Patrzę na nowe dane dotyczące fragmentacji Androida i nie mogę przestać się śmiać
Google wielokrotnie obiecywało, że będzie trzymać w ryzach producentów urządzeń z Androidem. Snuto plano i przedstawiano kolejne pomysły, które miały poprawić udziały rynkowe Androida w jego najnowszej wersji… a to wszystko jak krew w piach.
Miesiąc w miesiąc Google udostępnia publicznie statystyki fragmentacji Androida. To dane przeznaczone dla deweloperów, ale ponieważ są dostępne dla wszystkich na stronie developer.android.com, to na początku każdego kolejnego miesiąca omawiam zmiany w układzie sił.
W świecie Androida bez zmian.
Podobny cykl omawiający udziały rynkowe przeglądarek internetowych prowadzi na łamach Spider’s Web mój imiennik, czyli nasz redaktor prowadzący Piotr Barycki. W lutym 2016 roku w obu przypadkach nie widać większych zmian - udziały rynkowe Androida nie zmieniły się prawie w ogóle.
Udziały rynkowe Androida 6.0 Marshmallow to dla Google’a istna kompromitacja. Zaledwie co setne urządzenie, które łączyło się w tygodniu kończącym się datą 1 lutego 2016 roku z Google Play, pracuje pod kontrolą najnowszej wersji systemu. 99 proc. smartfonów i tabletów z Androidem napędza przestarzałe oprogramowanie.
Od premiery Androida 6.0 minęło już kilka miesięcy.
Sklepowe półki pełne są smartfonów z przestarzałym Androidem, a producenci nadal są opieszali w przygotowaniu aktualizacji. Nawet jeśli po kilku miesiącach od premiery czystego Androida pojawiają się zaktualizowane dystrybucje wyposażone w nakładki, to tylko dla kilku wybranych modeli.
Użytkownicy większości smartfonów i tabletów mogą obejść się smakiem. Póki nie zadba o nich producent, który często ma związane ręce przez operatorów zatwierdzających aktualizacje na brandowanych urządzeniach, omijają ich usprawnienia i dodatkowe funkcje przygotowane przez programistów z Mountain View.
Dla zobrazowania sytuacji można wspomnieć o tym, że z Androida 6.0 korzysta ponad dwukrotnie mniej urządzeń, niż z… Androida 2.3 Gingerbread.
Okres świąteczny nie przyniósł w tabeli większych zmian, a w styczniu użytkownicy też nie porzucali masowo starszych wydań Androida na rzecz wydania o nazwie kodowej Marshmallow. Dzisiaj Android 6.0 kontroluje mizerne 1,2 proc. rynku i to zaledwie 0,5 p.p. wzrostu w porównaniu do poprzedniego miesiąca.
System w wersji Froyo ma od miesięcy zaledwie ułamek procenta udziałów rynkowych, a teraz to tylko 0,1 proc. Froto to też jedyna wersja, która jest mniej popularna od… Androida 6.0. Wszystkie inne Androidy od Gingerbreada aż po wersję Lollipop napędzają, licząc je oddzielnie, więcej sprzętów niż Marshmallow.
W kilka miesięcy po premierze Androida 6.0 nadal największy przyrost użytkowników ma starszy o rok Android 5.0 Lollipop.
Nawet licząc wspólnie oba wydania Lollipopa oznaczone numerami 5.0 i 5.1 nie przebija on popularnością KitKata. Należy też zauważyć, że jako jedyny prócz nowszego Marshmallowa zyskuje udziały rynkowe - obserwujemy tu wzrost z 32,6 proc. do 34,1 proc.
Lollipop mimo wzrostów nadal nie dzierży miana najpopularniejszej wersji zielonego robota będącej w użyciu. Pierwsze miejsce ciągle należy do prezentowanego w 2013 roku (!) Androida 4.4 KitKat. To z tego wydania korzysta statystyczny użytkownik.
Miałem nosa wkładając wszystkie obietnice Google’a między bajki - lepiej nie będzie, bo lepiej już było.
Android KitKat stracił przez miesiąc zaledwie 0,6 pkt. proc. i teraz w tabeli widzimy wynik na poziomie 35,5 proc. Wszystkie trzy wydania Jelly Bean liczone łącznie kontrolują 23,9 proc. rynku, czyli o 0,8 pkt. proc. mniej niż na początku stycznia 2016 roku.
Niewielkie straty liczące w dziesiątych częściach procenta zaliczył też Android 4.0 Ice Cream Sandwich, który ma niewiele mniejsze udziały w rynku Androida - 3 proc. - od Gingerbreada kontrolującego 2,7 proc. To uderzające, że oba systemy mają więcej rynku niż Marshmallow.
Gigant z Mountain View może i jest najwyżej wycenianą firmą świata, ale nie umie zapanować nad producentami instalującymi zielonego robota na swoich sprzętach, a niewielkie udziały rynkowe Androida 6.0 to symptom szerszego problemu.
O tematyce fragmentacji Androida pisałem niejednokrotnie na Spider’s Web, a miesiąc temu pod wpisem dotyczących fragmentacji wywiązała się zażarta dyskusja. Zachęcam zresztą do zapoznania się z wynikami fragmentacji Androida z początku 2016 roku przed udaniem się do sekcji komentarzy poniżej.
Nie jest tajemnicą oczywiście, że model udostępniania oprogramowania przez Google’a partnerom jest jedną z głównych przyczyn istnienia fragmentacji. Składa się na nią też masa innych czynników, a niektóre pomysły Google’a problem niwelują - ale zamiatanie go pod dywan nie sprawi, że zniknie.
Z liczbami po prostu ciężko dyskutować. Statystycznie rzecz ujmując, sprawdzając wersję oprogramowania w tablecie lub smartfonie losowo wybranego konsumenta, prędzej można natknąć się na w tym roku sześcioletniego (!) Androida 2.3 Gignerbread niż na Marshmallowa sprzed kilku miesięcy.
W perspektywie zbliżającej się premiery następcy Marshmallowa udziały rynkowe Androida nie tylko zakrawają o kpinę, ale wzbudzają na mojej twarzy uśmiech politowania wymieszany z wyrazem niedowierzania...