Kilkaset kilometrów od Polski uderzy 140-metrowa planetoida. Naukowcy robią symulację armagedonu
Wyobraźcie sobie, że astronomowie odkrywają, iż w stronę Ziemi zmierza duża planetoida, a pomiary jej orbity wykazują, że za sześć miesięcy uderzy ona w Ziemię. Mamy szansę uchronić się przed katastrofą, czy jesteśmy skazani na potężne straty w ludziach? Właśnie teraz trwa symulacja, która ma odpowiedzieć na to pytanie.
Bynajmniej nie są to pierwsze ćwiczenia tego typu w historii. Badacze przeprowadzają je regularnie co dwa lata, testując procedury wszystkich służb, które musiałyby wziąć udział w poszukiwaniu pilnego rozwiązania takiego problemu. Celem całego projektu jest także znalezienie wszystkich słabych punktów, które mogłyby nieoczekiwanie zahamować wysiłki na drodze do poradzenia sobie z zagrożeniem.
Żeby było jasne - jak na razie astronomowie nie znaleźli żadnej planetoidy zmierzającej w stronę Ziemi i bezpośrednio nam zagrażającej. Z drugiej strony należy pamiętać, że przestrzeń międzyplanetarna Układu Słonecznego jest rozległa i nawet obecne przeglądy nocnego nieba nie pozwalają nam odkryć i monitorować wszystkich większych obiektów, które teoretycznie mogłyby nam zagrażać. Jakby nie patrzeć 68 mln lat temu dinozaury też nie znały żadnej planetoidy zmierzającej w stronę Ziemi…
Odkrywasz zagrożenie. Co robisz? Czas start
Dokładnie przed takim zadaniem postawiona została grupa ekspertów, która od poniedziałku przez pięć kolejnych dni realizuje symulację radzenia sobie z takim zagrożeniem. Każdy uczestnik programu otrzymał właściwą rolę: astronoma, przedstawiciela rządu, służb publicznych itd. Codziennie wszyscy otrzymują informację o rozwoju sytuacji, a następnie na jej podstawie podejmują dalsze działania. Wszystkie informacje o przebiegu projektu pojawiają się na stronie internetowej prowadzonej przez NASA.
Pierwszego dnia symulacji uczestnicy otrzymali informacje o rozwoju sytuacji do tego dnia. Zgodnie z nimi astronomowie odkryli 19 kwietnia 2021 r. planetoidę, która otrzymała oznaczenie katalogowe 2021 PDC. Obiekt znajdował się wtedy 57 mln km od Ziemi, a do jego przelotu w pobliżu naszej planety miało dojść 20 października 2021 r. Początkowo dane wskazywały na prawdopodobieństwo uderzenia wynoszące 1 do 2500. Rozmiary obiektu: od 35 do 700 m średnicy.
Uczestnicy otrzymują wreszcie nowe informacje i okazuje się, że ryzyko zderzenia wzrosło do 5 proc. (Co do zasady przyjmuje się, że naukowcy zaczynają tworzyć plany działania gdy ryzyko uderzenia w Ziemię jest wyższe niż 1 proc.). Wszyscy mają do dyspozycji mapę Ziemi pokazującą możliwe miejsce zderzenia.
Drugiego dnia okazuje się, że planetoida już z pewnością uderzy w Ziemię 20 października na obszarze rozciągającym, się od Europy po Afrykę Północną.
Po analizie sytuacji uczestnicy symulacji doszli do wniosku, że nie ma już szansy na to, aby w kierunku planetoidy wysłać jakąkolwiek sondę kosmiczną. Do startu musiałoby dojść najpóźniej 1 maja, więc można o tym zapomnieć. Jak się zatem okazuje, nawet gdyby Ben Affleck i Bruce Willis zgodzili się na udział w akcji, nie byłoby na to żadnej szansy.
Wnioski? Gdyby na orbicie znajdował się kosmiczny teleskop poszukujący potencjalnie niebezpiecznych obiektów (taki jak planowany NEO Surveyor) moglibyśmy otrzymać ostrzeżenie wcześniej. Nie musielibyśmy od razu wysyłać ludzi - wystarczyłoby wysłanie sondy, która po prostu przeleciałaby w pobliżu takiej planetoidy, zmierzyła jej masę, rozmiary i trajektorię lotu. Dane z takiej sondy pozwoliłyby dokładniej wyznaczyć miejsce uderzenia na Ziemi, tak aby możliwe było przeprowadzenie ewakuacji takiego obszaru. Połowy globu nie da się wszak ewakuować, ale już mniejsze obszary tak.
Trzeciego dnia okazało się, że planetoida ma rozmiary 140 metrów i może uderzyć na obszarze 800 km x 250 km. Mimo stosunkowo niewielkich rozmiarów obiektu, szacunki wykazują, że uderzenie w 21 proc. wpłynie na milion osób i 74 proc., że wpłynie na 100 00 osób. Zniszczenia spowodowane uderzeniem dotkną obszar w promieniu 250 km od uderzenia.
Co teraz?
Nie wiadomo. W czwartek uczestnicy symulacji otrzymali informację o szczegółowym położeniu miejsca uderzenia. Dzisiaj zatem będzie trzeba zaplanować ewakuację ludności z tego obszaru.
Czy uda się uniknąć ofiar? Symulacja zakończy się w piątek. Miejmy nadzieję, że uda się zapobiec prawdziwej katastrofie. Dwa lata temu symulacja zakończyła się zniszczeniem Nowego Jorku, zatem zadanie nie będzie łatwe i ekspertów czekają jeszcze dwa intensywne i stresujące dni. Pozostaje trzymać kciuki.