REKLAMA

Obrana pomarańcza w plastikowym opakowaniu? Zanim skrytykujesz, pomyśl o ludziach starszych i z niepełnosprawnościami

Cieszy coraz większa świadomość tego, że plastik szkodzi i zatruwa planetę. W walce z odpadami posuwamy się już jednak na tyle daleko, że nie bierzemy pod uwagę cichej mniejszości. Kiedy ty dziwisz się, że obrany owoc trafił na plastikową tackę i został owinięty w folię, ktoś mógł z niego skorzystać.

plastik
REKLAMA

Takie obrazki przewijają się przez Twittera co jakiś czas. Szybko stają się viralem. Obrany banan w plastikowym opakowaniu? Pokrojona cytryna? Niektóre owoce przecież maja naturalną "ochronę" w postaci skórki, nie trzeba dodatkowo zawijać je w szkodliwe materiały!

REKLAMA

Jajka gotowane na twardo w opakowaniu? Upadliśmy już tak nisko, jesteśmy aż tak leniwi, że nie chce nam się poświęcić kilku minut czekania na ugotowanie, a następnie kilkunastu sekund na obranie?

No cóż. Możemy sobie wzajemnie pozazdrościć, że mamy sprawne dwie ręce, możemy pójść do sklepu, przytargać nawet 2 kg ziemniaków/mendel jajek/siatę pomarańczy, następnie obrać je, pokroić i ze smakiem zjeść. Mamy niewątpliwie dużo fartu, którego niestety nie wszyscy zaznali.

Przy krytykowaniu takich produktów bardzo łatwo zapomnieć o tym, że komuś mogą pomóc

I nie chodzi tu o zmęczonych pracowników umysłowych, którzy po 8 godzinach pracy nie mają siły na machanie obieraczką.

Tego typu rozwiązania bardzo ułatwiają życie osobom starszym czy z tym z niepełnosprawnościami. Dla nich obranie ziemniaka czy owocu, pokrojenie go, może być czymś więcej niż nudnym, niepotrzebnym zajęciem. Staje się zwyczajnie niemożliwe przez ograniczenia spowodowane chorobą bądź wiekiem.

"Problem polega na tym, że dyskusja całkowicie pomija to, jak przygotowanie żywności wpływa na osoby niepełnosprawne" – pisała już w 2016 roku autorka bloga crippledscholar. "Unikam jedzenia pomarańczy nie dlatego, że ich nie lubię, ale dlatego, że mam problem z ich obraniem".

Nie będę zgrywał mądralińskiego. Sam o tym nie pomyślałem, pewnie zdarzyło mi się krzywo spojrzeć na pokrojone, w sumie już gotowe do spożycia ziemniaki leżące na półce. Nie zdawałem sobie sprawy, że to olbrzymie ułatwienie dla kogoś, kto ma problemy z poruszaniem się, a nie prezent dla leniwych.

To duży problem, że kompletnie zapominamy o wykluczonych: starszych, biednych, niepełnosprawnych

O wielu rzeczach nie zdajemy sobie nawet sprawy. Czy wiecie, że Polska jest jedynym – albo zapewne jednym z kilku – państw na świecie, w których kosze na śmieci czy znaki stawia się na chodniku?

Nigdy nie zwracałem na to uwagi, aż nie powiedział mi o tym niewidomy. Od tego momentu łapię się za głowę widząc, jak wiele przeszkód stawiamy innym. A przecież dla starszej czy nie poruszającej się o własnych siłach osoby ominięcie wymaga dodatkowych ruchów, staje się uciążliwe. W prosty sposób można było tego uniknąć – wystarczyłoby pomyśleć, kto oprócz zdrowych nastolatków będzie poruszał się po tym chodniku.

Spokojnie, nie jestem naiwniakiem. Wiem, że pewnie nie to przyświecało producentowi. Tzn. być może i nawet ktoś o tym pomyślał, ale zdawał sobie sprawę, że produkt sprzeda się tak czy siak, trafiając do leniwych zabieganych. Ale co z tego? Czyjeś życie stało się dzięki temu łatwiejsze.

Problem moim zdaniem jest większy. Cieszy rosnąca świadomość ekologiczna, która powoduje, że plastik czy dodatkowe opakowania znikają tam, gdzie nie są potrzebne. Nagle okazuje się, że owoce i warzywa mogą mieć "wyryte" w skórze tatuaże zamiast naklejek.

Czym innym jest jednak jabłko włożone w foliową torebkę, a czym innym obrany banan, ugotowane jajko czy pokrojona pomarańcza. Oczywiście, można dyskutować, czy rzeczywiście nie da się znaleźć alternatywy dla plastiku, ale zamiast tego jest święte oburzenie, a nie szukanie lepszych rozwiązań.

Nie bądźmy świętsi od papieża

REKLAMA

Zero foliówek, zero plastikowych słomek, zero marnowania czegokolwiek. Super. Tyle że skupiając się na jednostkowych działaniach nie zmienimy świata. Nie zmienimy tego, że szmelc z Chin płynie zatruwającym powietrze statkiem, że miliarderzy w te i wewte fruwają prywatnymi odrzutowcami, że w oceanach plastik, owszem, jest, ale głównie na skutek połowu ryb na masową skalę.

W walce o lepszy, zielony świat zapędziliśmy się do tego stopnia, że oburzamy się na coś, co w gruncie rzeczy jest nieistotne z perspektywy walki z globalnym ociepleniem, a znacząco przyczynia się do ułatwienia czyjegoś niełatwego przecież życia.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA