REKLAMA

Pytanie na otwarcie tygodnia: premiera iPhone'a 11 już jutro. Który model kupisz?

Apple już jutro pokaże nowe telefony. Wiemy o nich niemal wszystko. Pozostało pytanie, który model kupisz: iPhone 11, iPhone 11 Pro czy iPhone 11 Pro Max?

iPhone 11 Pro Max
REKLAMA
REKLAMA

Co prawda niewykluczone, że Tim Cook zaskoczy nas jutro ze sceny jakimś one more thing, ale się na to nie zanosi. Od kilku tygodni do sieci płyną wartkim strumieniem wiarygodne informacje na temat nowych telefonów Apple’a na ten rok.

iPhone’y 2019 - co o nich wiemy na dzień przed premierą?

Wygląda na to, że nowy line-up telefonów firmy z Cupertino będzie odświeżeniem ubiegłorocznej linii. Apple ma powrócić do cyfr arabskich w numeracji. Nowością jest to, że podstawowym telefonem w ofercie o nazwie iPhone 11 nie będzie następca iPhone’a XS, tylko iPhone’a XR.

iPhone XS oraz iPhone XS Max również doczekają się następców o nazwach iPhone 11 Pro oraz iPhone 11 Pro Max. To bardzo dobry ruch pod kątem marketingowym - Apple będzie sprawiał wrażenie, jakoby podstawowy iPhone był tańszy niż rok temu, gdy w rzeczywistości topowy model może być droższy.

Jeśli chodzi o specyfikację, to czekamy na procesor Apple A13. Pod względem przekątnych ekranów nic się natomiast nie zmieni. Zabraknie tylko 3D Touch, a ogniwa zasilające będą pojemniejsze. Więcej na temat tego, jak mają wyglądać nowe telefony Apple’a, pisałem już zresztą w osobnym, obszernym materiale.

Sam nie jestem przekonany do wymiany telefonu na iPhone’a 11, iPhone’a 11 Pro lub iPhone’a 11 Pro Max

Od mojej przesiadki na telefony Apple’a - zacząłem w 2014 r. od modelu iPhone 5 - tylko raz uznałem, że wymiana smartfona na nowy model po roku zupełnie nie ma sensu. Było to przy premierze iPhone’a 7, który nie wnosił praktycznie nic istotnego ponad to, co oferował mi iPhone 6s.

Mimo to postanowiłem wtedy wymienić roczny 4,7-calowy telefon - tylko dlatego, że zdecydowałem się 5,5-calowego iPhone’a 7 Plus. Okazało się to świetną decyzją - ale nie za sprawą gabarytów. Zdecydowanie wolę mniejsze ekrany w smartfonach, ale doceniłem drugi obiektyw aparatu oraz większy akumulator.

Rok temu również się wzbraniałem przed wymianą iPhone’a X na iPhone’a XS

Biłem się z myślami do samego dnia odbioru urządzenia, ale wreszcie wewnętrzny geek jednak zwyciężył i… jestem mu za to wdzięczny. iPhone XS nie wprowadza on żadnych przełomowych nowości - ma po prostu ciut lepszy aparat i ciut szybszy procesor - ale doceniłem moduł ESIM.

Co prawda mój operator w kraju nadal nie obsługuje tego rozwiązania, ale wcale na to nie czekam. Prawdziwym komfortem jest natomiast możliwość wykupienia paczki danych z poziomu smartfona bez konieczności odbierania fizycznej karty SIM podczas podróży poza Unię Europejską.

Jeśli mógłbym cofnąć czas, to jedyne, co bym zmienił, to decyzję w sprawie koloru. Złoty wariant kolorystyczny iPhone’a XS zdążył mi się już opatrzyć, a biały iPhone X, którego używa moja narzeczona, nadal jest śliczny. Przez najbliższe kilka lat urządzenia w tym kolorze już nie kupię.

Wiem też, że zwykły iPhone 11 u mnie odpada

Nie kupię iPhone’a 11, bo mam teraz iPhone’a XS. Zmiana na bezpośredniego następcę iPhone’a XR nie brzmi jak dobry pomysł, a wedle plotek najtańszy nowy iPhone ma mieć ekran typu LCD. Jeśli miałbym już wymieniać telefon, to na iPhone’a 11 Pro lub iPhone’a 11 Pro Max. Na szczęście w obu tych modelach znajdzie się dodatkowy obiektyw szerokokątny.

Aparat będzie zapewne najważniejszym argumentem, by kupić nowego smartfona. Jeśli chodzi zaś o rozmiar, to raczej pozostanę przy 5,8-calowym modelu, skoro w obu ma być ten sam zestaw obiektywów. Tym bardziej że iPhone 11 Pro ma mieć dużo pojemniejszy akumulator od iPhone’a XS.

Sporo przemawia jednak za tym, by się w tym roku wstrzymać

Przede wszystkim iPhone 11, iPhone 11 Pro i iPhone 11 Pro Max będą wyglądały… przestarzale. Dwa lata temu, gdy debiutował iPhone X, niemal bezramkowe ekrany były czymś niespotykanym. Dzisiaj notche i wąskie ramki są domeną telefonów ze średniej półki, a topowe modele konkurencji poszły o krok dalej.

Do tego dochodzi paskudny garb na pleckach z obiektywami. Nie chciałem w to wierzyć, gdy widziałem pierwsze rendery, ale producenci akcesoriów, którzy na iPhone’a 11, iPhone’a 11 Pro i iPhone’a 11 Pro Max są już przygotowani, nie pozostawiają raczej wątpliwości co do kształtu tylnej obudowy.

Pod względem specyfikacji również nie spodziewam się szału. Zmiany procesora na szybszy nawet nie poczuję, a opcja ładowania słuchawek lub zegarka poprzez położenie ich na obudowie telefonu nie brzmi jak killer feature. Nie wiem, czym musiałby jutro zaskoczyć nas Tim Cook, żebym rzucał pieniędzmi w monitor.

Trochę szkoda, że iPhone, którego nie będę mógł się doczekać, pojawi się najpewniej dopiero w 2020 r.

To na ten rok Apple planuje rzekomo wsparcie dla sieci 5G. Linia telefonów firmy z Cupertino ma się przy tym doczekać gruntownego odświeżenia wizualnego. Ptaszki ćwierkają, że może wrócić czytnik linii papilarnych w nowej odsłonie. To jednak wszystko śpiew przyszłości. Na razie czeka nas jutrzejsza premiera.

To, czy się finalnie zdecyduję na iPhone’a 11 Pro, okaże się zaś za niecałe dwa tygodnie. Rozum mówi, żeby sobie go odpuścić, ale serce przypomina, że podobne myśli miałem przy iPhonie XS - a w praktyce jedną drobną nowość w postaci modułu ESIM, której o to nie podejrzewałem, bardzo polubiłem. Może teraz będzie podobnie?

REKLAMA

Pytanie na otwarcie tygodnia brzmi: którego iPhone’a z 2019 r. kupisz?

A jeśli nie będzie to iPhone 11, iPhone 11 Pro albo iPhone 11 Pro Max, to co? Komentarze są do waszej dyspozycji.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA