iPhone XR ze zmianą głębi ostrości? Moja Lumia miała to w 1826 roku
Po każdej premierze nowego iPhone’a pojawia się cały spektakl żenujących reklam innych producentów, nawiązujących do nowego produktu Apple. To samo dzieje się teraz. Boli mnie, że nawet moi koledzy z branży dają się łapać na takie tanie zagrywki.
Po ostatniej premierze nowych iPhone'ów ponownie widzimy, jak inni producenci chcą dopiec Apple'owi, a jednocześnie wypromować się na barkach iPhone'a. Społeczność przyklaskuję, a ja czytam, że „tym razem Xiaomi pokazało Apple!".
Xiaomi robi zestawy handlowe wycenione i nazwane tak jak iPhone’y (nie żeby wcześniej skopiowali z iPhone’a design…), a Huawei przypomina, że dual SIM-a miał już w 2014 roku (nie żeby wcześniej wzorowali swoje EMUI na iOS…)
Producentom wtórują żądni atencji użytkownicy mediów społecznościowych i żądne klików media. Ostatnio natrafiłem nawet na porównania do Nokii Lumii 1520, która w 2013 roku miała ekran Full HD, aparat 20 megapikseli i bezprzewodowe ładowanie. Świetnie, to wszystko prawda. Tylko że nic z tego nie wynika.
Nie przypominam sobie, żeby Lumia 1520 miała Face ID, albo jakikolwiek inny system biometrycznej blokady urządzenia (np. czytnik linii papilarnych). Nie przypominam sobie, żeby umożliwiała płacenie w sklepie albo chociaż korzystanie z oficjalnej aplikacji YouTube’a.
Nie chodzi mi o krytykowanie pięcioletniego urządzenia, tylko o pokazanie, że cyniczny wybór kilku linijek ze specyfikacji nie ma żadnego sensu. Czego byśmy nie mówili o iPhonie XR, to patrząc obiektywnie Lumia 1520 jest od niego gorszym urządzeniem.
„Kontrola nad rozmyciem tła? Lumia miała to w 2013 roku” - czyli tak samo, ale inaczej.
To kolejne kłamstwo powielane w ostatnich dniach. Czytałem już w kilku miejscach, że aplikacja Nokia Refocus Lens pozwalała na zmianę głębi ostrości po zrobieniu zdjęcia już w 2013 r., więc Apple nie ma żadnych powodów do chwalenia się takim systemem w 2018 r.
Tak się składa, że używałem aplikacji Nokii i działała ona zupełnie inaczej niż w obecnych smartfonach. Nokia robiła serię zdjęć z ostrością ustawioną na kolejne plany, a później łączyła je w jedno zdjęcie, na którym można było zmieniać płaszczyznę ostrości. Tyle tylko, że Nokia w żaden sposób nie umiała stworzyć rozmycia. Nie można było zrobić w niej portretów z efektem bokeh, bo mały obiektyw w smartfonie nie pozwala na uzyskanie rozmycia za fotografowaną osobą, a oprogramowanie nie umiało go stworzyć.
Tymczasem za rozmywanie tła w iPhonie XR odpowiada oprogramowanie.
iPhone XR jest wyposażony w pojedynczy obiektyw aparatu, a mimo to ma zaimplementowany tryb portretowy z rozmywaniem tła i z kontrolą głębi ostrości po zrobieniu zdjęcia. Całość opiera się na - posiłkując się materiałami Apple - „technologii samouczenia”. Chodzi o algorytmy sztucznej inteligencji (uczenia maszynowego), zoptymalizowane pod kątem wykrywania postaci i odcinania jej od tła. Z biegiem czasu takie systemu działają coraz lepiej.
Ubiegłoroczny iPhone X oferował tryb portretowy w przedniej kamerce, która również miała tylko jeden obiektyw. Z przodu znajdowała się jednak kamera True Depth, wykorzystująca systemy Face ID stworzone do wykrywania twarzy. Takiego rozwiązania nie ma w tylnym aparacie, więc bardzo możliwe, że tylny aparat iPhone’a XR będzie miał gorszy tryb portretowy od przedniego. Sprawdzimy to kiedy urządzenie trafi do sprzedaży.
Prawdziwą rewelacją byłaby sytuacja, w której iPhone XR robiłby takie same lub bardzo podobne portrety do iPhone’a XS, XS Max i X. Oznaczałoby to, że dodatkowy obiektyw w tych smartfonach wprowadza niewiele ponad to, co oferuje oprogramowanie. O tym przekonamy się dopiero wtedy, gdy urządzenia trafią do naszych rąk.
A w międzyczasie, zróbmy sobie przysługę i przejdźmy nad iPhone’ami do porządku dziennego.
iPhone to tylko smartfon. Z kilkoma wyróżnikami i kilkoma brakami względem konkurencji. Zaakceptujmy to, że Apple może ustalić taki poziom cenowy, jaki się tej firmie podoba. Kierunek takiej strategii zawsze weryfikuje rynek.
Prześmiewcze reklamy innych producentów pokazują tylko to, jak bardzo boli ich iPhone. Zamiast skupiać się na zaletach własnych produktów, reklamują wady iPhone’a. Ta strategia od wielu lat mnie zniechęca i ma skutek odwrotny od zamierzonego. Patrząc na takie reklamy widzę jedynie słabość producentów.
I tak, chętnie zobaczyłbym inteligentnie wbitą szpilkę jako dodatek do właściwej reklamy, ale kreacje reklamowe oparte w całości na porównaniach są żenujące. Jeśli użytkownicy tworzą własne memy oparte o ten schemat, to tylko pokazują, jak niewiele rozumieją z rynku smartfonów.