REKLAMA

The Social Network - genialny film o genialnym socjopacie

friends_without
The Social Network – genialny film o genialnym socjopacie
REKLAMA

Film Finchera miał przedstawiać historię powstania Facebooka z punktu widzenia jednego ze współzałożycieli firmy, z którym Zuckerberg ostatecznie spotkał się na sali sądowej. Wcale jednak nie jest paszkwilem na najmłodszego miliardera świata. Filmowy Zuckerberg da się lubić.

REKLAMA

Idąc na pokaz The Social Network obawiałem się dwóch rzeczy. Po pierwsze, że film (w końcu wchodzący na ekrany w aurze skandalu) będzie po prostu mierną próbą wykorzystania popularności Facebooka i sławy Zuckerberga. Po drugie, że moja dziewczyna wynudzi się jak mops, zasypana drętwymi dialogami składającymi się z geekowskiego bełkotu.

Nic z tych rzeczy. The Social Network to nie jest film ?o Facebooku?, klepaniu tysięcy linii kodu, odbywaniu dziesiątków spotkań z inwestorami, o hartowaniu się starupowej stali. To jest film o bezczelnym geniuszu z zerową inteligencją społeczną. Człowieku, który rzuca w kąt wszystko, co tylko stoi na drodze do realizacji Celu. A gdy ten cel osiąga, orientuje się, że to zbyt mało, by być szczęśliwym.

To prawda, że twórca Facebooka został sportretowany w filmie jako ktoś, z kim pewnie nie umówilibyście się na piwo. Bywa cyniczny; mówi innym prosto w twarz, co o nich myśli; słucha tylko tych, których sam uzna za mądrzejszych od siebie. Jednocześnie jednak jest genialny, a do tego... ludzki (co umiejętnie ukrywa aż do ostatniej sceny). Na tle filmowego Zuckerberga jego byli (niedoszli?) wspólnicy, z którymi spotyka się na sali sądowej są po prostu mali.

Poza tym, The Social Network jest najzwyczajniej w świecie bardzo zabawny. Rewelacyjne dialogi w połączeniu z bardzo dobrą grą odtwórcy głównej roli, Jessie Eisenberga, zapewniają mnóstwo dobrej zabawy. Błyszczy Justin Timberlake obsadzony w roli Seana Parkera - założyciela Napstera, którego przez część historii Zuckerberg traktuje jak mentora. Jedna z najlepszych scen filmu to ta, w której bracia Winklevoss (ci od HarvardConnect vel ConnectU) idą na skargę do rektora Harvardu, brawurowo zagranego przez Douglasa Urbanskiego. Ale to już musicie zobaczyć sami.

REKLAMA

A jest na co popatrzeć i czego posłuchać. Mistrzowskie połączenie zdjęć w technice tilt-shift i dynamicznej muzyki (za którą odpowiada Trent Reznor) w scenie wyścigu wioślarskiego (bracia Winkelvoss są nie tylko twórcami HarvardU, ale i członkami amerykańskiej drużyny olimpijskiej) przyprawia o szybsze bicie serca nawet kogoś tak nieczułego na uroki profesjonalnego sportu jak ja.

Jeśli oczekujecie dokumentu pokazującego obiektywnie historię powstania Facebooka, będziecie zawiedzeni. Jeśli jednak chcecie po prostu dobrze się bawić przez bite dwie godziny, idźcie na The Social Network koniecznie. I zabierzecie ze sobą żony, mężów, dziewczyny i chłopaków. Nie będą się nudzić, nawet jeśli nie śmieszy ich, że ?640KB powinno wystarczyć każdemu? - gwarantuję.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA