Tatry zyskają nową atrakcję turystyczną. Niektórzy łapią się za głowę
"Stalowy kolos" ma przyciągnąć turystów, ale może odstraszyć ptaki i inne zwierzęta. Władze odliczają dni do startu, a część mieszkańców i ekologów pełna jest obaw.

- Jeśli ktoś mówi ci: "to się nie uda", pamiętaj, że to są jego granice, nie Twoje – napisała niedawno Anita Żegleń, wójt gminy Poronin, wrzucając zdjęcia nowej inwestycji pod Tatrami.
SkyWalk Serce Poronina to, jak opisuje inwestor, „niezwykła ścieżka w chmurach u szczytu Tatr”. Otwarcie zaplanowano na pierwszą połowę kwietnia. Odwiedzający konstrukcję turyści mogą liczyć na ponad 80 m2 „siatki w chmurach”, 2 zjeżdżalnie, szklany taras o powierzchni 75 m2 oraz drewnianą ścieżkę o łącznej długości 854 m.
„Serce Poronina zostało zaprojektowane z pokorą wobec tradycji, historii, krajobrazu i miejsca” – deklaruje inwestor.
W pełni szanuje okolicę i w żaden sposób jej nie narusza. Z większości miejsc ścieżka jest prawie niewidoczna. Mimo to, ze swoich punktów widokowych dostępnych dla wszystkich - bez względu na wiek czy fizyczne ograniczenia, oferuje niespotykane panoramiczne widoki na wieniec masywu tatrzańskiego – czytamy na stronie.
Chociaż nie brakuje pozytywnych opinii, to część mieszkańców i turystów nie podziela entuzjazmu. „Tam widok i tak był piękny. Nie trzeba było go poprawiać” – pisze jedna z komentujących wpis pani wójt. „Paskudzicie krajobraz” – dodaje Górski Dom Kultury.

Radosław Ślusarczyk z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot w rozmowie z zakopiańską "Wyborczą" obawia się, że wysoka konstrukcja może mieć negatywny wpływ na przyrodę. Ścieżki przebiegać będą w końcu obok koron drzew, gdzie ptaki mają swoje gniazda.
- Ptaki potrzebują spokoju do życia i wychowywania potomstwa. W takich miejscach, gdzie masowa turystyka dominuje, nie znajdziemy ich. To będzie biologiczna pustynia, pozbawiona dzikiej przyrody. Wielkie inwestycje, które w teorii mają łączyć człowieka z naturą, w praktyce ją niszczą – stwierdza.
Tego typu wysokie konstrukcje, które mają przyciągać turystów spragnionych ekstremalnych wrażeń i widoków, stają się normą
I to nie tylko w górach, bo nawet miasta chcą mieć swoje wieże widokowe. Niedługo stanie taka w Łodzi.
Komentująca wpis wójt gminy Poronin trafiła w sedno – i bez wieży widokowej krajobraz może zapierać dech w piersiach. Tyle że to już nie wystarczy. Trzeba więcej, wyżej, mocniej i lepiej. Bez umiaru. Czy ktoś zachwyci się drogą prowadzącą do wieży, kiedy w perspektywie będzie spacer po przeszklonym tarasie albo zjazd zjeżdżalnią? Niby jedno drugiemu nie przeszkadza, ale nagle w kontakcie z naturą ta przestaje mieć znaczenie. Nie liczą się pojedyncze kwiaty, drzewa, przelatujące ptaki – liczy się adrenalina, którą dostarcza każda kolejna i ta sama wieża widokowa.
Władze kolejnych patrzą na sąsiadów i dochodzą do wniosku, że trzeba grać w tę grę i tym przyciągnąć turystów. Obok mają wieżę widokową? To my most wiszący, najdłuższy w regionie! U nich wieża jest wysoka? To u nas będzie wyższa. I tak w kółko, bez umiaru. A to gra, w której nie da się wygrać, za to stracimy wszyscy – patrząc na powbijane w ziemię konstrukcje, które przysłonią wszystko.