Samochód elektryczny to czysta przyjemność z jazdy. Takie Volkswageny będą prawie jak modele GTI
Wiele osób sceptycznie podchodzi do samochodów elektrycznych. Obawiają się, że „to już nie to samo”, a ich prowadzenie nie da tyle przyjemności, co przy autach spalinowych. Tymczasem… jest dokładnie odwrotnie!
Tak naprawdę jeżeli ktoś miał już okazję prowadzić – lub nawet być wiezionym – którymś z aut elektrycznych, prawdopodobnie doskonale wie, o czym mówię. Już krótka jazda „elektrykiem” (i nie mówię tu o żadnym z najdroższych modeli) może dać sporo frajdy i przekonać największego sceptyka.
Tym razem wcale nie mam na myśli niskiej emisji spalin ani oszczędności na paliwie.
Zostawmy na boku te „racjonalne” przesłanki. Skupmy się na tym, co jest w samochodach równie ważne, co koszty… ale o czym często zapominamy, szukając wozu dla siebie.
Mowa o przyjemności z jazdy. W końcu każdy chciałby, by jego samochód powodował uśmiech na twarzy. Tak się składa, że samochody elektryczne mają w kwestii radości wiele zalet.
Po pierwsze – osiągi i charakterystyka silnika
Już na papierze dane techniczne „elektryków” wyglądają obiecująco. Weźmy na przykład e-Golfa. W zakresie miejskich prędkości trudno mu dorównać. Od 0 do 60 km/h rozpędza się zaledwie w 4,5 s. To wynik zbliżony do rezultatów spalinowego Golfa GTI. Ale… jestem przekonany, że przyspieszenie w e-Golfie zrobiłoby na was większe wrażenie. To wszystko za sprawą charakterystyki silnika.
W aucie spalinowym trzeba czekać na osiągnięcie maksymalnego momentu obrotowego, a po wciśnięciu gazu zwykle trzeba jeszcze zredukować bieg i poczekać aż turbosprężarka „włączy się” do akcji. Tymczasem w wozie elektrycznym wszystko dzieje się natychmiast. Maksymalny moment obrotowy jest osiągany natychmiast po starcie, a przyspieszanie jest idealnie płynne. Nie przerywają go zmiany przełożeń. Wystarczy wcisnąć gaz… i już. Żaden kończący się pas ani wyprzedzanie nie powinny być problemem. „Bonusem” jest bardzo przyjemne uczucie silnego wciskania w fotel. Trudno się nie uśmiechnąć!
Po drugie – nisko umieszczony środek ciężkości.
Radość z przyspieszania to jedno… ale – umówmy się – po jakimś czasie osiągi na prostej mogą spowszednieć. Co innego z jazdą po zakrętach. Ona wymaga doskonalenia techniki jazdy, a każda trasa jest inna.
Również w takiej sytuacji, elektryczne Volkswageny sprawdzają się doskonale. Ze względu na inną konstrukcję niż w przypadku aut spalinowych, „elektryki” rewelacyjnie się prowadzą. Nie straszą kierowcy i pasażerów przechyłami na zakrętach. Świetnie „kleją” się do asfaltu i pozwalają na odrobinę zabawy. Mało tego – prowokują do niej! A gdyby tak jeszcze trochę docisnąć na wyjściu z zakrętu? Albo wejść w niego nieco szybciej? Wciągające!
Za to wszystko odpowiada – przede wszystkim – nisko umieszczony środek ciężkości auta. Owszem, akumulatory muszą ważyć swoje. Ale za to są umieszczone bardzo nisko, pod podłogą, co korzystnie wpływa na zachowanie się auta na zakrętach. Da się też umieścić je na środku wozu, pomiędzy kołami. To sprawia, że rozkład mas w takim samochodzie staje się bliski idealnemu. W przypadku aut z klasycznymi silnikami, tego typu parametry są dostępne głównie dla drogich modeli sportowych.
To wszystko w zupełnej ciszy.
Nie da się ukryć, że podczas jazdy modelami elektrycznymi swoje trzy grosze do wrażeń dokłada też dźwięk… a właściwie jego brak. Szybkie przyspieszenie, podczas którego nie słychać odgłosu wkręcającego się na obroty silnika, robi wrażenie jeszcze szybszego. Do uszu kierowcy i pasażerów dociera tylko szum powietrza opływającego nadwozie. Nic nie zagłusza muzyki ani rozmowy. Trzeba tylko czasami zerknąć na prędkościomierz, bo można się „zapomnieć”…
Nadchodzące modele Volkswagena będą jeszcze szybsze.
e-Golf już teraz jest żwawy i cieszy kierowcę w mieście. Ale Volkswagen lada chwila wprowadzi na rynek całą paletę zupełnie nowych modeli niskoemisyjnych. Nie będą – jak do tej pory – elektryczną wersją spalinowego samochodu. Zostały zaprojektowane od zera, na osobnej platformie. Będą wyjątkowo zaawansowane technologicznie i ekologiczne… ale przede wszystkim, będą też dawać radość z jazdy!
Jako pierwszy z nowej rodziny, do klientów trafi Volkswagen ID. 3. Już teraz można go zamawiać. Podczas konferencji poprzedzającej oficjalną premierę auta, jeden z członków zarządu marki powiedział do zgromadzonych dziennikarzy: „Pokochacie go, gdy się nim przejedziecie!”. Wierzę, że ma rację.
* Materiał powstał we współpracy z firmą Volkswagen.