Po wycieku zdjęć nagich gwiazd może nas zalać fala amatorskich fotek. W ramach… solidarności z poszkodowanymi
Takie akcje jak ta dzisiejsza są bolesne dla wielu osób, ale… w sumie to dobra lekcja dla nas wszystkich.
Wyciek dziesiątek zdjęć z nagimi, znanymi aktorkami i artystkami wbrew pozorom ma swoje dobre strony.
Oczywiście nie chciałbym być teraz na miejscu pań, których nagie fotki gonią po całym Internecie od kilku godzin. To niezręczna sytuacja, gdy zdjęcia, które zrobiliśmy z myślą o ukochanej osobie widzą wszyscy internauci. Jednak mamy tu do czynienia z lekcją, która może uświadomić wielu, nie tylko młodych osób na temat tego, jak działa chmura i tworzenie automatycznej kopii zdjęć.
Z jednej strony szkoda, że uczymy się tego na wpadce m.in. Jennifer Lawrence i Kate Upton, ale z drugiej dobrze, że nie padło tym razem na zwykłe dziewczyny, którym ktoś postanowił zrobić psikusa. Gwiazdy Hollywood bez wątpienia przeżywają, to co dzieje się obecnie w Sieci. Nie wierzę, że można się odciąć od tematu, który wałkują wszystkie media. Jednak są to osoby doświadczone i mocne psychicznie. Każdego dnia walczą z narwanymi fanami, wścibskimi reporterami i stalkerami.
Gdyby dzisiejszy przeciek dotyczył nie gwiazd kina, a grupy uczennic jednej z amerykańskich szkół akcja mogłaby zebrać smutne żniwo. Nie zdziwiłbym się gdyby ktoś zrobił sobie krzywdę. Taka sytuacja to olbrzymie emocje, które nie każdy jest w stanie udźwignąć.
Historia celebrytów może uświadomić zwykłych użytkowników o tym, że ich dane mogą być automatycznie wysyłane do chmury. Co jest jednoznaczne z tym, że dostęp do nich jest możliwy z każdego urządzenia komputerowego podłączonego do globalnej sieci. Teoretycznie dane są zabezpieczone przed nieautoryzowanym dostępem, ale na tego typu zabezpieczeniach nie można nigdy w 100% polegać. Jak nie zawiedzie słabe hasło, to system jego resetu… Wpadka zawsze jest możliwa.
Moje dokumenty to prywatne dane, ale zdjęcie twoich cycków już nie.
Akcja z fotkami nagich aktorek ma jeszcze drugie dno. Są to pozorni obrońcy prywatności w Sieci. 4Chan - serwis, w którym opublikowano pierwotnie zdjęcia - zawsze mówi jednym głosem gdy mowa o ochronie prywatności w Internecie. Ostro krytykowano tam działania NSA, które zdemaskował Edward Snowden.
Niestety internauci kierują się podwójną moralnością. I krzyczą jak dzieci, które dostały lanie, gdy tylko amerykańskie agencje rządowe dobierają się do prywatnych danych zwykłych użytkowników. Ekipa z 4Chana nie widziała nic złego w uzyskaniu dostępu do zdjęć z cyckami i tyłkiem Jennifer Lawrence. Co więcej, społeczność serwisu robiła zrzutkę pieniędzy dla osoby, która dotarła do zdjęć i kupowała od niej kolejne partie nagich fotek.
Internet nie pierwszy raz kieruje się podwójną moralnością. Jeśli ktoś chce zajrzeć do naszych danych to jest złym urzędasem, który wkłada nos w nieswoje sprawy. Jednak wystarczy, że ktoś wykradnie nagie foty Kate Upton to społeczność tego samego serwisu krzyczy jednym głosem: “Weź moje pieniądze i daj mi te cycki!”.
Dzień bez cycków to dzień stracony?
Jakby w dzisiejszym wydaniu internetu było mało cycków, 4Chan postanowił sprowokować jeszcze jedną akcję z golizną w tle.
Próbowano zainicjować trend, w którym fanki gwiazd, których prywatne fotki ujrzały światło dzienne, będą solidaryzować się z poszkodowanymi. Utożsamianie to ma polegać na wpuszczeniu do Sieci własnych nagich fotek. Takie zdjęcia należy publikować z tagiem #LeakForJLaw - na znak solidarności z Jennifer Lawrence.
Jeszcze za wcześnie, aby ocenić, czy akcja wypali.
--
Wszystkie zdjęcia pochodzą z Shutterstock.