Grado SR-60x to najlepsze słuchawki do 550 zł, o których nigdy nie słyszeliście
Natknąłem się na nie przez przypadek na Twitterze, gdy ktoś je polecał, i od razu zapragnąłem je mieć. Nie ma cienia przesady w ich jakości, a biorąc pod uwagę cenę, trudno jest przebić Grado SR-60x.
Ile razy słyszałem "Lust for life"? Pewnie setki, jeśli nie tysiące. To w końcu jedna z najpopularniejszych piosenek Iggy'ego Popa, świetnie otwierająca film "Trainspotting".
Kiedy tak naprawdę usłyszałem "Lust for life"? Tu odpowiedź jest prosta, mógłbym wskazać nie tylko konkretną datę, ale nawet orientacyjną godzinę. 22 grudnia, krótko przed 16:00. Wyszedłem na chwilę, zabrałem nowe słuchawki na spacer, naszła mnie ochota na klasykę. Najpierw poleciał oczywiście "The Passenger", a potem numer, który niby dobrze znałem, ale zakochałem się w nim na nowo. Co za wstęp! Ile tam się dzieje! Ile rzeczy było przede mną ukrytych!
A "Common People" na żywo z Glastonbury? Zawsze bardziej skupiałem się na szaleństwach na scenie, ale teraz zmieniłem zdanie: wolę wersję audio. Jak ich tam publiczność niosła! Na słuchawkach wreszcie usłyszałem wyraźnie śpiewających ludzi, nie masę, która się tylko przekrzykiwała. Jednak Brytyjczycy rodzą się ze słuchem i dopasowaniem się do melodii, co potwierdzają nie tylko trybuny, ale też nagrania koncertowe, jak się okazuje. A te klawisze w debiucie Suede?
Mógłbym tak wymieniać i wymieniać, a to wszystko dzięki słuchawkom Grado SR-60x
Jest to jeden z najtańszych modeli producenta - kosztuje ok. 550 zł - ale jednocześnie na tyle udany, że dorobił się miana kultowego. Choć raczej to sprzęt niszowy, dotychczas opisywany głównie przez specjalistyczne serwisy czy magazyny audio. To skrajnie niesprawiedliwe, że tak dobre słuchawki nie są szerzej znane!
Najpierw oglądałem je na zdjęciach i wydawały mi się naprawdę porządnie wykonane. Po wyjęciu z niewielkiego, minimalistycznego pudełka zaskoczenie - to pospolity plastik. Oczywiście wciąż mówimy o urządzeniu, które kosztuje ok. 500 zł, więc trudno spodziewać się nie wiadomo jak ekskluzywnego wykonania, ale z daleka czy na zdjęciach prezentują się lepiej niż gdy chwyta się w dłonie. To może być plus, jeżeli chcecie błyszczeć podczas spacerów, ale gdy się je ściąga lub zakłada to wie się, gdzie producent musiał pójść na kompromis.
Jeszcze nie mogę powiedzieć, jak spisuje się skóra - zastanawiam się, czy w ciepłe dni nie będzie jednak czuło się, że mam ją na głowie. Chodząc w słuchawkach po domu - na dworze jestem w czapce - bardzo szybko można zapomnieć o ich obecności. Owszem, wie się, że są, ale nie na tyle, żeby to jakoś przeszkadzało.
Tym bardziej że łatwo dać się porwać dźwiękom. Te są wyraźne, czyste, możemy dokładnie powiedzieć, z której strony się wydobywają. Dzięki temu odkrywa się niuanse, jak gitara słyszalna przez trzy sekundy w prawym uchu w "Lust for life" czy śpiew publiczności - dopada do naszych uszu w takim kierunku, że mamy wrażenie, jakbyśmy stali w tłumie, który jest za nami, a przed nami scena z muzykami. Świetny efekt.
Bardzo lubię określenie "ciepłe brzmienie", które jest trudno definiowalne, ale w kontekście dźwięku jednak czytelne. I właśnie tak grają te słuchawki - ciepło, przyjemnie, miło, otulając nas dźwiękiem.
To nie są słuchawki do Spotify
Nie jest żadną tajemnicą, że jakość dźwięku na Spotify jest najgorsza, a SR-60x ją tylko uwypuklają. "Lust for life", którym przed chwilą się zachwycałem, nagle stało się zwyczajnie irytujące, przygłuszone. Słuchawki swoje możliwości pokazują w takich serwisach jak Tidal czy Bandcamp. Dopiero wtedy możemy usłyszeć produkcyjną głębie, detale, docenić bas czy gitarę.
Dla wielu wadą i to taką nie do przejścia będzie kabel. Jestem fanem przewodowego łączenia, ale ten w SR60x jest faktycznie wyzwaniem, mierząc ok. metra. Nie chodzi o to, by móc wygodnie sprzątać mają telefon położony np. na biurku. Dzięki dokręcanej przejściówce możemy podłączyć się do wzmacniacza, co oczywiście przekłada się na dźwięk. Kabel jest na tyle długi, że wygodnie siedzi się w fotelu, nie przeszkadzając innym domownikom czy sąsiadom, za to ciesząc się jakością dźwięku.
Podoba mi się również to, że słuchawki przepuszczają dźwięki otoczenia - nie jest tak, że jesteśmy całkowicie odizolowani od dźwięków np. ulicy. A jednocześnie słyszymy detale w odtwarzanych numerach.
Słuchawki są lekkie, wygodne i wbrew pozorom łatwo je schować do plecaka czy torby, żeby transportować. Zdziwię się, jeśli w tej cenie zobaczę lepszy model.
Póki co jestem zachwycony.