Dźwięk 360 w cenie, która nie odstrasza. Razer Kraken TE - 3X TAK, 3X NIE
Konkurencja na rynku słuchawek dla graczy jest tak intensywna, że ostatnimi czasy trudno się połapać w kolejnych modelach pojawiających się w sprzedaży. Jak w tym gąszczu rywali odnajdują się nowe słuchawki Razer Kraken Tournament Edition?
Z nowymi słuchawkami Razera pierwszy raz zetknąłem się na zamkniętym pokazie w trakcie IFA 2018 i od razu poprosiłem o egzemplarz testowy. Ten trafił do mnie w ubiegłym miesiącu i po blisko 30 dniach testowania mogę stwierdzić, że nadal lubię je tak samo, jak w chwili gdy pierwszy raz założyłem te słuchawki na uszy.
W ciągu miesiąca odkryłem też jednak kilka wad, które odczuwalne są dopiero po dłuższym czasie spędzonym ze sprzętem.
Razer Kraken Tournament Edition - wady i zalety
TAK #1 – Jakość dźwięku
Jak na słuchawki za 399 zł, Razer Kraken TE powalają reprodukcją audio, zarówno w czasie odsłuchu muzyki, jak i w czasie rozgrywki. 50-milimetrowe przetworniki, reprodukujące częstotliwości w zakresie od 12 do 28000 Hz grają nadspodziewanie czysto, klarownie i potężnie. W dużej mierze odpowiada za to DAC wbudowany w kontroler słuchawek.
Są też bardzo podatne na korekcję graficzną. Predefiniowane ustawienia w aplikacji Razer Synapse diametralnie zmieniają charakter brzmienia tych puszek. Powtórzę to, co pisałem przy okazji recenzji poprzedniego modelu, Razer Kraken V2 – to nie tylko dobre słuchawki dla graczy. To po prostu dobre słuchawki.
W grach za to pokazują prawdziwy pazur, dzięki zastosowaniu technologii THX Spatial Audio. W tej klasie to zupełna nowość – większość słuchawek oferuje najwyżej dźwięk 7.1. Tymczasem Razer Kraken TE, w kompatybilnych grach, są w stanie zapewnić pełny dźwięk 360 stopni, porównywalny wyłącznie z tym, co oferują modele z Dolby Atmos.
Testowałem słuchawki grając w Battlefielda V i wrażenia były wspaniałe. Słychać każdy szmer kamieni pod stopami naszych przeciwników.
TAK #2 – Multum możliwości
Jak na słuchawki za 399 zł, Razer Kraken TE oferują rzadko spotykaną uniwersalność. Dostęp do podstawowych funkcji słuchawek mamy przede wszystkim na wspomnianym wcześniej kontrolerze.
Kontroler wpinamy przez USB do komputera, a do niego podłączamy słuchawki poprzez złącze 3,5 mm. Na kontrolerze możemy regulować głośność, pracę mikrofonu, włączać i wyłączać efekty THX, dostosowywać natężenie basu, a także kontrolować balans między dźwiękiem płynącym z mikrofonu, a źródłem audio.
Jakby tych ustawień było mało, głębszą konfigurację możemy przeprowadzić w oprogramowaniu Razer Synapse. Dostosujemy tam korekcję graficzną, skalibrujemy efekty THX i dopasujemy ustawienia pod konkretne gry.
A po odłączeniu słuchawek od kontrolera tracimy co prawda efekty THX Spatial Audio, ale bez problemu możemy podłączyć sprzęt do smartfona czy konsoli. Jako że impedancja puszek wynosi tylko 32 Ohm, z ich napędzeniem radzi sobie praktycznie każdy smartfon.
TAK #3 – Komfort
Poprzednie modele słuchawek Razera trapił problem występujący w zasadzie w większości słuchawek wokółusznych: po jakimś czasie nauszniki zaczynają odparzać skórę wokół ucha. Taka już specyfika konstrukcji, szczególnie tych tańszych, gdzie nauszniki pokryte są materiałem praktycznie nieprzepuszczającym powietrza.
Razer Kraken TE rozwiązują ten problem w bardzo sprytny sposób. Wewnątrz nauszników znajduje się żel chłodzący, zaś wewnętrzna część, stykająca się bezpośrednio ze skórą, nie jest wykonana z eko-skóry, lecz z tkaniny przewodzącej ciepło, która ułatwia odprowadzanie ciepła ze skóry.
Efekt? Nawet po wielogodzinnym maratonie ze słuchawkami na uszach nie czuć żadnego ucisku ani ocierania wokół małżowin, ale…
NIE #1 – Komfort
…czuć za to solidny ucisk u szczytu czaszki. O ile bowiem do nauszników Razer przyłożył się wzorowo, tak do pałąka już nie bardzo. Aluminiowa rama sztywno oplata nam głowę, zaś pałąk podszyty jest zwykłą siateczką, z dość niewielkim wypełnieniem.
Jeśli robimy sobie regularne przerwy, ucisk czy odparzanie czaszki nie powinny być problemem. Jednak przy tak wysokim komforcie nauszników, pałąk o tak niskim komforcie zwyczajnie nie przystoi.
NIE #2 – Brak podświetlenia Chroma
Wiem, że nowe Krakeny to słuchawki przeznaczone głównie na turnieje, więc błyskające diody RGB nie są tu ani potrzebne, ani nawet pożądane, ale jednak po Razerze oczekiwałbym światełek.
Tym bardziej, że ledwie 50 zł droższe Krakeny 7.1 V2 podświetlenie posiadają, choć pod każdym innym względem ustępują Krakenom TE.
NIE #3 – Pora odświeżyć ten design
Gdyby ktoś położył przede mną Krakeny z ostatnich dwóch lat i kazał powiedzieć, które są które, pewnie nie dałbym rady. Od strony wizualnej te słuchawki w ogóle się nie zmieniają. Co z jednej strony może być zaletą (spójna linia stylistyczna i takie tam), ale z drugiej powoduje, że od strony designu Razer zaczął dość mocno… odstawać od konkurencji.
Przyjrzyjmy się innym tuzom tego segmentu – SteelSeries Arctis czy HyperX Cloud II. Pewnie, żadne z nich nie zapewniają audio w 360 stopniach i nie brzmią też tak dobrze jak Krakeny TE, ale wizualnie prezentują się o wiele lepiej. Są nowoczesne, smukłe, nie krzyczą „patrzcie, jaki jestem gamingowy!”.
Razer Kraken TE są wielkie, pękate i raczej wstyd byłoby wyjść w nich na ulicę. Chciałbym w końcu zobaczyć słuchawki firmy, które będą równie dobrze prezentować się w komunikacji publicznej, co przed komputerem.
Brać, czy nie brać?
To zależy. Jeśli nie oczekujecie od słuchawek gamingowych przesadnie eleganckiej estetyki i jesteście w stanie pogodzić się z brakiem LED-ów, za 399 zł naprawdę trudno kupić lepsze puszki dla graczy.
A gdy dodamy do tego, że po zakończeniu rozgrywki Razer Kraken TE brzmią lepiej od praktycznie dowolnego zestawu gamingowego w tej klasie, sprawa robi się naprawdę prosta. Brać, zdecydowanie.