REKLAMA

Poznajcie medialny start-up Bartłomieja Misiewicza - dezinformacja.net

Nowy portal Bartłomieja Misiewicza spełnia wszystkie kryteria polskiego start-upu. Jest głównodowodzący, który kilka tygodni temu odkrył, że będzie zajmował się dezinformacją i teraz jest już ekspertem w tym zakresie, czyniąc z niej zarazem swoją życiową misję. Jest też zamożny inwestor, który w sumie nie do końca wie, co się dookoła niego dzieje i nie do końca go to obchodzi, bo i tak większość pieniędzy, które rozdaje, to pieniądze publiczne. 

dezinformacja.net
REKLAMA
REKLAMA

Portal dezinformacja.net wita nas naruszeniem praw autorskich. Grafika tytułowa przedstawiająca polską prasę została zwędzona Wirtualnym Mediom (prawie byłoby mi ich szkoda, gdyby nie to, że sami czasem postępują w podobny sposób). Tylko Gazetę Polską, która przecież nie szerzy dezinformacji, przefotoszopowano na drugą okładkę Gazety Prawnej.

Idea portalu dezinformacja.net nie jest kompletnie głupia

Mnie tam nawet tego Bartłomieja Misiewicza trochę szkoda. Media grillują go i czepiają się chyba trochę nawet na wyrost. To znaczy - w sumie słusznie się go czepiają, tylko ten biedny Misiewicz pokutuje za - podejrzewam - z tysiąc jemu podobnych osób, które niedawno społecznie awansowano w całej Polsce. I za Platformy Obywatelskiej - jestem tego pewien - też takich Misiewiczów nie brakowało. No generalnie, choć szkoda mi chłopaka. Nie jego wina, że koryto samo się o niego upomina; trudno odmówić. Ale fanem, mimo wszystko, nie jestem.

Nie jestem też fanem webdesignerskich koncepcji Bartłomieja Misiewicza albo osoby, która pomagała mu w stworzeniu serwisu dezinformacja.net. Przyznam szczerze, że robiłem takie projekty na informatyce w gimnazjum (i to tylko dlatego, że w podstawówce nie mieliśmy informatyki). Pomijając kwestie techniczne, które budzą rozbawienie, słuszna wydaje się misja całego projektu.

Jestem przekonany, że głupie będzie tylko wykonanie

Idea dezinformacja.net wcale nie jest kompletnie głupia. Otóż Rosjanie bardzo mocno angażują się w tworzenie mediów w Polsce i w odróżnieniu od tych niemieckich - Panie Radzewicz - można je jednoznacznie ocenić w sposób negatywny.

To są propagandowe portale, często podszywające się pod te "patriotyczne", które prezentują rosyjski punkt widzenia, regularnie oparty na interpretacjach pokroju "takie mundury można kupić w każdym sklepie".

Identyfikacja i walka z taką dezinformacją, nie tylko Sputnikami, ale i mniejszymi blogami, portalami z "Kresy" w nazwie (jest ich kilka, któryś jest wybitnie prokremlowski), z komentarzami rosyjskich trolli, od których się roi na portalach - to jak najbardziej zadanie dla Ministerstwa Obrony Narodowej i fajnie by było, gdyby ktoś się tym wreszcie zajął. To w końcu wojna, tyle że informacyjna.

Problem w tym, że Pan Misiewicz nie będzie się tym zajmował.

On będzie wyłapywał Marka Krześnickiego z Bezprawnika chwilę po tym, jak PiS wymyśli sobie kolejną kretyńską ustawę. Będzie ganiał za redaktorami Dziennika Gazety Prawnej po tym, jak PiS znowu spróbuje dokonać gwałtu na sądownictwie. Będzie uganiał się za Tomaszem Lisem, Liberte!, Krytyką Polityczną, Oko.Press, Wyborczą, Rzeczpospolitą, a jak będzie potrzeba, to dopilnuje nawet Karnowskich.

Niestety, bazując na blisko półtorarocznym doświadczeniu, już teraz wiem, że to nie będzie walka z fake news.

Panie Misiewicz, to Wy jesteście fake news, to wy jesteście dezinformacją: Niezależna, Gazeta Polska, W Sieci, Telewizja Polska, TV Republika - wszystkie wydawnictwa związane z pana środowiskiem politycznym lub jego otoczeniem, nierzadko wprost należące do Prawa i Sprawiedliwości.

Czy skupienie mediów w niemieckich rękach to dobra sytuacja? Częściowo zgadzam się z Szymonem Radzewiczem, że nie, ale analizując ostatnie dwudziestolecie to nadal większa gwarancja niezależności, niż skupienie mediów w rękach partii politycznej.

REKLAMA

I podczas gdy Pan Misiewicz za sprawą swojego rozpadającego się portalu będzie walczył z "dezinformacją", czyli krytyką lub polemiką, co zresztą w ogóle nie jest zadaniem dla Ministerstwa Obrony Narodowej tylko dla rzecznika prasowego rządu, kremlowskie trolle dalej będą harcowały w najlepsze stawiając w polskim internecie kolejne blogi.

I nikt w MON się tym nie zainteresuje.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA