Obraz na ścianie, który gra muzykę. Tak, to nowy sprzęt Ikei — przetestowałem go
Nie wiem, czy nowy głośnik Symfonisk jest uniwersalnie ładny i każdemu się spodoba. Wiem natomiast co innego - gra świetnie, a cały pomysł na ten sprzęt jest bezdyskusyjnie fantastyczny.
Jaki dokładnie pomysł?
Taki, że mamy tutaj do czynienia z głośnikiem, ale zamkniętym w mocno nietypowej formie. Zamiast klasycznego słupka czy czegoś w tym rodzaju, dostajemy sprzęt, który dużo bardziej przypomina coś w stylu ramki na zdjęcia czy obrazu.
Można go powiesić na ścianie, można go o coś oprzeć - pełna dowolność.
Można też - co najważniejsze - zapomnieć o tym, że w ogóle mamy w domu jakieś głośniki. Nie trzeba już dla nich szukać miejsca na szafkach, kombinować z podstawkami i tak dalej. Wybieramy ścianę, mocujemy do niej uchwyt, wieszamy, podłączamy głośnik do zasilania. Gotowe, można słuchać muzyki. I przy okazji zaskakiwać znajomych tym, skąd dobywa się dźwięk.
I to jest dźwięk naprawdę dobrej jakości.
Co warto podkreślić już na samym początku, bo dla wielu osób ramka Symfonisk może wydawać się przerostem formy nad treścią - albo raczej skupieniem się na samej formie, z odsunięciem treści na drugi plan. Nic z tych rzeczy.
Oczywiście szanse na to, że nowy Symfonisk zachwyci fanów najczystszego, najszerszego, najwierniejszego brzmienia są umiarkowane. Raczej też nie zachwyci tych, którzy ponad wszystko stawiają jak najkorzystniejszy stosunek ceny do jakości, z pominięciem dodatków.
Cała reszta będzie natomiast prawdopodobnie zaskoczona tym, że coś, co udaje obrazek, jest w stanie grać aż tak dobrze. Jak dobrze? Biorąc pod uwagę fakt, że głośnik powstał w ramach współpracy Ikei z Sonosem, najbliższym i najdokładniejszym porównaniem będzie chyba... Sonos One. Ustawiałem nawet Symfoniska i One'a w jednym pomieszczeniu, po czym na ślepo sprawdzałem, czy rozpoznam, który aktualnie gra i czy jest jakaś różnica. Nie byłem w stanie jej stwierdzić, a przynajmniej nie w takim stopniu, żeby była w stanie zadecydować np. o tym, czy kupić sprzęt z logo Sonosa czy z logo Ikei (i Sonosa).
Na co dzień natomiast ramka Symfonisk gra... po prostu bardzo dobrze i jest przyjemna, uniwersalna i ciepła w odsłuchu. Jeśli trzeba - potrafi naprawdę soczystym basem zatrząść lekko ścianą, na której wisi (nie wieszajcie jej może na ścianie z sąsiadami), ale jeśli mamy ochotę posłuchać czegoś wyższego, zdecydowanie nie będziemy czuć dyskomfortu. Bez problemu da się też satysfakcjonująco wypełnić dźwiękiem 20-30-metrowe pomieszczenie.
Co niemal równie ważne, ramka Symfonisk zapewnia bardzo zbliżoną jakość dźwięku niezależnie od tego, jaki poziom głośności ustawimy. Jeśli słuchamy jej cicho - nadal docierają do nas wszystkie (a przynajmniej większość) detale. Jeśli natomiast chcemy rozkręcić domową imprezę - też wystarczy jej mocy.
Ikea Symfonisk. Jak się tym steruje i czy można łączyć obrazki w pary?
Tak jak w przypadku grającej półki czy lampy Ikei, również i tutaj korzystamy z aplikacji Sonosa, co ma właściwie same zalety. Po pierwsze - jeśli mamy już jakiś głośnik od tego producenta (albo od Ikei), to kolejny dodajemy w tym samym miejscu i możemy nim wygodnie zarządzać.
Po drugie - możemy korzystać nie tylko ze standardowego korektora, ale też z systemu Trueplay, który skanuje pomieszczenie (z pomocą naszego smartfona), a potem dostosowuje do tych pomiarów działanie głośnika. I tak - to robi naprawdę dużą różnicę.
Po trzecie, jeśli chcemy - możemy z dwóch ramek Symfonisk zrobić parę stereo, również za pomocą aplikacji Sonosa. Niestety miałem okazję przetestować tylko jeden egzemplarz, więc nie wiem, jak brzmią w duecie, ale po doświadczeniach z Sonos One mogę tylko napisać jedno - warto.
Jak na tym puszczać muzykę? Czy jest Bluetooth?
Odpowiedź na to drugie pytanie brzmi: nie. Nie da się korzystać z ramki Symfonisk z wykorzystaniem Bluetooth. Jedyna akceptowalna forma połączenia to WiFi i aplikacja Sonos na telefonie, ewentualnie iPhone z AirPlay (2) albo inny smartfon ze Spotify Connect. Nie da się bezpośrednio za pomocą Bluetooth przesyłać czegokolwiek na głośnik - nie da się też tak połączyć.
A gdybyśmy akurat mieli zbyt daleko do smartfona, z tyłu ramki znajdują się trzy standardowe przyciski. Trzeba się tylko nauczyć, w którym miejscu się znajdują, bo ramka jest dość spora i nie zawsze na początku trafia się za pierwszym razem.
Czyli nowy Symfonisk to dobry głośnik. A jaką jest ramką na obrazy?
I tutaj pojawia się mały problem, bo o ile Symfonisk jest głośnikiem bez zarzutu (poza wspomnianymi wcześniej detalami), o tyle... ramką na obrazy właściwie to nie jest.
Po pierwsze - nie można w niej zamontować dowolnego obrazu. Jesteśmy ograniczeni do tego, co przygotowała Ikea na specjalnych rusztowaniach.
Owszem, łatwo je zdjąć i wymienić, jeśli np. przenosimy głośnik do innego pomieszczenia albo zmieniamy wystrój. Do tego możemy na starcie wybrać, czy chcemy mieć biały czy czarny front i trzeba przyznać, że wzory są raczej uniwersalne. Daleko jednak temu do prawdziwej ramki na obrazy, a dodatkowo w ofercie polskiego oddziału Ikei widzę na razie tylko dwa alternatywne fronty.
Po drugie - instalacja Symfoniska na ścianie niekoniecznie polega wyłącznie na zdjęciu dotychczasowego obrazka z gwoździa i powieszenia głośnika. Głośnik z Ikei ma swój własny uchwyt montażowy:
Przy czym trudno traktować to jako wielką wadę. Montaż uchwytu jest prosty, a Symfoniska wyposażono w odpowiednie otwory umożliwiające instalację zarówno w pionie, jak i w poziomie. Nie trzeba się też martwić o idealne przykręcenie uchwytu - zakres mikroregulacji po zawieszeniu głośnika jest naprawdę spory.
Sprytnie rozwiązano też kwestię prowadzenia niesamowicie długiego przewodu regulacyjnego - w odpowiednich miejscach ramki umieszczono po prostu wcięcia, którymi można go przeprowadzić.
Nadmiar można natomiast ukryć w odpowiedniej przegródce:
I tutaj przy okazji ciekawostka - znajdziemy tutaj nie tylko wejście zasilające, ale i... wyjście:
Do którego można podłączyć panel LED-owy - również z Ikei.
Mam przy tym jedną uwagę do przewodu zasilającego.
Jest... zbyt lekki. W rezultacie, jeśli go w jakiś sposób nie naciągniemy, będzie raczej dyndał i zwracał na siebie uwagę, zamiast gdzieś dyskretnie komponować się z resztą otoczenia.
Do tego, niezależnie od wersji kolorystycznej głośnika, przewód jest biały, więc np. w powyższej uchwyconej na zdjęciu sytuacji wygląda to umiarkowanie dobrze.
Ramka Symfonisk jest też wyraźnie grubsza niż standardowa ramka na obrazy i zdjęcia.
Więc trzeba uważać, gdzie ją montujemy. Z tej perspektywy wygląda np. na naprawdę cienki sprzęt:
Ale jeśli ustawimy ją tak, że będzie ją widać bardziej z profilu, zauważymy, że trochę jej się jednak przytyło:
Drugim potencjalnym problemem jest rozmiar ramki. Początkowo myślałem, że może postawiłbym ją sobie na nocnej szafce. Okazało się to niezbyt dobrym pomysłem:
Poziomo było jeszcze gorzej:
Tak, to jest po prostu duży sprzęt. Moje domowe pomiary wskazują, że ramka ma około 56 x 40,5 x 6 cm. Sonos One jest nieporównywalnie mniejszy, a gra właściwie tak samo i kosztuje podobnie.
A mimo to uwielbiam ten głośnik.
Po pierwsze za to, że - zachowując bardzo dobrą jakość dźwięku, a przynajmniej taką, jakiej oczekuję - jest inny i zdecydowanie nie jest nudny. Do tego ma też swoje praktyczne zalety. Przykładowo do tej pory korzystałem w kuchni z Sonosów One. Było super, ale wiecznie kończyły czymś zachlapane albo zasłonięte, a do tego zajmowały dwa bezcenne gniazdka na blacie. Ramka Symfonisk rozwiązała ten problem, bo trafiła na ścianę, która i tak stała pusta, zajmuje inne gniazdko i jednocześnie znajduje się daleko od źródeł zachlapania, a na przypadkowe zasłonięcie kartonem z mlekiem nie ma szans.
Poza tym uwielbiam sam pomysł na głośnik, którego nie widać. I podejrzewam, że przy kolejnym meblowaniu albo zmianie domu, to właśnie ten produkt będzie na pierwszym miejscu w kategorii dźwięk.
Zalety:
- świetny pomysł na głośnik
- bardzo dobra jakość dźwięku
- współpraca z ekosystemem audio Sonosa (a więc i Ikei) i wszystkie tego konsekwencje (łączenie w pary, łączenie z kinem domowym, etc.)
- wymienne fronty
- bardzo długi przewód zasilający i sprytne opcje prowadzenia
Wady:
- to jednak spory sprzęt
- to nie jest prawdziwa ramka na obrazy
- jesteśmy ograniczeni do frontów obrazowych od Ikei (79 zł za sztukę)
- nie ma Bluetooth (dla mnie to nie wada, ale niech będzie)
- trochę za lekki kabel - trudno poza ramką ułożyć go elegancko