Więcej reklam, użytkownik wytrzyma. Bez YouTube Premium z serwisu nie da się już korzystać
Naprawdę myśleliście, że na YouTubie nie da się wcisnąć więcej reklam? Oczywiście, że się da. Wygląda na to, że YouTube niebawem stanie się jak odtwarzacze online polskich telewizji - chcesz oglądać za darmo, to zacznij od oglądania reklam.
Na YouTubie funkcjonuje dziś sześć różnych rodzajów reklam wideo, wyświetlanych zarówno na stronie głównej i w sekcji poleceń, jak i przed, w trakcie oraz po oglądaniu filmu. Część można pominąć, część można zamknąć, jednak są takie, z którymi nie da się nic zrobić (oczywiście prócz sięgnięcia po software blokujący reklamy, do czego nie zachęcamy).
Aktualnie YouTube może nam zaserwować maksymalnie dwie reklamy przed emisją filmu. Jeśli są to reklamy pomijalne, ich długość nie ma znaczenia - ostatnio polski oddział jednego z producentów motoryzacyjnych wykupił takie reklamy o długości... ponad 90 minut! Są też jednak reklamy, których pominąć nie można i wygląda na to, że wkrótce będzie ich więcej.
Reklamy na YouTube coraz bardziej nachalne
Kilkoro użytkowników doniosło, że YouTube wyświetlił im z rzędu aż 5 reklam przed odtworzeniem wideo, których nie mogli pominąć. Osoby prowadzące profil serwisu na Twitterze odpowiedziały, iż taka sytuacja może mieć miejsce w przypadku "bumper-ads", czyli niepomijalnych reklam o długości maksymalnie 6s, które mogą być wyświetlane zarówno przed filmem, jak i po nim czy w trakcie.
„A, skoro tylko 6 sekund, to spoko” - chciałoby się powiedzieć, ale jest to jak najbardziej nie spoko. Jest to bowiem kolejna z wielu zagrywek giganta, która ma na celu nakłonić użytkowników do przejścia na abonament Premium.
[AKTUALIZACJA 17.09] YouTube odnosi się do kwestii reklam.
Przedstawiciele polskiego oddziału chyba zauważyli, że informacja o wydłużeniu czasu reklam zatacza szerokie kręgi, a użytkownicy nie kryją niezadowolenia, gdyż otrzymaliśmy oficjalne oświadczenie. Wynika z niego, że (na całe szczęście) niepomijalne bloki reklam były tylko testem, zaś gigant pracuje nad tym, by reklamy trwały krócej.
Płacę za YouTube Premium, ale się nie cieszę
Oczywistym jest, że YouTube musi zarabiać. To nie jest organizacja charytatywna, lecz największy na świecie serwis wideo, który ustawicznie się rozrasta, a co za tym idzie - ponosi coraz większy koszt utrzymania infrastruktury, dzięki której możemy za darmo oglądać śmieszne i nieśmieszne filmiki w internecie. Jednak to, w jaki sposób YouTube jest zalewany reklamami od chwili debiutu abonamentu YouTube Premium, zasługuje wyłącznie na słowa krytyki.
Widać jak na dłoni, że wraz z debiutem płatnej subskrypcji reklam w serwisie jest coraz więcej. I choć nikt nie mówi tego oficjalnie, widać też wyraźnie, że jest to strategia, która ma nakłonić użytkowników do przejścia na Premium. Dla YouTube’a jest to zapewne priorytetowa kwestia, która ma zdywersyfikować źródła przychodu serwisu, na wypadek gdyby skończyło się reklamowe eldorado.
Sam płacę za YouTube Premium od samego początku i nie wyobrażam już sobie używania serwisu bez tego abonamentu. Za 25 zł miesięcznie mam spokój od reklam, a do tego dostaję kilka bonusów, których nie potrzebuję. Nie potrafię jednak powiedzieć, że cieszę się z opłacania tego abonamentu, bo czuję się do tego nie zachęcony, lecz zmuszony.
YouTube Premium w żadnym wypadku nie zachęca do zakupu wartością dodaną. YouTube Music to porażka. YouTube Originals praktycznie nie istnieją. Z funkcji pobierania korzystam rzadko, a tryb Picture-in-Picture na urządzeniach mobilnych powinien być darmowy. Nie, płacę za YouTube Premium, bo bez tego abonamentu serwis staje się nieużywalny. Oddaję Google’owi pieniądze dla świętego spokoju, a nie dlatego, że czuję, że dostaję w zamian coś wartego pieniędzy.
Niestety nic nie wskazuje na to, by YouTube planował zmienić strategię. Reklam z roku na rok jest tam coraz więcej, a ty użytkowniku albo płać, albo oglądaj klipy, których nie możesz pominąć.