Jeśli uważasz streaming i VOD za zbrodnię, QNAP HS-453DX jest najlepszym prezentem, jaki możesz sobie sprawić
Są sprzęty, które producent tworzy z myślą o bardzo, ale to bardzo konkretnej grupie odbiorców, nie oglądając się na resztę świata. Dysk sieciowy QNAP HS-453DX powstał wyłącznie dla tych, którzy rękami i nogami bronią się przed wejściem do świata streamingu muzyki i wideo.
Jeśli mam być szczery, to dawno już nie trafił do mnie na testy sprzęt tak bardzo nie dla mnie. Od lat muzykę i wideo czerpię wyłącznie z serwisów streamingowych. Nigdy nie posiadałem i nie wyobrażam sobie posiadać kolekcji płyt DVD czy też cyfrowych plików wideo kupionych na własność. Odkąd pierwszy raz zapłaciłem za Spotify, pozbyłem się wszystkich płyt z muzyką i całej cyfrowej kolekcji nagrań – nie są mi one do niczego potrzebne, skoro za 20 zł miesięcznie mogę mieć dostęp do niemal całej muzyki tego świata. Na domiar „złego” (w kontekście recenzji sprzętu) od lat nie posiadam telewizora.
A tutaj przyjeżdża do mnie NAS, który powstał dla ludzi spędzających mnóstwo czasu przed telewizorem. Posiadających rozbudowaną kolekcję multimediów, z którą nie chcą rozstawać i którzy rękami i nogami wzbraniają się przed streamingiem czegokolwiek, przedkładając „posiadanie” wybranej kolekcji muzyki i filmów nad dostęp do nieprzebranych zasobów rozrywki w streamingu.
Takich ludzi nie brakuje. Nie ma tekstu o Spotify, Netfliksie czy innym HBO Go, pod którym co najmniej kilka osób nie skomentowałoby, że „oni to wolą mieć wszystko na własność i wiedzieć, że nikt im nie zabierze”. Jeśli jesteś jedną z tych osób – QNAP HS-453DX jest najlepszym prezentem na Gwiazdkę, jaki możesz sobie zrobić.
Z powyższych względów trudno nazwać ten materiał „recenzją” – czyli szczegółową analizą wszystkich możliwości i funkcji, z jednoznaczną opinią. Zamiast rozpisywać się zatem o detalach, przedstawię tylko pokrótce możliwości nowego NAS-a od QNAP, próbując odpowiedzieć na pytanie, dla kogo właściwie jest ten sprzęt.
QNAP HS-453DX to multimedialne monstrum, które nie wydaje z siebie ani pisknięcia.
Powód, dla którego QNAP HS-453DX trafił do mnie na testy, jest dość prozaiczny – jest to konstrukcja pozbawiona wentylatorów, a przez to niemal całkowicie bezgłośna. A przynajmniej nieporównywalnie cichsza od typowych NAS-ów, które zazwyczaj pracują z intensywnością wirującej pralki.
Testowałem już ubiegłoroczny model HS-251+ i byłem bardzo zadowolony z tego, że mogę postawić taki sprzęt w sypialni i spokojnie przy nim spać. Dlatego z ciekawością spojrzałem ku nowszemu modelowi, który miał być w tym względzie jeszcze lepszy.
Powiem od razu, że QNAP HS-453DX jest jeszcze cichszy od poprzedniego modelu. Pewnie, od czasu do czasu słychać popiskiwanie napędów HDD w trakcie zapisu danych, ale można z powodzeniem uznać, że jest to sprzęt bezgłośny. W zamian potrafi się dość znacząco nagrzać, lecz jest to kompromis, na który trzeba być zawsze gotowym decydując się na urządzenie chłodzone pasywnie – ciepło musi gdzieś znaleźć ujście.
I pomimo tego, że w zastosowaniach typowo NAS-owych (robienie kopii zapasowych, domowa chmura, etc.) QNAP HS-453DX spisuje się wzorowo, to wstawienie go do sypialni czy jakiejś ciemnej szafy byłoby po prostu okrutnym marnotrawstwem jego potencjału.
Po pierwsze, nowy NAS od QNAP-a wygląda na tyle ładnie, że zwyczajnie żal chować go przed oczami domowników i gości. Po drugie, zajmuje niewiele więcej miejsca od przeciętnego odtwarzacza Blu-ray, więc zmieści się na każdej szafce RTV pod telewizorem. Po trzecie, dzięki zastosowaniu układu grafiki Intel UHD 600, wspieranego przez czterordzeniowy procesor Intel Celeron J4105 (1,5 GHz) i 4 lub 8 GB RAM-u, a także złącza HDMI 2.0, możliwe jest odtwarzanie z serwera wideo w jakości 4K i 60 FPS oraz HDR.
