Najnowsza aktualizacja Lightrooma to policzek dla użytkownika. Tak słabo jeszcze nie było
Czytam listę zmian w najnowszej wersji Lightrooma i czuję się, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Zmiana kolejności elementów menu, jako główna nowość? I za to mam płacić abonament?
Adobe udostępniło grudniową aktualizację Lightrooma Classic CC, mojego najważniejszego (bo de facto ostatniego) narzędzia w pakiecie Creative Cloud. Od wydania poprzedniej dużej wersji minęły dwa miesiące. W październiku zmiany nie były rewolucyjne, ale pojawiło się kilka przyjemnych nowości. Dostaliśmy możliwość tworzenia panoramy HDR w jednym kroku, zamiast w dwóch, obsługę plików HEVC i wykrywanie głębi ostrości w zdjęciach HEIC z iPhone’a, dzięki czemu można nakładać maski z uwzględnieniem głębi.
To wszystko raczej ciekawostki, bez realnej wartości dodanej w codziennej pracy, ale przy najnowszej aktualizacji wyglądają na wielkie przełomy. Co dostaliśmy w najnowszej grudniowej aktualizacji? Możliwość zmiany kolejności układu menu w module Develop i kilka mało znaczących usprawnień, pokroju wykrywania duplikatów presetów.
I to już koniec wyliczanki. Tak, grudniowej aktualizacji można byłoby nie zauważyć, gdyby nie informacja w agencie Creative Cloud.
Czy tak ma wyglądać abonament Adobe Creative Cloud?
Główną obietnicą Adobe przy wdrażaniu abonamentu Creative Cloud była zawsze aktualna wersja programu. Brzmi świetnie, prawda? Te wszystkie nowe funkcje w zamian za niewygórowaną opłatę miesięczną naprawdę mogą kusić.
Obietnicą było, że wszystkie aktualizacje dostaniemy w cenie abonamentu. To nie zmieniło się do dzisiaj, ale jakość aktualizacji z biegiem czasu jest coraz gorsza.
Jest to informacja tym bardziej smutna, że Lightrooma nie kupimy już w wersji ze standardową licencją. Program jest dostępny tylko jako subskrypcja, więc nie mamy wyjścia i musimy co miesiąc płacić Adobe. No chyba, że zdecydujemy się na ostatnie pudełko, ale to dwuletnie oprogramowanie niewspierające nowych aparatów.
Wiem, że nie można oczekiwać przełomu co dwa miesiące, ale oddawanie w ręce użytkowników tak małej aktualizacji brzmi jak żart z abonentów. Naprawdę wolałbym nie zobaczyć żadnej aktualizacji, niż taką potwarz.
A jest przecież tyle rzeczy do naprawy.
Jak podsumował mój redakcyjny kolega Łukasz Kotkowski, na sprzęcie z 6-rdzeniowym procesorem i 32 GB RAM-u, Lightroom jak się zawieszał, tak się zawiesza. Adobe mimo wielu obietnic nie poprawia wydajności Lightrooma, która stała się największą bolączką tego programu.
Boli to tym bardziej, że leciutki Lightroom CC działa bez zająknięcia nawet na kiepskiej konfiguracji. Niestety ciągle nie ma nawet ułamka możliwości starego, dobrego Lightrooma, który nosi teraz przydomek Classic CC.
Widać też, że Adobe kładzie główny nacisk właśnie na aktualizacje młodszego programu napisanego od zera. Boję się, że to początek końca starego Lightrooma. To wszystko zaczyna skłaniać mnie do przejścia na alternatywę, a coraz mocniej przemawia do mnie Capture One. Kusi mnie tym bardziej, że Lightroom jest ostatnim programem pakietu Adobe, którego jeszcze używam. Premiere Pro zastąpiłem Final Cutem, a Photoshopa doskonałym Affinity Photo. Oba rozwiązania sprawdzają się u mnie świetnie.
Może w końcu nadszedł czas, by po 11 (!) latach powiedzieć Lightroomowi „do widzenia”?