Tam gdzie w kosmosie jest ciemno i nie ma światła, tam jest światło i nie jest ciemno
Nocne niebo to usiana jasnymi gwiazdami czarna pustka. Gdy jednak spojrzymy na niebo za pomocą teleskopów zobaczymy więcej gwiazd, których nie widać gołym okiem. Astronomowie od wielu lat zastanawiają się jak ciemna faktycznie jest czerń przestrzeni kosmicznej. Najnowsze badania wskazują, że w przestrzeni kosmicznej światła jest zaskakująco dużo.
Z powierzchni Ziemi badanie czerni przestrzeni kosmicznej skazane jest na niepowodzenie. Cały nasz układ planetarny wypełniony jest dużą ilością pyłu, który podświetlony jest przez słońce i odpowiada za powstawanie rozmytej poświaty na całym niebie.
Sonda New Horizons przychodzi z pomocą
Na szczęście mamy także odpowiednie kamery w miejscach, w których ów pył nie stanowi już tak dużego problemu. Mowa tutaj o kamerach zainstalowanych na pokładzie sondy New Horizons, która w 2015 r. przeleciała w pobliżu Plutona wykonując fantastyczne zdjęcia jego powierzchni. Po tym przelocie sonda poleciała dalej odwiedzając po drodze niewielki obiekt o nazwie Arrokoth. Miliardy kilometrów za Plutonem sonda znajduje się już w tym rejonie Układu Słonecznego gdzie pył nie stanowi problemu. Dzięki temu, że sonda działa wciąż jak nowa, może nadal wykonywać zdjęcia przestrzeni kosmicznej.
Astronomowie postanowili zatem przejrzeć zdjęcia wykonane przez sondę i poszukać tych najnudniejszych, czyli tych na których jest jak najmniej jasnych obiektów, takich jak gwiazdy czy galaktyki tła.
Po wyszukaniu najlepszych, najciemniejszych zdjęć, za pomocą oprogramowania usunęli wszystkie znane źródła światła. Najpierw usunięto z nich gwiazdy i poświatę Drogi Mlecznej. Celem badaczy było stworzenie zdjęcia, na którym pozostanie światło tylko spoza naszej galaktyki.
Choć zdjęcia były już bardzo ciemne, to badacze postanowili usunąć z nich jeszcze fotony, które można przypisać galaktykom, o których istnieniu w fotografowanym wycinku przestrzeni wiemy.
Wynik: ciemno, ale wciąż jasno
Po usunięciu wszystkich możliwych znanych źródeł światła, okazało się, że na zdjęciach wciąż jest całkiem sporo światła. Co więcej, okazało się, ze tego światła jest niemal tyle samo co światła już usuniętego.
Możliwe zatem, że owo promieniowanie zarejestrowane na zdjęciach pochodzi z galaktyk, których jeszcze nie znamy. Być może jest to promieniowanie wyemitowane przez odległe galaktyki karłowate, których, póki co nawet teleskop Hubble’a nie był w stanie dostrzec. Oczywiście może być też tak, że w zewnętrznych rejonach Układu Słonecznego jest więcej pyłu niż się wydawało, i to on odpowiada przynajmniej za część tego promieniowania.
Astronomowie jednak zwracają uwagę na ilość tego światła. Jeżeli faktycznie w teoretycznie czarnej pustce jest tyle światła ile emitują znane nam obiekty, to astronomowie mają jeszcze bardzo dużo odkrywania przed sobą. To w sumie nawet bardzo dobrze, przynajmniej mamy na co czekać. Odkryć astronomicznych nigdy dość.