Urządzenie wspiera też transkodowanie wideo 4K w czasie rzeczywistym, więc bez problemu możemy potraktować serwer jak naszego prywatnego „Netfliksa” i strumieniować obraz wysokiej jakości na telefonie czy komputerze.
Na tym możliwości QNAP HS-453DX się nie kończą.
Po raz pierwszy w urządzeniu tej klasy możemy wykorzystać nie tylko zatoki na napędy HDD, ale też dwa sloty na pamięć SSD M.2 (pamięć trzeba kupić osobno), która pełni rolę pamięci podręcznej, znacząco przyspieszając czas zapisu danych czy odczytu multimediów.
Do standardowych wnęk 3,5 mm możemy również (przy użyciu adaptera) włożyć kompatybilne dyski 2,5”, w tym SSD. Warto nadmienić, że obydwie zatoki obsługują tzw. hot-swap, czyli wymianę dysku w czasie pracy.
Producent na swojej stronie nieco myląco podaje w opisie, iż QNAP HS-453DX wspiera łączność Thunderbolt 3. To byłaby przepiękna wisienka na torcie, ale niestety port USB-C z tyłu obudowy tego NAS-a to tylko port USB-C 3.1. Na oszałamiające prędkości transferu „po kablu” nie ma więc co liczyć.
Nie sposób w jednym, zwięzłym tekście opisać wszystkich możliwości tego sprzętu. Te bowiem są niemalże nieograniczone i w każdej chwili możemy je rozszerzyć za pomocą QNAP App Center.
Zasadniczo można powiedzieć jednak, że taki NAS z powodzeniem zastąpi każdą usługę chmurową i streamingową, jednocześnie pełniąc typowe dla dysków sieciowych zadania tworzenia kopii zapasowych i magazynowania danych, do których chcemy mieć dostęp z każdego miejsca na świecie.
Sprzęt dla zamożnego konesera. Z naciskiem na „zamożnego”.
Wybaczcie, jeśli kogoś w tej chwili urażę, ale ludzi wzbraniających się przed streamingiem z reguły umieszczam w dwóch szufladkach. Opcja pierwsza to ludzie – nazwijmy rzecz po imieniu – niereformowalni, którym nikt nie będzie mówił, jak mają żyć, i nie będą płacić wielkim korporacjom za dostęp do rzeczy, których nie mają nawet „na własność”. Poza tym mają dość wolnego czasu, by zamiast szybkości i wygody Netflixa czy Spotify walczyć z ręcznym kupowaniem i katalogowaniem multimediów.
Druga opcja to koneserzy, którym współczesny streaming zwyczajnie nie zapewnia satysfakcjonującej jakości lub obszerności biblioteki. Nie znajdą oni na HBO Go niezależnego dokumentu o wypasaniu Alpak w północnej Mongolii i nie posłuchają na Spotify skompresowanego bezstratnie nagrania II symfonii D-Dur Ludwiga van Beethovena (opus 36) w wykonaniu orkiestry z Nowej Zelandii. I nazbierali tak wiele takich „dziwności” (co – żeby było jasne – bardzo szanuję!), których serwisy streamingowe nie oferują, że wolą przeznaczyć potężną kwotę na urządzenie jak QNAP HS-453DX, zamiast wykupić abonament w jednej z popularnych usług.
A trzeba podkreślić, że cena za domowy, bezgłośny serwer multimediów jest w tym przypadku naprawdę potężna i jest ona największą wadą QNAP-a HS-453DX.
Gdy urządzenie trafi do sklepów ma kosztować od 3100 zł (za wersję z 4 GB RAM-u) i jest to koszt… samego urządzenia. Do tego trzeba dołożyć jeszcze dedykowane napędy HDD – a że potrzebujemy co najmniej dwóch dysków, np. WD RED, do ceny zakupu QNAP-a trzeba doliczyć jeszcze minimum 700-1000 zł.
Dla porównania: rok opłacania Netflixa, HBO Go, Spotify i OneDrive’a to koszt około 2000 zł. Urządzenie, które może nam zastąpić te usługi, kosztuje więc dwukrotnie więcej niż roczna cena abonamentów, a przecież nie uwzględniamy tu w ogóle zakupu multimediów. To naprawdę ogromna kwota, choć trzeba przyznać, że możliwości urządzenia są imponujące i w swojej klasie w zasadzie nie ma ono konkurencji, dzięki zastosowaniu pasywnego chłodzenia.
Są jednak ludzie, dla których QNAP HS-453DX będzie wart tej ceny.
Dla reszty z nas pozostanie ciekawostką. A tym, którzy poszukują bezgłośnego NAS-a o nieco mniejszych możliwościach, polecam polowanie na dostępny jeszcze gdzieniegdzie model HS-251+. Nie jest to co prawda aż tak potężny multimedialny kombajn jak HS-453DX, ale kosztuje blisko połowę mniej i również nie hałasuje.