nachalnie manifestowanej ideologii. Jestem pewien, że biorąc sobie moją radę do serca, nie przetrwają kolejnych 30 lat, ale to przynajmniej będzie śmierć w dobrym stylu. Takim, w jakim chciałbym pamiętać Gazetę Wyborczą i jak pamiętam ją z lat młodości.