Zwierzęta cierpią katusze, żebyśmy byli zdrowi. Czas powiedzieć to głośno: znęcamy się nad nimi
Zwykle nie jestem zwolennikiem takich "świąt". Akcje typu "światowy dzień Ziemi" czy "godzina dla Ziemi" wydają mi się być dobrym zagłuszaczem sumienia i udawaniem, że coś się jednak robi. Są jednak obchody, które powinno się nagłaśniać i za ich pomocą pokazywać problem. Tak jest w przypadku Światowego Dnia Zwierząt Laboratoryjnych, który obchodzimy właśnie dziś, 24 kwietnia.
Zanim Elon Musk połączy mózg człowieka z komputerem (o ile w ogóle), wyrządzi krzywdę wielu zwierzętom. W ubiegłym roku Neuralink i współpracujące z firmą laboratorium zostało oskarżone przez aktywistów zajmujących się prawami zwierząt o naruszenie dziewięciu przepisów z ustawy o ochronie zwierząt.
Sprawa dotyczy 23 małp, które były poddawane eksperymentom w latach 2017-2020. Według organizacji PCRM 15 małp zmarło lub zostało uśpionych w konsekwencji badań. Zwierzęta nie mogły liczyć na zminimalizowanie stresu i bólu, nie były rzekomo codziennie obserwowane, zaś badacze nie kontaktowali się z weterynarzami, by ci doradzali w kwestii podawania znieczulenia. Według autorów oskarżenia małpy doświadczyły "ekstremalnego cierpienia".
Specjaliści z PCRM są w posiadaniu 371 zdjęć z eksperymentów prowadzonych przez Neuralink na małpach oraz licznych opisów eksperymentów. Na ponad 600 stronach dokumentów opisano liczne chroniczne infekcje, ataki padaczkowe, paraliż czy bolesne skutki uboczne jakie zwierzęta musiały cierpieć wskutek eksperymentów prowadzonych przez firmę Elona Muska. W dokumentach przeraża przede wszystkim brak jakiegokolwiek profesjonalizmu. W dwóch przypadkach, osoby prowadzące eksperymenty zakleiły otwory w czaszce małpy za pomocą niezatwierdzonego do tego celu kleju. W efekcie tego działania klej przedostał się do mózgu. Efekt? Klej spowodował wylew krwi w mózgu oraz wymioty na tyle silne, że zanim ustały w przełyku zwierzęcia powstały sporych rozmiarów otwarte rany. W innych przypadkach można przeczytać o infekcji pojawiającej się wokół wszczepionego implantu i o otaczającej go zaschniętej krwi. W wielu przypadkach tuż po wszczepieniu implantu zwierzęta próbowały go sobie wyrwać, wykazywały bardzo wysoki poziom stresu i bółu. W efekcie wiele z nich poddano procedurze eutanazji.
Działania laboratoriów zaangażowanych w projekt Elona Muska niestety nie są wyjątkiem
To nie wypadek przy pracy. Zwierzęta cierpią katusze, w imię wyższych naukowych celów. W 2019 roku wyciekły nagrania z Laboratorium Farmakologii i Toksykologii w Mienenbüttel pod
Hamburgiem, gdzie prowadzi się testy toksyczności dla firm farmaceutycznych i chemicznych z Niemiec i Unii Europejskiej. Materiały pokazały małpy, psy oraz koty cierpiące w zakrwawionych klatkach. Kilka lat wcześniej podobne nagrania pokazały, jak traktowane są makaki w Max-
-Planck-Institut für biologische Kybernetik w niemieckiej Tybindze. Zwierzęta były zakrwawione, zestresowane, grzebały w świeżych ranach, wymiotowały żółtą pianą, ale też troszczące się o siebie: przytulające się, liżące nawzajem rany. Szokujące nagrania niczego nie zmieniły w europejskich przepisach.
To wcale nie dzieje się gdzieś daleko od nas. " W 2019 roku w Polsce wykorzystano do doświadczeń 143 103 zwierzęta" – podał dane Bartek Sabela, autor książki "Wędrówka tusz". Najwięcej badań przeprowadzano na myszach, szczurach, ale eksperymenty dotyczyły też kur, świń, królików, owiec, psów oraz kotów.
