"The next big thing" od Apple może być nie urządzeniem, tylko usługą
Konkurent Netfliksa w wydaniu Apple byłby nie tylko żyłą złota, ale też dopełnieniem gigantycznego konglomeratu medialnego, który buduje Apple.
Każdej jesieni premiera nowego iPhone’a skupia na sobie wzrok całego świata. Jest to jedno z nielicznych wydarzeń branży technologicznej, które przebija się do świadomości przeciętnego zjadacza chleba. O premierze iPhone’a mówi się w przeglądach prasy i w telewizji śniadaniowej. Nie ma drugiego produktu technologicznego, który po premierze mógłby liczyć na tyle komentarzy osób niezwiązanych z branżą technologiczną.
Myśląc o Apple mamy w głowie iPhone’a i być może komputery Mac oraz iPady. Generalnie są to urządzenia. Nie ma raczej klientów, którzy marzą o Apple Music, czy dostępie do sklepu App Store. Jeśli coś rozpala wyobraźnię, jest to kawałek krzemu w pięknej obudowie.
Wszyscy czekamy na kolejny przełom od Apple, the next big thing. Komputer stacjonarny już dawno przestał być obiektem westchnień, iPod zasłużenie przeszedł do historii, iPhone jeszcze nie przestał być fajny, ale ma już dekadę i zdążył spowszednieć, a kolejne produkty - np. iPad i Watch - to raczej nisza w skali Apple.
Brakuje powiewu świeżości. Nowej technologii, o której dziś zupełnie nie myślimy, a bez której za kilka lat nie będziemy wyobrażać sobie życia.
Czy the next big thing to usługa? Czy jest nią serwis VOD od Apple?
Być może Apple nie ma pomysłu na kolejną rewolucję sprzętową, ale to nie znaczy, że nie umie prowadzić biznesu. Wyniki finansowe z każdym kwartałem zamykają usta malkontentom, ale kryje się wśród nich bardzo ciekawa informacja. Jak się domyślacie, mowa o usługach. W ostatnim kwartale przychody Apple wyniosły 61,1 mld dol., z czego 15 proc (9,19 mld. dol) zapewniły usługi. To prawie tyle, ile wyniósł łączny przychód ze sprzedaży Maków i iPadów.
Apple zarabia krocie na sprzedaży aplikacji w App Store, na przestrzeni dyskowej w chmurze iCloud, a także na Apple Music, za które płaci już ponad 40 mln subskrybentów. W usługach znajdziemy też Apple Books, Apple Podcasts, Apple News, czy aplikację Apple TV.
Czego brakuje? Serwisu VOD z prawdziwego zdarzenia. Skoro Apple Music okazało się godnym konkurentem Spotify, Apple Videos byłby rękawicą rzuconą w stronę Netfliksa.
Co mógłby mieć serwis VOD od Apple, by zwrócić na siebie uwagę?
Ciekawy kierunek rozwoju wskazuje Ryan Christoffel, który przytacza słowa Eddego Cue z Apple. Cue wspomina związek Steve’a Jobsa z Piksarem, a plany odnośnie serwisu VOD kwituje słowami, że „zapewniałby on podejście do technologii od nietypowej strony”.
Co to właściwie oznacza? Czy konkurent Netfliksa od Apple mógłby działać także poza ekosystemem Apple, ale oferować niespotykane funkcje na urządzeniach tej firmy? Byłoby to bardzo nietypowe zagranie, ale pozwoliłoby szybko zyskać dużą bazę klientów, a jednocześnie przekonać ich, że warto wybrać Apple TV do oglądania serwisu.
Gdzieś za iPhone’em tworzy się potężny konglomerat medialny w wydaniu Apple.
Mamy informacje (Apple News). Mamy wiedzę (Apple Books). Mamy rozrywkę (App Store, Apple TV, Apple Music). Wielu analityków wskazuje, że serwis VOD od Apple jest już tylko kwestią czasu. A taki serwis byłby przecież trzęsieniem ziemi. Apple nie tylko dystrybuowałby treści, ale najpewniej zająłby się tworzeniem własnych, wzorem Netfliksa. W końcu co to za serwis VOD bez ekskluzywnych treści? Pamiętajmy, że ekipa Tima Cooka mogłaby zrobić wszystko, bo czego jak czego, ale budżetu na produkcje filmowe i serialowe na pewno nie zabraknie.
Ten potężny konglomerat byłby jeszcze większym zagrożeniem dla innych producentów, znacznie większym od tzw. ekosystemu Apple. Swój ekosystem produktów ma wielu producentów, w tym np. Samsung.
A kto mógłby konkurować z Apple jednocześnie na polu elektroniki użytkowej i mediów/rozrywki?
Czy jest to Google? Poniekąd tak, ale sprzedaż urządzeń nie dorasta do pięt wynikom Apple. Microsoft? Wolne żarty. Sprzęty to nisza, a usługi rozrywkowe od zawsze były złe. Aż włos jeży się na głowie na wspomnienie Zune i Groove Music.
Konkurentem mogłoby być Sony, gdyby tylko współpraca między poszczególnymi pionami była ciaśniejsza. Mamy niesamowite dziedzictwo (Walkman, Discman, PlayStation), mamy urządzenia (telewizory, smartfony, odtwarzacze, konsole), a w końcu mamy bardzo prężne wydawnictwa: gier (Sony Computer Entertainment), filmów (Sony Pictures Entertainment) i muzyki (Sony Music Entertainment). W teorii jest więc wszystko, by zagrozić Apple, ale amerykanie nie patrzą w stronę Japonii, tylko robią swoje. A wpływów do kasy z każdym kwartałem przybywa.