REKLAMA

W kilku rejonach świata kraje kłócą się o dostęp do wody. Jeśli nadejdzie era wojen o wodę, to tutaj się ona zacznie

Żyjąc w Polsce, lub generalnie w Europie nie zastanawiamy się nad tym, skąd wziąć wodę, kiedy chce się nam pić. Ona po prostu jest. Nie dociekamy, skąd się bierze i jak trafia do naszego kranu lub na sklepową półkę, bo po prostu nie musimy. To luksus, z którego nie zdajemy sobie sprawy. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszyscy mieszkańcy Ziemi mogą się nim cieszyć.

susza
REKLAMA

W niektórych jej miejscach nie tylko występują problemy z dostępem do wody pitnej, ale tlą się również animozje i konflikty, które mogą przerodzić się w autentyczne wojny. Jeśli dodamy do tego rosnącą rywalizację o rzadkie i cenne surowce, do których dostęp może zdecydować o zwycięstwie w globalnym wyścigu w obecnym stuleciu, nietrudno dojść do wniosku, że wiele miejsc na świecie przypomina beczkę prochu. Czy niedobór wody może doprowadzić do krwawych wojen i destabilizacji? Jeśli tak, to kto i gdzie miałby o nią walczyć? Poniżej najważniejsze, potencjalne punkty zapalne na świecie.

REKLAMA

Turcja, Irak, Syria i Iran

Nigdzie na świecie efekt niedoboru wody nakładających się na nie skutków zmian klimatycznych nie jest bardziej dotkliwy niż w dorzeczu dwóch rzek: Tygrysu i Eufratu. To teren który obejmuje terytorium Turcji, Syrii, Iraku oraz zachodniego Iranu. Według klimatologów obszar ten wysycha w tempie niespotykanym nigdzie indziej. Jak we wszystkich innych przypadkach, tak i tu kraje dotknięte tym kryzysem starają się na wszelkie sposoby zabezpieczyć swoje zapasy wody. Są one oczywiście ograniczone, co prowadzi do pogorszenia sytuacji po drugiej stronie granicy, a to prosta droga do konfliktu.

Trzy lata temu, podczas wyjątkowo suchego lata w niektórych miastach w Iraku temperatura regularnie osiągała 50 stopni Celsjusza. W związku z tym sąsiednia Turcja postanowiła zacząć gromadzić zapasy wody w zbiorniku ograniczonym tamą Ilisu znajdująca się w regionie, gdzie rzeka Tygrys zaczyna swój bieg.

To część większego projektu Turcji, w ramach którego przewidziane są 22 zapory wraz z elektrownią wodną wzdłuż dwóch rzek będących prawdziwym kręgosłupem Iraku: Tygrysu i Eufratu. Jak szacuje mieszczące się we Francji Międzynarodowe Biuro ds. Wody, wpłynie to istotnie na sytuację hydrologiczną nie tylko w Iraku, ale także w Syrii i Iranie.

Na skutek działań Turcji poziom wody za zaporą Ilisu wzrósł, co doprowadziło do zmniejszenia ilości wody, jaka trafia do Iraku o połowę. U ujścia rzeki do Zatoki Perskiej w Basrze niemal natychmiast wybuchł kryzys. Do szpitali zaczęły zgłaszać się setki osób cierpiących na wysypki, bóle brzucha, wymioty, biegunkę, a nawet cholerę. Skutkiem nagłego wzrostu zachorowań nie był sam niedobór wody, lecz napływ słonej wody z Zatoki Perskiej, która zaczęła wpływać w głąb koryta rzeki. To doprowadziło do tego, że słona woda dostała się do miejsc czerpania wody pitnej i kryzysu zdrowotnego.

Trudno jest sobie wyobrazić, by Turcja, jako członek NATO mogła zostać zaatakowana przez dużo słabszy militarnie Irak. Jednak napięcia pomiędzy Bagdadem a sąsiednią Syrią pochłoniętą wyniszczającą wojną domową i konfliktem z Państwem Islamskim są jak najbardziej prawdopodobne przy odpowiednio niekorzystnym splocie wypadków.

Syria to kraj Szyickiego Islamu, Irak to kraj, w którym żyją zarówno Szyici jak i Sunnici. Obok zaś, w całej tej układance, leży Iran, szyicki sojusznik rządu w Damaszku. Rozważania o pełnowymiarowej wojnie o wodę w tym regionie są na szczęście z wielu względów, na których omawianie nie ma tu miejsca, niemal czystą fantastyką. Jednak nie można zapominać o rozmaitych grupach etnicznych, i wrogich wobec siebie plemionach, a także wciąż obecnym w regionie grupach takich jak pozostałości po ISIS, które z powodu braku wody pitnej mogą spróbować różnych siłowych rozwiązań.

Egipt, Sudan i Etiopia

Dorzecze Nilu to obszar, w którym stykają się interesy trzech znaczących graczy w regionie, jakimi są Egipt, Sudanu i Etiopia. W sumie zasobami Nilu jest zainteresowanych aż dziesięć krajów, co już samo w sobie daje pojęcie o złożoności sytuacji. Powstała w 1999 roku Inicjatywa Dorzecza Nilu (NBI), została założona przez 9 z 10 krajów regionu i ma na celu propagowanie współpracy. Jej działania od mniej więcej 2007 roku utknęły jednak w martwym punkcie.

