Pierwszy smartfon z 5G w Polsce jest już w sprzedaży. Sprawdzamy Huaweia Mate 20 X 5G
Play ogłosił właśnie, że jako pierwszy operator w Polsce wprowadził do sprzedaży Huaweia Mate 20 X 5G, czyli pierwszego smartfona obsługującego łączność nowej generacji. Spędziłem z tym sprzętem kilka tygodni i już wiem, czy warto go kupić.
Na początek zacznijmy od oczywistości. Huawei Mate 20 X 5G kosztuje 4399 zł i już po wysokiej cenie można wnioskować, że będzie to smartfon z najwyższej półki. I faktycznie tak jest. Sprzęt jest świetnie wykonany, doskonale spasowany i nie sposób przyczepić się do jego jakości i wyglądu. Ten ostatni to zasługa prążkowanych plecków wykonanych ze szkła, które prezentują się naprawdę szykownie.
Wysoka cena definiuje świetną specyfikację.
Huawei Mate 20 X 5G jest wyposażony we wszystko, co Chińczycy mają najlepszego do zaoferowania. Smartfon napędza najszybszy procesor Huaweia, a konkretnie Kirin 980 wykonany w technologii 7 nanometrów. Jest on wspierany przez 8 GB RAM oraz 256 GB pamięci wewnętrznej, którą można rozszerzyć za pomocą autorskich kart Nano Memory (nie mylić z microSD!). Wszystkie podzespoły są chłodzone za pomocą chłodzenia z komorą parową. Nie zabrakło tu też trzech aparatów tylnych (szerokiego, zwykłego, portretowego) i przedniego, które robią bardzo dobre zdjęcia, choć gorsze niż te z P30 Pro.
Jak to wszystko wygląda w praktyce? Otóż ten telefon działa jak złoto, żadna gra i aplikacja nie jest mu straszna, ale... niczego innego się nie spodziewałem. Nie ma sensu pisać też o standardach łączności, bo zastosowano wszystkie potrzebne, łącznie z NFC. No może poza wyjściem słuchawkowym, które coraz rzadziej pojawia się w sztandarowych smartfonach.
Świetny, karykaturalnie duży ekran.
Jest to płaski wyświetlacz OLED o imponującej przekątnej 7,2” i rozdzielczości 2244 x 1080 pikseli. Wspiera on DCI-P3 oraz HDR, a jego szczegółowość nie pozostawia wiele do życzenia, w przeciwieństwie do rozmiaru.
Bo co z tego, że gry i seriale wyglądają na nim imponująco, skoro smartfon ten niekiedy nie mieścił się w kieszeni spodni, zaś obsługiwanie go jedną dłonią jest nie tyle niewygodne, co po prostu niemożliwe. Ten ogromny ekran sprawia, że Huawei Mate 20 X 5G jest sprzętem niepraktycznym, dedykowanym bardzo wąskiemu gronu odbiorców.
Sieć 5G? A komu to potrzebne?
Najważniejszym elementem tego smarfonu jest jednak modem Balong 5000, który wspiera łączność 5G w standardach NSA oraz SA. Miałem okazję go ostatnio testować, dzięki czemu przekonałem się, że LTE jest przestarzałe, a technologia 5G to przyszłość. Oczywiście należy pamiętać o tym, że zbyt szybko nie będziemy mogli korzystać z 5G, bo publicznie dostępne sieci jeszcze nie istnieją i pojawią się dopiero w przyszłości.
Jest to perspektywa dosyć odległa, więc nie zdziwię się, że w momencie wprowadzenia sieci 5G w Polsce okaże się, że Huawei Mate 20 X 5G to urządzenie przestarzałe, elektroniczny szrot którym nie warto zaprzątać sobie głowy. Modem 5G obecnie nie daje polskim użytkownikom, żadnej, iluzorycznej nawet korzyści.
Modem 5G jest też przyczyną bardzo dużego problemu.
Jako że jest on zupełną nowością i zajmuje sporo miejsca, nie mógł być zintegrowany z procesorem. Dlatego umieszczono go w obudowie kosztem akumulatora. Standardowa wersja Huawei Mate 20 X miała bowiem ogniwa o pojemności 5000 mAh, zaś wariant 5G ma mniejszy akumulator 4200 mAh.
Na papierze jest to całkiem niezła wartość pozwalająca na intensywne korzystanie z typowego smartfona przez cały dzień. Jednak należy podkreślić słowo „typowego”, bo najnowszy Huawei ze swoim gargantuicznym ekranem nie należy do typowych smartfonów, więc akumulator w nim wyczerpuje się w ciągu dnia. Oczywiście dzięki technologii SuperCharge można go naładować do pełna w około godzinę, ale jest to raczej kiepskie pocieszenie.
Nie wiem dla kogo jest ten smartfon.
Huawei Mate 20 X 5G to klasyczny przykład smartfona, który na papierze prezentuje się fenomenalnie, ale… nie ma za najmniejszego sensu. Ogromny, wysokiej jakości wyświetlacz i sztandarowe podzespoły mogą sugerować, że mamy do czynienia z urządzeniem przeznaczonym dla graczy, jednak przeczy temu akumulator. Dodatkowo smartfony dla graczy generalnie mają mało sensu, bo dobrych gier mobilnych jest jak na lekarstwo. Chcesz grać w podróży? Świetnie, zatem kup Nintendo Switcha, 3DS-a lub wiekowe już PSP, a nie smartfon.
Kolejna wada Huaweia Mate 20 X 5G to gigantyczny ekran, który czyni go w moim odczuciu nieużywalnym. Wrażenie może być spotęgowane faktem, że od miesiąca mam złamaną prawą rękę, więc korzystanie ze smartfonu generalnie sprawia mi trudność. Dałem więc nowego Huaweia kilku osobom do używania i każda, jak jeden mąż mówiła, że to monstrum, bestia, a nie smartfon. Serio.
Największą zaletą tego modelu powinien być modem 5G, prawda? Niestety w Polsce nie będzie przydatny jeszcze przez długie miesiące, jeżeli nie lata. Dlatego mam wrażenie, że jego jedyna funkcja to zajmowanie miejsca, które można było przeznaczyć na większy akumulator i pokazanie, że Huawei ma już w ofercie smartfon obsługujący sieć 5G.
To dobry zabieg marketingowy, który może zwiększyć poważanie chińskiego producenta i przyciągnąć do niego kolejnych klientów. W żaden stopniu nie sprawia jednak, że Huawei Mate 20 X jest sprzętem godnym polecenia dla większości osób.