Aż 41 813 zwierząt zostało wykorzystanych w „procedurach dotkliwych”, czyli tych najbardziej drastycznych
Jeszcze pięćdziesiąt lat temu do Polski także sprowadzano makaki, by prowadzić na nich badania. Obecnie w naszym kraju badania nie dotyczą prac na naczelnych. "Staramy się mieć tak mało
zwierząt, jak to jest możliwe" – wyjaśnia w cytowanym wcześniej reportażu Marta Gajewska z Katedry Genetyki i Ochrony Zwierząt SGGW, prezes Polskiego Towarzystwa Nauk o Zwierzętach Laboratoryjnych (PolLASA).
Nie zawsze to się jednak udaje. Gdy zwierząt jest za dużo i nie są potrzebne do badań, po prostu się je zabija. Ratowaniem ich zajmują się specjalne organizacje, jak np. Lab Rescue. "Jeśli chodzi o skalę, to najwięcej trafia do nas właśnie zwierzaków z nadwyżek hodowlanych. (...) Zazwyczaj zabija się je na inne sposoby, na przykład przez gazowanie czy dekapitację. To zależy od gatunku i innych czynników" - mówiła jej przedstawicielka w rozmowie z Otwartymi Klatkami.
Osoby pracujące w laboratoriach zarzekają się, że starają się przeprowadzać badania możliwie jak najbardziej ludzko, by zwierzęta, zanim zostaną uśmiercone, nie musiały się niepotrzebnie stresować. Wielu z nich przyznaje, że czuje się źle, że zwierzęta po badaniach są po prostu mordowane. Czemu więc to robią?
Tu przechodzimy do największego problemu związanego z badaniami nad zwierzętami. Obrońcy ich praw wskazują na to, że to relikt przeszłości, coś, co jest niepotrzebne i w żaden sposób nie rozwija medycyny. Co więcej, zdarzały się przypadki, że lek, który pomyślnie przeszedł testy na zwierzętach, później miał negatywne skutki dla człowieka. Przeciwnicy testów mówią wprost: czemu tu się dziwić, skoro bada się nie ten gatunek, co trzeba. Naukowcy odbijają piłeczkę: takich przypadków jest promil.
Jest wiele badań, które wyglądają strasznie, ale dają świetny wynik. Czasami wykonujemy traumatyczne doświadczenia, ale bywa, że w ten sposób uzyskujemy bardzo ważne odpowiedzi. Proszę spojrzeć za okno. – Z okien korytarza, którym spacerujemy, widać Centralny Szpital Kliniczny Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz przyległy do niego szpital dziecięcy. – Niech pan pójdzie na siódme piętro tego szpitala – ciągnie doktor Kuczeriszka. – Zobaczy tam pan osoby z udarami niedokrwiennymi i krwotocznymi, ludzi leżących albo w ogóle totalnie porażonych. A my mamy możliwość, by poprawić ich życie. To dlaczego tego nie zrobić? – fragment reportażu "Wędrówka tusz".
Odpowiedzią na pytanie, dlaczego w XXI wieku wciąż prowadzi się testy na zwierzętach, jak zwykle może być ekonomia. Skaner PET (aparatura do przyżyciowego obrazowania lokowania radiofarmaceutyków w organizmie zwierząt) to miliony złotych, a jedna mysz niemodyfikowana genetycznie to złotych 30 – mówił Sabeli jeden z naukowców. Taniej jest też zabić "niepotrzebne" zwierzęta. "Laboratoria nie mają możliwości finansowych, przestrzennych i logistycznych, żeby utrzymywać zwierzęta, które się nie nadają do badań albo są już zwyczajnie niepotrzebne" - mówiła Zofia Pawelska z Lab Rescue.
Właśnie dlatego takie akcje jak Światowy Dzień Zwierząt Laboratoryjnych są potrzebne
Dyskusja jest trudna. Łatwo użyć argumentu o chorobach, które być może za kilkanaście lat nie będą już dotykać ludzi, bo dzięki badaniom uda się rozszerzyć naszą wiedzę na ich temat. Ale czy to właśnie ma być losem zwierząt, żywych istot – sprawienie, aby nam żyło się lepiej? Dlaczego: bo jesteśmy lepsi, ważniejsi? Czy nie brzmi to okrutnie? Jak to o nas świadczy?