Egipt i Sudan są przeciwko krajom z rejonu górnego biegu rzeki, do których należy przede wszystkim Etiopia. Dopiero w 2015 r. doszło do trójstronnych negocjacje między tymi krajami, dotyczących budowanej w Etiopii Tamy Wielkiego Odrodzenia na Nilu Błękitnym, który jest dopływem Nilu właściwego. Ostatecznie jednak trzeba przyznać, że spór o etiopską zaporę dotyczy tak naprawdę nie samych zasobów wodnych jako takich (a przynajmniej nie tylko), a dumy narodowej Egiptu. Rzeka Nil jest bowiem starożytnym skarbem egipskiego narodu od, bez przesady, tysięcy lat.

Etiopia również traktuje Nil jako ważny element swojej racji stanu, choć postrzega go przez raczej pryzmat swojej przyszłości i potencjalnego rozwoju. Takie tożsamościowe spory są trudne do rozwiązania, jednak i tu prawdopodobieństwo konfliktu na skutek decyzji rządów w Kairze lub Addis Abebie są niewielkie. Jednak i tutaj nie można zapominać o lokalnych interesach i wrogo nastawionych do siebie grupach plemiennych, co może stać się przyczyną rozlewu krwi.

Jednym z przykładów jest Tigrajski Ludowy Front Wyzwolenia. Ugrupowanie to toczyło w latach 2020-22 konflikt zbrojny z rządem centralnym Etiopii, w którym zginęło przynajmniej ponad pół tysiąca ludzi. Również pobliski Sudan Południowy targany jest konfliktem wewnętrznym. Żaden z tych czynników nie ma/miał bezpośredniego związku z zasobami wodnymi, jednak historia uczy nas, że przy odpowiednio wysokim poziomie wrogości pretekstem do walki może stać się niemal wszystko. Zwłaszcza niezbędny do życia surowiec, jakim jest woda.

Iran i Afganistan

REKLAMA

28. maja 2023 roku wysoki rangą dowódca talibów z Afganistanu zagroził Iranowi szybkim zajęciem jego stolicy – Teheranu. Wcześniej na pograniczu obydwu krajów doszło do starć, w których zginęło kilku strażników granicznych. Przyczyną tych wydarzeń są wysiłki Afganistanu mające na celu wykorzystanie zasobów wodnych rzek Helmand i Harirud, które niepokoją Iran. Rząd w Teheranie postrzega bowiem afgańskie plany zakładające poszerzenie obszarów uprawnych i budowy tam jako zagrożenie. Iran twierdzi, że jego wschodnie i północno-wschodnie prowincje narażone są na niedobory wody w związku z działaniami swojego wschodniego sąsiada.

Pomiędzy dwoma państwami został nawet zawarty traktat dotyczący wykorzystania wody w 1973 roku, jednak istnieje on głównie na papierze. Afganistan wprost deklaruje niechęć do jakichkolwiek wiążących negocjacji. Iran z kolei zdaje sobie w pełni sprawę, z tego, że trudno mu będzie skłonić swojego sąsiada do jakichkolwiek ustępstw. Do pewnego stopnia afgańska niechęć do porozumień jest przypisywana trzydziestoletniemu okresowi wojen, w jakich pogrążony jest ten kraj.

Jego prozaicznym skutkiem jest zwyczajny brak odpowiednich kadr, które mogłyby podjąć się jakichkolwiek poważnych działań międzynarodowych. Inną kwestią jest też brak niemal jakiegokolwiek potencjału technologicznego, który umożliwiałby podjęcie prac nad kontrolą przepływu wody i jej magazynowania. Świadomy tego Iran pomógł ostatnio swojemu sąsiadowi w utworzeniu instytutu badawczego w afgańskim Ministerstwie Energii i Wody w celu poprawy regionalnej wymiany danych i informacji na temat zasobów wodnych. Mimo gestów dobrej woli sytuacja jest jednak napięta. W grę wchodzą zadawnione animozje, duma narodowa i brak doświadczenia w rozwiązywaniu sporów.

Podsumowując, konflikty zbrojne o wodę nie są obecnie największym zagrożeniem dla światowego pokoju. Jednak zważywszy na naturę problemów z dostępem do wody, które występują w słabiej rozwiniętych krajach, które nie posiadają często odpowiednich zasobów, woli i umiejętności do konstruktywnego rozwiązywania problemów niczego nie można wykluczyć. To, że sytuacja wydaje się w miarę stabilna, nie oznacza, iż nie może się ona zmienić w bardzo krótkim czasie, w bardzo gwałtowny sposób. We wszystko wplątane są skomplikowane, regionalne interesy i animozje. Religia i zaszłości historyczne również mają ogromny udział w kształtowaniu polityki zainteresowanych stron. Choć brzmi to z początku nielogicznie, to właśnie woda może okazać się zapalnikiem przyszłych wojen w omówionych powyżej, a także innych regionach świata.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA