Strefa Jutra - E-zdrowie przyszłości: telemedycyna, sztuczna inteligencja i modelowanie leków
Tylko w 2020 roku globalne finansowanie medtechowych pomysłów zwiększyło się dwukrotnie. Również w Polsce medtech jest ulubioną branżą inwestorów VC. Przyglądamy się trendom w branży i najciekawszym, rodzimym biznesom.
Ostatnie 1,5 roku wystawiło służbę zdrowia na niespotykaną dotychczas próbę. W kilka tygodniu musiała zmierzyć się z nowym wyzwaniem, jakim był wybuch pandemii koronawirusa i dostosować się do wymogów telemedycyny. Cyfryzacja przyspieszyła, kiedy nie było innego sposobu na konsultację z lekarzem, niż przez internet.
Wcześniej branża rozwijała się w dość leniwym tempie – stabilnie, ale powoli. Raport „E-zdrowie oczami Polaków” pokazał, że cztery lata temu 29,3 proc. z nas nie miało pojęcia o cyfryzacji medycyny. 23,6 proc. ankietowanych brała ją za konsultacje podczas rozmowy telefonicznej, a tylko 12,7 proc. wspominało wizyty online. Dziś żyjemy już w innym świecie – nawet jeśli chodzi o ofertę publiczną. Pacjenci mogą bowiem korzystać z internetowych kont, przeglądać e-dokumentację i realizować e-recepty czy e-skierowania.
Inwestorzy szukają okazji w zdrowiu.
Choć inwestorzy przyglądali się możliwościom inwestycji w ochronę zdrowia już wcześniej, to w zeszłym roku co czwarta spółka, jaką wspierały polskie fundusze VC zajmowała się rozwijaniem innowacji właśnie w tym obszarze (dane za PFR Ventures).
Inne branże (np. Horeca) przeżywały ciężki chwile, a zdrowie i – zwłaszcza – e-medycyna rosły, jak na drożdżach. Jak wynika z danych PwC większość Polaków chciałaby zdalnie łączyć się z internistą, 39,8 proc. - z farmaceutą, a 39,5 proc. - z kardiologiem. Polacy są również otwarci na wykorzystanie technologii do śledzenia postępów leczenia. Z aplikacji monitorujących zdrowie chętnie skorzystałoby 86 proc. z nas, przy europejskiej średniej 75 proc.
Jak wynika z danych BioStatu, z telemedycyny w czasie pandemii chciało skorzystać aż 80 proc. Polaków. Najważniejszy był dla nich nie tylko strach przez zarażeniem koronawirusem czy restrykcje w dostępie do placówek medycznych, ale również oszczędność czasu.
Choć konsultacje można wykonać zdalnie, to nie wszystko da się sprawdzić na odległość.
Jak na przykład osłuchać płuca, kiedy dzieli nas kilkaset kilometrów? Technologia służy odpowiedzią. Ministerstwo zdrowia już teraz realizuje program e-stetoskopu, w czasie którego ma wyposażyć wybrane kliniki właśnie w takie urządzenia. Pacjenci będą je przykładali do klatki piersiowej w trakcie zdalnej konsultacji, a e-stetoskop będzie rejestrował dźwięki, które następnie przekaże lekarzowi.
Co ciekawe za projektami takich innowacyjnych urządzeń, jak e-stetoskop stoją polskie firmy, np. głośny już polski startup StethoMe. Inteligentny bezprzewodowy stetoskop współpracujący ze smartfonem powstał dzięki wsparciu z Funduszy Europejskich, a już dziś wdrażany jest w jednej z prywatnych sieci ośrodków medycznych.
Innym zawansowanym technologicznie projektem jest Kapsuła Badań Zmysłów, pozwalająca na badanie słuchu, wzroku, mowy, równowagi, powonienia, a nawet smaku (utrata dwóch ostatnich bardzo często była objawem zachorowania na koronawirusa) w jednym miejscu.
- Połączenie badań wszystkich zmysłów w jednym czasie daje nam informację, która wyprzedza pojawienie się chorób. Wszystkie te urządzenia zajęłyby kilkanaście gabinetów. Tu zostały zintegrowane w kapsule, którą można zainstalować w każdym miejscu
– mówi prof. dr hab. n. med. Henryk Skarżyński z Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu.
Kapsuła może pełnić kluczową rolę w profilaktyce mieszkańców mniejszych miast i wsi, którzy na co dzień nie mają dostępu do skomplikowanych badań. To bardzo ważne w kontekście pierwszych symptomów różnych schorzeń, np. tych neurodegeneracyjnych, które objawiają się zaburzeniami w doświadczaniu otoczenia. Po „50” są jedną z głównych przyczyn wykluczenia zawodowego i społecznego.
- Jeżeli dziś chcemy mówić o realnej profilaktyce i kształtowaniu postaw prozdrowotnych w polskim społeczeństwie, to powinniśmy odnieść się poważnie do powszechnych badań przesiewowych. One mogą obejmować zmysły, o których mówimy i które są umieszczone w kapsule, ale mogą też dotyczyć innych schorzeń i mogą być przeprowadzane w różnych grupach wiekowych
- uważa prof. Skarżyński, jeden z inicjatorów powstania urządzenia.
Skarżyński podkreśla jednocześnie, że jego skonstruowanie nie byłoby możliwe bez wsparcia środkami Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. NCBR przeznaczyło na jego realizację 45,5 mln zł. Projekt został już doceniony w czasie targów Japan Design, Idea & Invention Expo, wygrywając w kategorii Best International Design Award.
Twórcy podkreślają, że kapsuła może pomóc we wczesnym wykryciu choroby Alzheimera. Wyzwaniem wciąż pozostaje jej wyleczenie. Jak jest ono poważne niech świadczy statystyka, pokazująca, że już za 30 lat ta choroba dotknie 1 na 85 osób. Nad poprawą ich losu pracowali specjaliści z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie wspólnie z tureckim partnerem, Acıbadem Üniversitesi.
W ciągu trwającego trzy lata projektu wytypowali związki pochodzenia naturalnego, dające nadzieję na zastosowanie w terapii choroby Alzheimera. Ich zastosowanie w czasie testów na myszach pomagało zwierzętom zachować lepszą kondycję i zdolność zapamiętywania. Lepiej radziły sobie także z przygotowanymi dla nich zadaniami.
– Dostępne na rynku leki, hamują objawy łagodniejszej postaci Alzheimera, ale po pewnym przestają działać. Natomiast badania wykazały, że nasze związki zdecydowanie opóźniają występowanie bardziej złożonych problemów z pamięcią przy później chorobie Alzeimera
- mówił dr hab. Tomasz Mroczek, z Katedry i Zakładu Farmakognozji Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Polskich i tureckich naukowców czekają jeszcze badania toksykologiczne oraz kliniczne, więc jeszcze za wcześnie, aby mówić o leku na chorobę Alzheimera. Zespół dysponuje już jednak jednym patentem, a pozostałe zgłoszenia są w toku. Wspiera je grant z NCBR w wysokości 813 tys. zł. W przyszłości wyniki badań mogą zostać skomercjalizowane przez założenie uniwersyteckiego spin-offu i dalsze badania najbardziej obiecujących substancji.
Sztuczna inteligencja zrewolucjonizuje medycynę.
Sztuczna inteligencja jest z nami nie tylko w algorytmach rekomendacyjnych czy samojezdnych autach, ale wchodzi również do kolejnych gałęzi przemysłu, np. do farmacji, dając potencjał na szybsze opracowywanie nowych leków. Na MIT z użyciem uczenia maszynowego udało się już opracować „superantybiotyk” – halicynę, wykorzystując równoległe badania nad skutecznością i toksycznością różnych substancji. Najpierw naukowcy wytrenowali model na bazie informacji o 1700 lekach i 800 substancjach naturalnych, a później wyizolowali jeden lek, który sprawdzał się najlepiej w walce z E.Coli i innymi bakteriami. Następnie podano go myszom, gdzie halicyna nie tylko umożliwiła szybszy powrót do zdrowia, ale również zablokowała wytworzenie odporności przez bakterie.
Przykłady na wykorzystanie algorytmów sztucznej inteligencji mamy również nad Wisłą, gdzie powstają narzędzia umożliwiające przewidywanie zachowania przeciwciał w kontakcie z antygenami. Dzięki temu można znacznie skrócić czas tworzenia leku – z 10 lat do kilku miesięcy. Oznacza to nie tylko szybsze wprowadzanie terapii dla pacjentów, ale również oszczędności dla firm farmaceutycznych.
Bioinformatyka wymaga pieczołowicie przygotowanych danych i szybkich komputerów.
Prowadzeniem komputerowych symulacji ma się zajmować Akademickie Centrum Komputerowe Cyfronet AGH, które wraz piątką partnerów realizuje projekt Sano. Ma on dostarczyć narzędzi do szybkiego wykrywania chorób i precyzyjnej diagnozy. Wykorzystując technologie na styku nauk medycznych i informatyki naukowcy będą w stanie lepiej wykorzystywać dane pozyskane w laboratorium, co ma podnieść poziom innowacyjności stosowanych przez nich terapii.
Centrum Zindywidualizowanej Medycyny Obliczeniowej Sano już za kilka lat ma skupiać około 60 wybitnych naukowców, wyłanianych na zasadach konkursu. O tym, że jest to przyszłościowa inicjatywa świadczyć może raport GlobalData, gdzie 36 proc. specjalistów z branży farmaceutycznej wskazało, że algorytmy komputerowe będą miały największy wpływ na całą branżę. Kluczowa jest jednak ich odpowiednia implementacja.
AI nie równa się „czarnej skrzynce”.
Znamy dane, jakimi „karmimy” algorytmy i widzimy rekomendacje, jakie z nich wynikają. Co dzieje się pomiędzy – nie wiemy. To właśnie definicja „czarnej skrzynki”, której starają się unikać badacze - zwłaszcza w świecie medycyny i finansów. Specjaliści muszą więc przywiązywać dużą wagę do odpowiedniego zrozumienia własnych produktów – muszą być w stanie prześledzić wnioskowanie algorytmu i wytłumaczyć jego decyzje.
Ma to błahe znaczenie w kontekście rozpoznawania zwierząt na zdjęciach, ale kiedy analizie poddaje się zdjęcia RTG lub sytuację finansową ubiegającego się o kredyt sytuacja obraca się o 180 stopni. Tolerancja dla algorytmicznych „czarnych skrzynek” jest obecnie o wiele niższa także dlatego, że koronawirus przyzwyczaił nas do modelowania przewidującego rozwój pandemii. Znajomość zasad, rządzących modelami mogła pomóc w lepszym zrozumieniu kierunków rozwoju pandemii.
Koronawirus zmienił jeszcze jedną branżę, która – na pozór – powinna mieć z nim niewiele wspólnego. To medycyna estetyczna.
Boom na operacje plastyczne.
Zwłaszcza letnie miesiące okazały się eldorado dla chirurgów plastycznych. Ograniczenia w poruszaniu się i podróżach sprawiły, że ludzie mogli zainwestować zaoszczędzone środki we własny wygląd. Motywacją była również praca zdalna, która pozwoliła na dochodzenie do siebie po zabiegu we własnym mieszkaniu i bez uszczerbku dla spraw zawodowych.
Bliżej monitorowaliśmy stan zdrowia, ale również przywiązywaliśmy większą uwagę do wyglądu – w końcu w czasie zoomów widzimy swoją twarz prawie cały czas. Stres związany z lockdownami mógł się zaś odbić na kondycji skóry, a częsta dezynfekcja rąk doprowadzić do jej łuszczenia się. Ze skórnymi problemami postanowił zawalczyć startup DermoTech Beauty, który do opracowania nowych kosmetyków wykorzystał… szyszki chmielu. Zawierają one bowiem ksantohumol, który ma właściwości antyoksydacyjne, działa m.in. przeciwgrzybiczo, przeciwbakteryjnie, przeciwstarzeniowo i wspomaga gojenie ran.
Startup podjął współpracę z Uniwersytetem Mikołaja Kopernika w Toruniu i laboratorium Synthex Technologies. Znalazł także inwestora - w kosmetyki, które wykorzystywane są przez specjalistów w salonach kosmetycznych i gabinetach medycyny estetycznej, zainwestował fundusz Infini Seed. Finansowanie badań procesu otrzymywania ksantohumolu było możliwe dzięki Funduszom Europejskim w ramach programu BRIdge Alfa realizowanego przez NCBR. Podmiotom zaangażowanym w cały proces udało się nie tylko zwiększyć jego stabilność, ale i wykorzystać do produkcji kosmetyków, które cieszą się dużą popularnością w profesjonalnych gabinetach kosmetycznych i medycyny estetycznej.
- Nasze badania przeprowadzone w autoryzowanych laboratoriach potwierdziły 30-krotnie silniejsze właściwości antyoksydacyjne kompleksu Ksantohumolu w porównaniu z witaminą C
– zwracają uwagą autorki badania, Paulina Stopczyk i Aneta Czaplicka.
Medycyna przyszłości stoi przed poważnymi wyzwaniami.
Pandemia koronawirusa najpewniej nie będzie ostatnią, z którą zmaga się cała populacja. Musimy być więc przygotowani do szybkiego reagowania i zaakceptować konieczność większych inwestycji w służbę zdrowia. A to tylko pierwsze z wyzwań, z którymi będą musiały się zmierzyć starzejące społeczeństwa. Jak podaje Eurostat, już teraz co piąty Europejczyk ma więcej, niż 65 lat. Więcej ludzi będzie się również zmagało ze skutkami chorób cywilizacyjnych. Przykładowo, liczba cukrzyków ma wynieść 578 mln w 2030 roku i aż 700 mln 10 lat później.
Dlatego ochrona zdrowia stawia dziś na prewencję – ciągłe monitorowanie, szybkie wychwytywanie śladów nieprawidłowości i leczenie u źródła. Taki model nie tylko gwarantuje większą szansę na zachowanie sprawności, ale może przynieść oszczędności, bo nie będziemy musieli inwestować w intensywne terapie.
*Materiał powstał we współpracy z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju w ramach cyklu „Strefa Jutra”.