To chyba będzie pierwszy mecz w moim życiu, w którym będę kibicował FC Barcelonie
To będzie chyba pierwszy mecz w moim życiu, w którym będę kibicował FC Barcelonie.
Tak właściwie to drugi. Raz już im kibicowałem, no bo mimo całej niechęci - nie dało się inaczej. Dwa lata temu robili PSG taką remontadę z 4-0 na 6-1 w drugim meczu, że do tej pory w Paryżu trwają zamieszki. Teraz jednak będę za FC Barceloną już przed rozpoczęciem spotkania z Tottenhamem.
Oczywiście nie trzeba mieć profesury z praw Murphy'ego żeby wiedzieć, że Barcelona tym razem przegra. Ten jeden raz, odpuści sobie kompletnie mecz, dając Tottenhamowi trzy pewne punkty i zarazem wyjście z grupy. I niby jeszcze w sierpniu nikogo by taki scenariusz nie dziwił, a jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że przez ostatnie miesiące to raczej Skriniar, Icardi, Nainggolan czy Brozović w większym stopniu skradli nasze serca.
No, moje serce Nerazzurri skradli już w 1998 roku, dzięki czemu doskonale wiem, że nawet jeśli jakimś cudem głębokie rezerwy Barcelony pokonają Tottenham, to Inter stanie na wysokości zadania i bardzo mocno postara się, by nie zdobyć trzech punktów z PSV Eindhoven.
Napoli przeklęte
Nie bądźmy jednak egoistami. Nawet jeśli dla mnie liczy się tylko Grupa B, to z przyzwoitości sprawdźmy wydarzenia na innych stadionach. W Grupie A bez niespodzianek, o ile za brak niespodzianki można uznać zjazd Monaco widoczny nie tylko w Champions League, ale i Ligue 1. W 2015 roku Widzew zdegradowano do IV Ligi, ale w kategorii sportowych upadków to chyba nadal kilka długości przed tym, co teraz dzieje się z drużyną Kamila Glika. Niezrozumiałe, ale fascynujące. Zgodnie z planem Atletico i Borussia są już w kolejnej rundzie.
Kolejną z grup „śmierci" miała być Grupa C i zdecydowanie zasłużyła na swoje miano. Napoli trochę obniżyło loty, ale nie przesadzę zbytnio, jeśli powiem, że każda z drużyn w tej grupie: PSG, Liverpool oraz Napoli mają papiery nawet na półfinał tej edycji. Liverpool musi pokonać Włochów, by awansować do kolejnej rundy. Z kolei PSG musi pokonać Crvenę Zvezdę, która (jak przystało na tryumfatora z 1991) wcale nie jest biernym dostarczycielem punktów. Jeśli oba scenariusze się ziszczą, to po kapitalnej grze i z dobrym dorobkiem punktowym, z grupy nie wyjdzie Napoli. Drużyna przeklęta, Liga Mistrzów wygląda dla nich w ten sposób niemal w każdej edycji.
Grupa D to typ grupy, których kibice raczej nie kochają, może oglądały ją dzieci Tomasza Hajto i Tomasza Wałdocha, ale na tym chyba koniec. W każdym razie Porto i Schalke mają już pewny udział w kolejnej rundzie. Podobnie pewne swego mogą być Bayern i Ajax z grupy E.
Lyon niewzruszony
Ciekawa jest grupa F. Awansu może być pewien Manchester City, z kolei Lyon do awansu nie może przegrać z Szachtarem. Osobiście będę kibicował Lyonowi, który w odróżnieniu od wielu drużyn Premier League, zdaje się być kompletnie niewzruszony Pepem Guardiolą i jego drużyną, dając im koncertowy odpór we wszystkich dotychczasowych spotkaniach, jak gdyby grali sobie raczej z jakimś Crystal Palace. Mam nadzieję, że te dwie drużyny spotkają się w ćwierćfinale, a ja - jako „Mourinhinista” - nie będę musiał znosić kolejnego trofeum w gablocie Arcyrywala.
Grupa G pełna niespodzianek nieoczywistych. Z jednej strony trudno nazwać niespodzianką fakt, że pewny awans mają już półfinaliści ubiegłej edycji - Real Madryt i Roma. Z drugiej - patrząc na ich obecną formę ligową, tak łatwe, niemal bezproblemowe uporanie się z Viktorią Pilzno i CSKA mimo wszystko można uznać za zaskoczenie.
Ostatnia grupa H należy do tych ciekawszych. Miało w niej nie brakować podtekstów i faktycznie - nie brakowało. Juventus kontra Mourinho. Cristiano Ronaldo kontra Manchester United. Manchester United kontra Mourinho. Mourinho kontra Mourinho. No generalnie działo się, a rzeczywistość sprostała oczekiwaniom. W każdym razie jest już "pozamiatane" - mistrz Włoch oraz Anglicy nie pozwolili Valencii na sprawienie niespodzianki i są już pewni awansu. Mocno nieprawdopodobne wydaje się też, by zamienili się miejscami w grupie.
A swoją drogą dobra i nieco nieoczekiwana wiadomość - już od rundy pucharowej w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów pojawi się VAR. Jeżeli jednak nie jesteście np. sędzią Marciniakiem, będziecie musieli zdecydować się na oglądanie spotkań w transmisjach telewizyjnych lub internetowych. Przypomnę, że w tym i następnych latach, prawa do pokazywania Ligi Mistrzów i Ligi Europy UEFA ma Grupa Polsat, a mecze można oglądać w Cyfrowym Polsacie, Plusie i IPLI w ramach pakietu POLSAT SPORT PREMIUM. Pamiętajcie też, żeby - nie wierzę, że to piszę - trzymać kciuki za Barcelonę.
*Materiał powstał we współpracy z Cyfrowym Polsatem