Mam wrażenie, że Google udostępniło nieprzemyślaną, zrobioną na siłę betę w postaci Androida 4.2
Matias Duarte wydawał się właściwą osobą na stanowisku osoby odpowiedzialnej za User Experience Androida. Zaczynam mieć jednak wątpliwości, bo po zachwytach nad Androidem 4.0 i 4.1 przyszła pora na otrzeźwienie - Android 4.2 wydaje się sporym krokiem wstecz, zwłaszcza w kwestii spójności i wygody. Mam wrażenie, że Google udostępniło nieprzemyślaną, zrobioną na siłę betę.
Gdy debiutował Android 4.0 Ice Cream Sandwich wiele osób, łącznie ze mną, zachwyciło się tym, jak wielkiego skoku dokonało Google. Z Androida 2.3, wyglądającego trochę jak kopia iOS, trochę jak systemy sprzed lat, interfejs nagle zamienił się w nowoczesne, futurystyczne i minimalistyczne małe dzieło. Duarte chętnie udzielał wywiadów, w których opowiadał, że 4.0 jest zerwaniem z przeszłością, a przy tworzeniu skupiono się na prostocie, przejrzystości i tym, by interfejs nie nie przeszkadzał, a budził emocjonalne przywiązanie. Wtedy to się udało, i choć w systemie wciąż było mnóstwo niespójności i nielogiczności, to były małe - na tyle, by nie zakłócać ogólnego efektu “wow”.
Android szedł w świetnym kierunku, a Duarte obiecywał, że w miarę upływu czasu niedociągnięcia będą poprawiane. Teraz jednak okazuje się, że kolejna wersja Androida nie tyle skupiła się na niedociągnięciach - takich na przykład, jak różne rozmiary ikon - a na przemeblowaniu, dodaniu nowych funkcji i sprawieniu, że jest mniej logicznie.
Nie mam pojęcia, kto wpadł na “genialny” pomysł dodania widżetów na ekran blokady, ale jest to pomysł tragiczny. O ile ciężko było przez te kilka lat przyzwyczaić użytkowników do widżetów na pulpicie, o tyle do tych na lockscreenie będzie niemal niemożliwością. Teraz użytkownik otrzymuje trzy - TRZY! - warstwy, w których może wchodzić w interakcję z aplikacjami i treściami. Pulpit z ikonami i widżetami, menu aplikacji ze skrótami do wszystkich aplikacji oraz widżetami i nieszczęsny lockscreen z dostępem do treści z aplikacji na widżetach (np. z Gmaila) oraz aparatem.
Co dzieje się na locscreenie nie wiedzą pewnie nawet najstarsi górale:
Wcześniej było prościej: lockscreen był jednym ekranem, a jedynymi niestandardowymi akcjami do wykonania było przesunięcie palca by włączyć aparat lub rozwinięcie belki powiadomień. Teraz ekran blokady ma dodatkowe ekrany, które przesuwa się w bok, a wykonanie tego rozwiązania woła o pomstę do nieba. Paski pojawiające się po naciśnięciu klawisza blokady, mające wskazywać, że coś jest na bocznych ekranach, nijak nie pasują do ascetycznego wyglądu poprzednich wersji - są zaokrąglone i takie... gingerbreadowe. Poza tym czasem przewijanie ekranu blokady po prostu nie działa i trzeba zrobić to ponownie.
Odświeżono wygląd niektórych miejsc i dodatków w systemie, na przykład zegara na ekranie blokady i zegara z alarmami. Oba wyglądają, jakby ktoś żywcem przeniósł je z innego systemu. Ascetyczny, bardzo “holo” wygląd zegara został zastąpiony czymś takim:
a budzik wygląda teraz dziwnie, zwłaszcza z tymi czerwonymi wstawkami, które tkwią oderwane od całej reszty stonowanego systemu i rażą w oczy:
Zresztą spójrzcie na te czcionki i porównajcie do poprzednich:
zwróćcie uwagę na czytelność całości i teraz powiedzcie mi, dlaczego klawiatura przy budziku czy minutniku tak bardzo różni się od klawiatury dialera:
Zauważcie też, że sam zegar ma dwie belki nawigacyjne - na górze i na dole. Google samo przeczy własnym wytycznym.
Mam wrażenie, że grupa odpowiadająca za spójność, w kierunku której wydawał dążyć Android, została zastąpiona przez grupki deweloperów odpowiadających za poszczególne aplikacje, którzy nie kontaktują się ze sobą. Rozumiem, że np. budzik ma inny sposób ustawiania godziny, bo Google chce odejść od popupów, ale bez przesady!
Z utrudniających życie rzeczy warto zauważyć, że na przykład skróty ustawień dostępne z paska powiadomień też bywają nielogiczne. Dlaczego ustawienie sieci komórkowej po kliknięciu przenosi do “Użycia danych”, a nie ustawień sieci komórkowych, skoro każdy inny skrót prowadzi do ustawień właśnie?
Galerie synchronizowane za pomocą Picasy/Google+ wciąż nie są edytowalne, za to zyskały funkcję udostępniania w trybie offline. Niektóre ikony preinstalowanych aplikacji zmieniły się na bardziej dopracowane - według mnie na brzydsze, ale to rzecz gustu. Za to nowa aplikacja aparatu woła o pomstę do nieba.
Sama idea jest super - sterowanie ustawieniami jednym palcem, w interfejsie opartym na okręgu, jest wygodne i sprawdza się podczas wykonywania zdjęć jedną ręką. Problem w tym, że sprawiając by obsługa jedną dłonią była przyjaźniejsza, zrobiono przy okazji coś odwrotnego. W Androidzie 4.2, by zrobić zoom, trzeba użyć multitoucha. Spróbujcie zrobić to jedną dłonią gdzieś na spacerze. Powodzenia.
Sam design elementów też pozostawia sporo do życzenia. Nie wiadomo dlaczego, Google postanowiło używać częściej okręgów. Okręgiem jest znacznik ostrzenia w aparacie, na podstawie okręgu stworzono też stoper w Zegarze. Tyle, że nie pasuje to do większości elementów systemu opartych na prostych liniach.
Jednak aparat byłby jeszcze do zniesienia, gdyby nie sposób, w jaki wyświetla obraz. Podgląd przy robieniu zdjęcia nie odpowiada realnemu zdjęciu - podgląd jest w powiększeniu. Tzn. robiąc zdjęcie doznaje się dziwnego uczucia, że mamy jakiegoś zooma, jednak po próbie oddalenia okazuje się, że zoom nie jest aktywny. Jednak po zrobieniu zdjęcia na podglądzie wychodzi, że zdjęcie obejmuje jednak większą perspektywę. Okropna i niekomfortowa rzecz niemal uniemożliwiająca wykonanie przemyślanego zdjęcia! Pewnie wynika to z tego, że próbowano "rozciągnąć" aparat na pełny ekran (i tak jest, sprawia to niezłe wrażenie), jednak w przypadku, gdy wykonywane zdjęcia mają inne proporcje okazuje się to kiepskim pomysłem.
Nie wiem też na przykład dlaczego na Nexusie 7 mam teraz dwa rozwijane paski, a na Galaxy Nexusie tylko jeden z opcją przejścia do kart skrótów. Na tablecie, jeśli rozwinę górną belkę bardziej z lewej strony, rozwijam tradycyjny pasek powiadomień. Jednak jeśli spróbuję zrobić to samo bardziej na prawo, rozwijam pasek skrótów. I niech przypadkiem się nie zapędzę za bardzo w drugą stronę, zwłaszcza w pionowym układzie, bo dostanę nie to, co chciałam. Rozumiem, że tablet większy i UI ma swoje prawa, ale naprawdę - dwa paski rozwijane z górnej belki?
Dostrzegam coraz więcej elementów, które utrudniają korzystanie z Androida 4.2, które są niespójne i które mogą poskutkować tym, że nowi użytkownicy zrażą się do systemu. A to dopiero dwa dni z Androidem 4.2... Mimo, że lubię ten system, to teraz ta sympatia mocno się zmniejsza.
P.S. muszę odwołać moje wcześniejsze słowa o klawiaturze i panoramach w Androidzie 4.2, choć nie mam pojęcia, dlaczego przedwczoraj nie działały. Panoramy po jednym dniu zaczęły działać poprawnie, i mogę oglądać je z pierwszej osoby, chociaż czasem jeszcze pojawia się błąd. Panoramy z Photo Sphere robi się genialnie prosto i wygodnie i funkcja ta bije Photosynth z Windows Phone kompletnie. Zwłaszcza, że w przeciwieństwie do Photosynth, jest preinstalowana w aparacie, a do odtworzenia na komputerze nie wymaga wtyczki Silverlight. Jednak ma też minus w stosunku do konkurenta: panoramą w 3D z Photo Sphere da się podzielić jedynie na Google+ i do Map, niestety nie do innych sieci społecznościowych.
Klawiatura obsługuje pisanie za pomocą przesunięć z polskim słownikiem, który jest dosyć imponujący. Pisanie w ten sposób jest wygodne i szybkie, ale trzeba się do niego przyzwyczaić.