Lepiej już było. W naszej galaktyce istniały lepsze miejsca do życia niż Układ Słoneczny
Układ Słoneczny, który zamieszkujemy, powstał gdy wszechświat miał już 9 miliardów lat. Od tego czasu minęło kolejne 4,5 miliarda lat. Teraz jednak naukowcy doszli do wniosku, że lepsze warunki na powstanie życia istniały już dawno temu.
![Lepiej już było. W naszej galaktyce istniały lepsze miejsca do życia niż Układ Słoneczny](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2020%2F07%2Fdroga-mleczna.jpg&w=1200&q=75)
Analizując historię ewolucji Drogi Mlecznej, astronomowie doszli do wniosku, że wprost idealne warunki na powstawanie życia istniały ponad 6 miliardów lat temu na obrzeżach naszej galaktyki. To właśnie tam powstające życie najmniej byłoby narażone na rozbłyski promieniowania gamma czy eksplozje supernowych.
Od czterech miliardów lat w bardziej wewnętrznych rejonach naszej galaktyki, także tu gdzie my żyjemy, warunki są znacznie lepsze niż wcześniej i lepsze niż na obrzeżach, więc i tu życie może powstawać i się rozwijać. Wcześniej gwiazdy i planety istniejące w tych rejonach były narażone na eksplozje, które mogły powodować masowe wymieranie wszędzie tam, gdzie życie zdążyło się już pojawić. Ziemia też musiała się niejednokrotnie zmierzyć z takimi eksplozjami. Wymierania sprzed 2,6 oraz sprzed 359 mln lat przypisywane są eksplozjom supernowych w naszym najbliższym otoczeniu gwiezdnym. Z kolei wymieranie sprzed 450 mln lat, na długo przed erą dinozaurów najprawdopodobniej spowodowane zostało rozbłyskiem promieniowania gamma, które skąpało naszą planetę.
Dlaczego „lepiej to już było”?
Naukowcy postanowili sprawdzić kiedy i gdzie istniały warunki najbardziej sprzyjające powstawaniu życia. W tym celu stworzyli szczegółowy model ewolucji Drogi Mlecznej i sprawdzali gdzie i kiedy istniały obszary gwiazdotwórcze, w których powstawały masywne gwiazdy, które w krótkim czasie po powstaniu eksplodowały jako supernowe sterylizując niemalże swoje otoczenie.
Jak się okazuje początkowo najbardziej niebezpiecznie było w wewnętrznych częściach naszej galaktyki, w rejonie znajdującym się 6500 - 26000 lat świetlnych od centrum (bliżej do dzisiaj jest sporo eksplozji supernowych). To właśnie tam trwały bardzo intensywne procesy gwiazdotwórcze, w których z czystego wodoru i helu powstawały masywne gwiazdy, które szybko eksplodowały jako supernowe. Z czasem takie eksplozje dostarczały do ośrodka międzygwiezdnego coraz więcej cięższych pierwiastków. Te z kolei sprawiły, że częstotliwość rozbłysków gamma w naszym otoczeniu spadła.
To właśnie rozbłyski gamma są uznawane za najniebezpieczniejsze. Aby eksplozja supernowa spowodowała masowe wymieranie na Ziemi, musiałoby do niej dojść w odległości nie większej niż kilkadziesiąt lat świetlnych. Z kolei rozbłysk promieniowania gamma, gdyby jego strumień był skierowany w stronę Ziemi, mógłby nas „załatwić” z odległości nawet kilkudziesięciu tysięcy lat świetlnych.
Badacze zauważają jednak, że ze względu na mniejszą ilość gwiazd w zewnętrznych rejonach galaktyki, szansa na masowe wymieranie z powodu eksplozji pobliskiej supernowej czy rozbłysku gamma była tam mniejsza niż obecnie w naszym otoczeniu (Ziemia znajduje się w wewnętrznej części dysku galaktyki, w odległości 27 000 lat świetlnych od centrum i 23 000 od zewnętrznej krawędzi galaktyki.
Jeszcze jeden aspekt…
Skoro Ziemia na przestrzeni swojej historii kilkukrotnie była już ofiarą eksplozji pobliskiej supernowej, a życie po masowym wymieraniu się ponownie na niej odradzało i aktualnie ma się doskonale, to być może nie ma co się tak bardzo obawiać tych najbardziej energetycznych zjawisk we wszechświecie. Ludzkość wymrze, narodzi się coś innego. Panta rhei.