Wpisanie uzależnienia od gier na listę zaburzeń może bardziej zaszkodzić niż pomóc
Pamiętacie, jak na początku stycznia WHO umieściło uzależnienie od gier wideo w klasyfikacji chorób i problemów zdrowotnych? Część naukowców nie zgadza się z takim postawieniem sprawy i uważa, że ten ruch może przynieść więcej szkód niż pożytku. Ale po kolei.
Na początku stycznia Światowa Organizacja Zdrowia opublikowała szkic beta Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych (ICD). To przydatna rzecz, która ustala pewne standardy i pomaga naukowcom na całym świecie porozumieć się ze sobą i wypracować wspólne definicje i zasady badania określonych zjawisk.
Według nowej definicji zaburzeniem jest przedkładanie grania nad inne czynności. Uzależnienie zaczyna utrudniać normalne funkcjonowanie i pełnienie ról społecznych — w pracy, w rodzinie, w szkole.
Hola, hola, WHO. Nie tak szybko.
Naukowcy z 34 różnych instytucji podpisali się pod artykułem, który zachęca WHO do przemyślenia wpisania uzależnienia od gier do klasyfikacji. Autorzy tekstu nie zaprzeczają temu, że nadmierne granie w gry może powodować problemy. Mówią raczej: Hej, WHO, wstrzymaj konie, potrzeba więcej badań, żeby ogłosić nową kategorię w ICD-11. Cokolwiek zostanie wpisane do ICD, będzie poparte najwyżej kilkoma przypuszczeniami.
W teorii wprowadzenie nowej jednostki w klasyfikacji ma ułatwić życie naukowcom, psychologom i psychiatrom. W praktyce może to życie utrudnić. Istnieje ryzyko, że takie wpisanie sprawi, że nikt nie będzie chciał patrzeć na problem z szerokiej perspektywy. Badania będą się ograniczać do tych prowadzonych pod kątem wąskich badań nałogów. To ograniczy dyskusję na temat tego, czy nadmierne granie należy traktować jako zaburzenie behawioralne samo w sobie, czy tylko jako objaw czegoś innego.
Jeśli coś raz zostanie oficjalnie uznane za chorobę, bardzo trudno to odkręcić. Są ludzie, którzy nadal powołują się na stary spis zaburzeń psychicznych i twierdzą, że homoseksualizm jest chorobą.
Chciałabym wierzyć, że skończyły się czasy, w których grom przypisuje się niemal demoniczną moc i odpowiedzialność za powodowanie zaburzeń psychicznych i budzenie nadmiernej agresji. A potem włączam telewizor i widzę, jak Donald Trump sugeruje, że przyczyną masakry w szkole są brutalne gry wideo i filmy albo patrzę na nowy mem facebookowy i już nie jestem niczego pewna.