REKLAMA

Nowe demo Anthem dowodzi, że BioWare nie stoi w miejscu. Jest lepiej, ale na pewno nie idealnie

Najpierw ograłem VIP demo. To była tragedia. Teraz dałem szansę publicznej wersji demonstracyjnej. W ciągu zaledwie kilku dni Anthem stało się odczuwalnie lepsze. Co nie znaczy, że dobre. Mój mech bojowy napotkał na nieoczekiwaną przeszkodę, która jest najlepszym obrazem tego, że przed BioWare jeszcze długa droga.

Drugie demo Anthem - jest lepiej, ale na pewno nie idealnie
REKLAMA
REKLAMA

Niestety, błędy trawiące VIP demo nie zostały wyeliminowane. Ekipie odpowiedzialnej za Anthem udało się je jednak w pewnym stopniu zminimalizować. Nieskończone ekrany ładowania, odłączanie od serwerów, wyrzucanie z gry po zakończeniu misji - to wszystko problemy, które w dalszym ciągu doskwierają grze akcji niepotrzebnie udającej cRPG.

Anthem działa jednak lepiej.

 class="wp-image-880525"

W przeciwieństwie do dema VIP, tym razem nieskończony ekran ładowania dawał mi się we znaki jedynie od czasu do czasu. Do tego kilka razy udało mi się wrócić do Fortu Tarsis po wykonanej misji, bez gry wysypującej się do systemu. Wersja na PS4 nauczyła się również przypisywać przedmioty do postaci. Crash programu nie oznacza już utracenia zebranych fantów. Wszystko to zmiany na lepsze, które dowodzą, że BioWare: a) jest świadome dziurawego kodu, oraz b) łata dziury.

Podczas ogrywania wersji demonstracyjnej bywały momenty, podczas których Anthem stawało się naprawdę przyjemne. Nie tylko w obszarze latania, ale również drużynowej współpracy oraz wymiany ognia. Przeciwnicy nie znikali już na moich oczach i tylko raz zdarzyło się, aby ubity cel natychmiast wrócił do życia. Wskaźniki osłon przestały szaleć. Rozgrywka stała się znacznie bardziej przewidywalna i wiarygodna. Niemal byłem pod wrażeniem tego, jak wiele udało się naprawić w tak krótkim czasie.

 class="wp-image-880528"

Potem mój mech grzmotnął w śluzę. Misja się posypała.

Podczas wspólnego przechodzenia najtrudniejszego rodzaju zadań - fortyfikacji - czekała nas już tylko walka z finałowym bossem. Wielki potwór w kształcie insekta czekał na nas za gigantyczną śluzą, która otwierała się gdy gracze znajdowali się w jej pobliżu. Stanęliśmy przed wejściem do groty, pełni wiary w zwycięstwo. Sekunda. Druga. Trzecia. Nic się nie dzieje. Moi towarzysze zaczynają się nerwowo ruszać. Podchodzić do śluzy i cofać się.

Znacznik misji zaczął wariować. Etap z przejściem za śluzę został odhaczony, chociaż wciąż znajdowaliśmy się przed wejściem. Dziennik pokazywał nam, że teraz musimy ubić wielkie zagrożenie. Tyle tylko, że nigdy się nie dostaliśmy do groty z insektem. Gra sądziła jednak inaczej i najwyraźniej nie widziała powodu w otwieraniu śluzy. Po kilkunastu minutach latania, zwiedzania i strzelania pierwszy członek drużyny się poddał. Zaraz potem druga osoba opuściła rozgrywkę.

 class="wp-image-880516"

Próbowałem dosłownie wszystkiego. Łącznie ze staranowaniem śluzy wielkim mechem, lecącym wprost na zamknięty obiekt. Oczywiście nic to nie dało. Skrypty misji pomyliły się i nic już nie mogliśmy zrobić. Nic poza rozpoczęciem przygody na nowo, tracąc 30 - 45 minut postępów. Fatalna sytuacja, która nie nastraja pozytywnie względem pełnej wersji. Jeśli fortyfikacja znajdująca się w publicznym demie potrafi się zawiesić, jaką mamy pewność, że inne misje nie są jeszcze gorzej napisane?

To kolejny raz, gdy demo Anthem zapala w mojej głowie ostrzegawczą lampkę.

Jest lepiej. Jednak wciąż nie jest dobrze. Wersja demonstracyjna powinna zachęcać do zakupu. Zamiast tego budzi obawy względem finalnej jakości produktu. BioWare ma masę elementów do poprawienia i doszlifowania, a czasu do premiery zostało naprawdę niewiele. Nie jestem aż tak naiwny, żeby wierzyć, iż w przeciągu tygodnia ekipa upora się ze wszystkimi problemami.

REKLAMA

Cały czas mam wrażenie, że Anthem debiutuje za szybko. W nazbyt surowym stanie. Z błędami, stosunkowo małym obszarem do zwiedzania, a do tego bez modułu PvP. Gdyby to zależało wyłącznie ode mnie, z chęcią dałbym BioWare kilka dodatkowych tygodni na szlifowanie gry akcji. Albo nawet kilka miesięcy.

Jak tam wasze wrażenia?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA