10 rzeczy, które wyniosłam z debaty o ACTA
Co wyniosłam z debaty o ACTA:
1. W sensie merytorycznym nic. Pisał o tym Przemek Pająk i mogę się pod tym podpisać.
2. Twitter staje się popularny w Polsce.To z mojego punktu widzenia, czyli kogoś, kto interesuje się serwisami społecznościowymi, bardzo znaczne. Twitter przenosi się do polskiego mainstreamu i jest używany już jako pełnoprawny, szybki i publiczny kanał komunikacyjny. W najgorętszych momentach tweety z hastagiem #debataACTA miały około miliona odbiorców, a sam hashtag znalazł się w czołówce trendów światowych.
3. Chociaż debata miała być ogólnodostępna, to nie była i wstyd, że nie udało się zapewnić porządnego strumieniowania. Raz, że tvpparlament.pl, która miała podobno oficjalną relację, wymusza do działania wtyczkę Silverlight od Microsoftu. Wiem, że Linux to 1,5 procenta wszystkich systemów operacyjnych, ale fakt faktem, że nie miałam możliwości oglądania oficjalnego strumienia. Z dodatkiem Moonlight nie działało. Dostępny był jeszcze stream na Facebooku Kancelarii Premiera, który ciął niemiłosiernie, podobnie zresztą jak streamy na TVN24 czy gazeta.pl. Wszystko cięło, zrywało, a minister Boni mówił, że to ataki hakerskie. To było jednak tylko przeciążenie, bo widocznie nikt nie spodziewał się takiego zainteresowania. Wstyd, bo jeśli chce się robić debatę publiczną dostępną przez internet, to trzeba zapewnić stabilny dostęp dla internautów. No i używanie Silverlighta dużo mówi o otwartości.
4. Internauci mieli mieć możliwość zadawania pytań, a realnie wyszło jak zwykle. Odpowiedzi nie było, pani czytała wybrane tweety czy wiadomości z Facebooka i na tym w sumie ograniczył się dialog z internetem.
5. Nikt u nas nie umie debatować, a większość zaproszonych gości skorzystała z możliwości opowiedzenia o sobie, zamiast mówić konkretami. Premier powtarzał w kółko to samo. Poruszono zylion tematów, ale żadnego konretnego.
6. Uczymy się korzystać z mediów społecznościowych jako narzędzia, które ma jakieś znaczenie. Obserwując komentarze na Twitterze, IRC i Facebooku pozytywnie zaskoczyło mnie to, że większość z nich trzymała poziom i była kulturalna. Szczerze mówiąc, spodziewałam się incydentów z przekleństwami, bluzgami itp., a tego było mało.
7. Pamiętacie zeszłoroczne dyskusje o tym, czy bloger ma siłę, pełni funkcję dziennikarza, czy powinien być objęty takimi samymi prawami, jak dziennikarze i te wszystkie kłótnie blogerów z dziennikarzami, które odbywały się pod szyldem debat? Do niczego one nie prowadziły oprócz znudzenia tematem, bo obie strony nie słuchały się nawzajem. Dzisiejsza debata była utrzymana w dokładnie tym samym stylu.
8. W związku z powyższym uważam, że obecny stan rzeczy zostanie utrzymany, obie strony będą wiedziały swoje, a własność intelektualna, prawo autorskie itp. pozostaną niezdefiniowane i wciąż po staremu.
9. Dowiedziałam się, czym zajmują się na co dzień dziesiątki osób zaproszonych na debatę.
10. Wszyscy jesteśmy hakerami.
Nic więcej nie wyniosłam.