Twórcy gier - kopiujcie Resident Evil 7. Tak powinien wyglądać wyższy poziom trudności
Czym różni się „normal” od „hard” w zakładce poziomu trudności gry wideo? Najczęściej wytrzymałością przeciwników. Resident Evil 7 to wspaniały wyjątek od tej reguły. Grając w horror na szalonym poziomie trudności dostajemy niemal inną grę.
Szalony poziom trudności w Resident Evil 7 można wybrać dopiero po przejściu gry na „easy” lub „normal”. Wyjątkiem są egzemplarze kolekcjonerskie, które pozwalają od razu rozpocząć grę z modyfikatorem „madhouse”. Nie polecam jednak takiego rozwiązania.
Najpierw warto pokonać Resident Evil 7 na klasycznym poziomie trudności. Dopiero mając grę za sobą, można poznać i docenić ogrom zmian, jakie zostały wdrożone przez twórców w "madhouse".
Rozpocznijmy oczywistościami. Wymagający poziom trudności sprawia, że przeciwnicy są wytrzymalsi. Gracz zaczyna główkować, jak poradzić sobie z zagrożeniem. Szukając rozwiązania, odkrywa zupełnie nowy stopień skomplikowania rozgrywki.
To dzięki "madhouse"odkryłem, że zamachy łopatą ścigającego mnie oprawcy można ominąć… za pomocą przycisku skradania. Amunicji nie jest wiele, więc siłą rzeczy musiałem zostać mistrzem walki w zwarciu. Opanowałem blok, kontry i uniki.
Czas na konkrety. Resident Evil 7 na wymagającym poziomie trudności przeszło przez całkowitą zmianę aranżacji. Kluczowe przedmioty znajdują się w odmiennych miejscach. Inne drzwi są zamknięte. Inne otwarte. Szafy i regały skrywają nowe sekrety. Generalny remont!
Oznacza to, że nawet znając rozłożenie paczek z amunicją oraz apteczek w klasycznym Resident Evil 7, w „madhouse” nic to nie daje. Eksploracja rozpoczyna się na nowo. Układ przedmiotów, również tych kluczowych fabularnie, został całkowicie przetasowany.
Przykładowo, w normalnej wersji gry ważny klucz odnajdujemy zwiedzając posępny dom. W "szalonej" wersji zdobywamy go w zupełnie inny sposób. Musimy nabyć go za specjalne monety - „znajdźki” - ukryte w grze.
To wierzchołek góry lodowej. Zmieniło się także rozłożenie przeciwników. Byłem w szoku, gdy na pierwszym piętrze posiadłości znalazłem mojego oprawcę. Podczas wcześniejszej rozgrywki górne, lewe skrzydło budynku było wolne od jakiegokolwiek zagrożenia!
Kluczowi wrogowie dostali zupełnie nowe ścieżki patroli. Znajdują się w innych miejscach, a do tego dłużej ścigają bohatera. Doszło do tego, że przeciwnik dopadł mnie nawet wtedy, gdy wchodziłem do pomieszczenia z magnetowidem umożliwiającym zapis gry.
Przemodelowane zostały również walki z bossami. Przykładowo, konfrontacja w garażu na normalnym poziomie polegała na znalezieniu kluczyków do samochodu, a następnie kilkukrotnym (!) przejechaniu przeciwnika.
W „madhouse” jest zupełnie inaczej. Przede wszystkim - w miejscu, gdzie leżały kluczyki, teraz znajduje się skrzynka zamknięta na zamek. Trzeba znaleźć do niej wytrych. Co wcale nie jest łatwe, gdy po zamkniętym garażu goni nas szaleniec uzbrojony w siekierę.
Teraz najlepsze - gdy uporamy się już z zamkiem, wsiadamy do samochodu i przekręcamy kluczyk w stacyjce… boss wyrzuca nas z fotela. Następnie sam wsiada do pojazdu i próbuje nas rozjechać. Opadła mi szczęka. Rewelacyjna zabawa konwencją! To przecież dodatkowa praca włożona w nowy kod, animacje i dialogi.
To, co wyróżnia Resident Evil 7 w najbardziej wymagającym trybie, to brak punktów kontrolnych. Zero. Null. Nada. Jedynym sposobem na zachowanie rozgrywki jest zapis przy rozlokowanych w kilku miejscach magnetofonach.
Żeby nie było zbyt prosto, do wykonania zapisu potrzebna jest kaseta. To jednorazowy przedmiot, który ulegają zużyciu. Skończyły ci się kasety, a zaszedłeś naprawdę daleko? Cóż, twój pech, najwyraźniej zbyt lekkomyślnie nimi rozdysponowywałeś.
Dzięki tego typu zabiegom w Resident Evil 7 na najwyższym poziomie trudności gra się jak w gruntownie przebudowany tytuł. Inne przedmioty, inne zachowania przeciwników, przetasowane rozłożenie zasobów, zabawa konwencją oraz wymagające starcia - jest tutaj wszystko.
Jestem wręcz oczarowany tym, ile pracy włożyli twórcy Resident Evil 7 w „madhouse”. Zwłaszcza, że grę w tym trybie przejdzie zapewne nie więcej niż kilka procent wszystkich posiadaczy RE7. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałem się z tak skrupulatnym, pomysłowym i ciekawym podejściem do poziomów trudności.
Wielkie brawa dla Capcomu.