Opublikowano wyczekiwany raport o UFO. „Do takich spotkań dochodzi”
Po wielu miesiącach oczekiwania, w piątek wieczorem opublikowano raport przygotowany na zlecenie Kongresu Stanów Zjednoczonych dotyczący spotkań z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi.
Jeżeli ktoś przez ostatnie siedemdziesiąt lat zastanawiał się, co tak naprawdę armia amerykańska wie o niezidentyfikowanych obiektach latających potocznie zwanych UFO, to z pewnością nie mógł się doczekać raportu, którego przygotowanie zlecił amerykański Kongres, a który miał zawierać wszystkie dotychczas zebrane informacje o stanie wiedzy armii i agencji rządowych na temat tego zjawiska. Otóż w piątek raport opublikowano.
Powiedzieć, że raport jest pełny i wyczerpujący… zdecydowanie nie można. Jak bowiem można tak nazwać marne osiem stron tekstu. Objętość dokumentu można tłumaczyć tym, że jego autorzy przyznają, że wywiad amerykański niewiele wie o tych zjawiskach. Owszem, w raporcie wyraźnie przyznano, że do takich spotkań z UFO dochodzi, co być może jest już wartością samą w sobie. W toku przygotowań dokumentu przeanalizowano 144 przypadki spotkań z niewyjaśnionymi jak dotąd obiektami i wytłumaczyć można zaledwie jeden z nich.
Autorzy raportu zaznaczają, że nie mają absolutnie żadnych dowodów na to, że którykolwiek z obiektów, tudzież zjawisk (stroniąc od skrótu UFO, których jest nacechowany przez popkulturę, w dokumencie używa się skrótu UAP oznaczającego niezidentyfikowane zjawiska powietrzne) jest wytworem pozaziemskiem cywilizacji czy też wytworem nieznanej technologii opracowanej przez jakikolwiek kraj na Ziemi. Jednocześnie zaznaczono, że któreś z powyższych może stanowić wyjaśnienie obserwowanych obiektów.
Czyli właściwie co?
Niestety raport nie usatysfakcjonuje miłośników idei, że Ziemia jest odwiedzana przez przedstawicieli zaawansowanej pozaziemskiej inteligencji. Wręcz przeciwnie, jestem przekonany, że utwierdzi ich jedynie w przekonaniu, że wojsko i rząd specjalnie coś ukrywają przed obywatelami. Status quo zostanie utrzymany, tym bardziej, że podczas przygotowywania raportu pojawiały się doniesienie od osób odpowiedzialnych za jego przygotowanie o tym, że instytucje wojskowe niechętnie przekazują jakiekolwiek z zebranych przez siebie informacji.
Krocząc po grząskim gruncie autorzy uznali napisali tym samym, że nie mają dowodów na to, że obserwowane obiekty są zbudowane przez obce cywilizacje, ani że są one zbudowane przez cywilizację ziemską. Jeżeli pominiemy opcję, że są to w rzeczywistości jedynie zjawiska pogodowe lub błędy instrumentów pokładowych samolotów, możemy dojść do wniosku, że to wciąż mogą być… obiekty stworzone przez obcą cywilizację lub przez wrogie Stanom Zjednoczonym państwa.
I co teraz?
Wkrótce po opublikowaniu raportu pojawiło się wiele komentarzy, zarówno ze strony organizacji skupionych na astronomii, jak i ze strony polityków. Tutaj dopiero widać prawdziwą wartość raportu. Skoro wywiad amerykański przyznaje, że faktycznie dochodziło do spotkań z UAP i to nie jeden czy dwa razy a ponad sto razy na przestrzeni kilku dekad, to należy przeznaczyć większe środki na próbę rozwikłania problemu ich pochodzenia oraz na monitoring przestrzeni powietrznej pod kątem wyłapywania takich obiektów. Jak bowiem przekonują politycy, dopóki nie będzie wiadomo skąd UAP biorą się na niebie, mogą one potencjalnie stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych, a to jest niedopuszczalne.
Być może teraz agencje rządowe, ale i wojskowe uważniej przyjrzą się tym obiektom i uda nam się zidentyfikować ich pochodzenie. Miłośnicy obcych cywilizacji i filmów sci-fi mogą zatem spać spokojnie. Poszukiwanie małych zielonych ludzików będzie nadal trwało. Dopóki ich nie znajdziemy. The truth is out there.