REKLAMA

Już wiadomo czemu Eric Schmidt musiał odejść ze stanowiska CEO Google'a

Schmidt_D9
Już wiadomo czemu Eric Schmidt musiał odejść ze stanowiska CEO Google’a
REKLAMA

Kiedy pod koniec stycznia ogłoszono, że Eric Schmidt odejdzie w kwietniu ze stanowiska CEO Google'a przedstawiliśmy trzy powody, które według nas pchnęły do tego założycieli firmy: Page'a i Brina - nieudane przejęcie Grouponu, niekonsekwencja w rozmowach z Chinami oraz przeoczenie i następnie porażki w internecie społecznościowym. Dziś już wiemy, który z tych powodów był decydujący - potwierdził go sam Schmidt na konferencji D9 - chodziło o brak sukcesu w Web 2.0.

REKLAMA

Schmidt, dzisiaj 'prezes wykonawczy' Google'a, szczerze odpowiadał na pytania Walta Mossberga i Kary Swisher na corocznej konferencji serwisu AllThingsDigital - D9 (cyfra zmienia się każdego roku) i z rozbrajającą wręcz szczerością stwierdził, że zawalił sprawę na rynku społecznościowego internetu: - Wyraźnie wiedziałem, że muszę coś zrobić, ale nie udało mi się to - wypalił Schmidt, potwierdzając tym samym powód swojego odejścia. Można więc domniemywać, że nowo-stary CEO - Larry Page będzie się starał ten błąd Schmidta naprawić i można spodziewać się wzmożonej ofensywy Google'a na rynku Web 2.0.

Schmidt wyraźnie dał do zrozumienia gdzie tkwi siła Web 2.0 dla Google'a - w zdobyciu informacji kim są użytkownicy i ich przyjaciele, co mogłoby się przełożyć na lepsze informacje zwrotne im dostarczane. - W świecie online musisz wiedzieć z kim masz do czynienia - mówił Schmidt i aż dziw bierze, że wykazuje się takim zrozumieniem potencjału Web 2.0 mając na względzie łańcuszek porażek Google'a pod jego sterami na tym polu.

Co więcej, Schmidt wydaje się świetnie diagnozować aktualną sytuację na rynku internetowym, który według niego zdominowany jest przez 'gang czterech', czyli Google'a, Facebooka, Amazon i Apple. - Nigdy wcześniej nie było równocześnie czterech firm, które rosłyby wspólnie w takim tempie - opowiadał Schmidt. Jak można zauważyć, w 'gangu czterech' brakuje Microsoftu, który według Schmidta nie bierze udziału w rozwoju usług internetowych nowego typu. - Microsoft to wciąż głównie Windows i Office.

Słowa Erica Schmidta, choć wyjątkowo szczere jak na standardy wśród najbardziej prominentnych przedstawicieli firm z 'gangu czterech', nie mogą dziwić. Żaden bowiem z rozlicznych projektów Google'a w Web 2.0 nie osiągnął sukcesu. Najbliżej był Orkut - projekt serwisu społecznościowego zbliżonego charakterem do Facebooka (któremu notabene patronował poprzedni i aktualny CEO - Larry Page). Mimo tego, że Orkut stał się popularny w niektórych miejscach naszego globu, np. w Ameryce Południowej, to nigdy nie wyszedł poza lokalny fenomen.

Jeszcze gorzej było z rewolucyjnym na pierwszy rzut oka projektem Wave. Praca, komunikacja i rozrywka w czasie rzeczywistym pomiędzy użytkownikami internetu okazała się mało atrakcyjne dla przeciętnych użytkowników internetu. Dla nich Wave okazał się zbyt trudną usługą i Google zdążył już ją wycofać. Prawdopodobnie podobny los czeka inną usługę społecznościową Google'a - Buzz, który miał być odpowiedzią na rosnące znaczenie mikroblogów (Twitter) oraz tzw. streamingu (Facebook). Mimo zespojenia usługi z wielce popularnym Gmailem, po początkowym zainteresowaniu Buzz zamiera. Na domiar złego projekt był obarczony błędami, co skutkowało szeregiem pozwów przeciwko Google'owi o naruszenie dóbr osobistych.

Najprawdopodobniej dzisiaj Google oficjalnie uruchomi przycisk +1, który po fazie testowej tylko przy wynikach wyszukiwania ma być także udostępniony w formie przycisku na stronę internetową. Klikając w niego użytkownicy podwyższaliby umiejscowienie materiałów z konkretnej strony we własnych wynikach wyszukiwania. Oprócz tego, informacja o kliknięciach w +1 wyświetlałyby się przy wynikach wyszukiwania kontaktów z Gmaila. Projekt wydaje się być ciekawy, ale podobnie jak w przypadku Buzza raczej odtwórczy. +1 to po prostu klon przycisku Like Facebooka, tyle że usadowiony w infrastrukturze innych usług Google'a.

REKLAMA

Na D9 Schmidt przyznał także, że Google próbował nawiązać partnerstwo z Facebookiem, ale Zuckerberg odrzucił propozycję wybierając ofertę Binga od Microsoftu. Wynikiem tego jest od niedawna to, że 'like'i' Facebooka pokazują się przy wynikach wyszukiwania w Bingu. To bezpośrednie zagrożenie dla Google'a.

Schmidt musiał odejść bo nie dał rady w Web 2.0. To z pewnością oznacza, że pod kierownictwem nowego CEO firma zamierza naprawić te błędy. Może więc w końcu doczekamy się Google Me, o którym plotkuje się od dobrych dwóch lat. Miałby to być społecznościowy serwis Google'a, który połączyłby większość jego usług w społecznościowy stream informacji o znajomych. A może Page wymyśli jeszcze coś innego.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA