Leczenie Parkinsona komórkami macierzystymi - pierwszy ochotnik został właśnie poddany rewolucyjnemu zabiegowi
Medycyna regeneracyjna to jedna z najszybciej rozwijających się gałęzi medycyny. Mam wrażenie, że naukowcy chwalą się nowym, obiecującym pomysłem związanym z zastosowaniem komórek macierzystych praktycznie co chwilę. Tym razem przenosimy się do Japonii, obserwować walkę z chorobą Parkinsona.
W samej Polsce, z chorobą Parkinsona zmaga się ok. 80 tys. osób. Jej przyczyną jest neurodegeneracja, czyli postępujący proces zwyrodnienia komórek nerwowych w części mózgu zwanej istotą czarną. Neurony te zajmują się produkcją dopaminy - neuroprzekaźnika odpowiedzialnego m.in za transmisję sygnałów pomiędzy istotą czarną, a ciałem prążkowanym w kresomózgowiu.
Sygnały te kontrolują pracę naszych mięśni i ogólnie pojętą koordynację ruchową. Jeśli liczba neuronów odpowiedzialnych za produkcję dopaminy w istocie czarnej spadnie o ok. 85 proc. (nasz mózg ma spore możliwości kompensacyjne), zaczną pojawiać się pierwsze objawy choroby Parkinsona. Drżenie rąk, problemy z równowagą, etc.
Pomimo tego, że lekarze doskonale znają to schorzenie, wszystkie stosowane do tej pory strategie jej leczenia polegały na łagodzeniu objawów i opóźnianiu jej przebiegu. Nic ponad to. Aż do teraz.
Parkinson kontra komórki macierzyste
Zespół prowadzony przez Juna Takahashiego z Uniwersytetu Kioto, zamiast spowalniać przebieg choroby Parkinsona chce ją w pełni wyleczyć. Dzięki właściwościom komórek macierzystych. Powinienem właściwie napisać, że za pomocą indukowanych pluripotencjalnych komórek macierzstych (iPS), czyli przeprogramowanych komórek skóry. Metodę na pozyskiwanie komórek macierzystych w ten sposób opracował zresztą inny japoński naukowiec, Shin’ya Yamanaka.
Wracając jednak do walki z Parkinsonem: cudowne właściwości komórek macierzystych pozwalają przekształcać im się również w brakujące generatory dopaminy w mózgu. Idąc tym tropem, dr Takahashi z pomocą neurochirurga Tkayuki'ego Kikuchi umieścili w mózgu pierwszego ochotnika ok 2,4 mln prekursorów neuronowych. Zabieg zajął ok. 3 godziny. 50-kilkuletni pacjent jak na razie czuje się dobrze. Jak na razie jego stan będzie dokładnie monitorowany i jeśli Takahashi nie stwierdzi żadnych niepokojących symptomów, przeprowadzi na ochotniku jeszcze jeden taki zabieg.
Wtedy będziemy mogli mówić dopiero o jakiejkolwiek poprawie stanu pacjenta. Metoda ta została oczywiście przetestowana wcześniej na zwierzętach, u których odnotowano stałą i długotrwałą poprawę stanu po takim zabiegu. Dlatego też zresztą testowana jest teraz na ludziach. Po pacjencie nr 1, w kolejce czeka jeszcze sześciu pacjentów. Konkurencją dla pomysłu Takahashiego może być terapia opracowana przez szwedzkich naukowców z Karolinska Institute w Sztokholmie. Zamiast komórek macierzystych, zespół dra Ernsta Arenas eksperymentuje z przeprogramowywaniem astrocytów przy pomocy modyfikowanych genetycznie wirusów.
Nowa metoda leczenia Parkinsona może być dostępna już w 2023 r.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, testy kliniczne nowej terapii zakończą się w 2020 r. Sam zabieg może być z kolei wykonywany przez japońską służbę zdrowia w 2023 r, czyli już za 5 lat. Jak na medycynę, tempo jest iście błyskawiczne. Japonia to chyba jeden z najbardziej przekonanych do medycyny regeneracyjnej państw na świecie. Oprócz leczenia Alzheimera, tamtejsi naukowcy pracują również nad metodą regeracji komórek w ludzkim oku, dotkniętych zwyrodnieniem plamki żółtej (AMD).
Pamiętajmy też, że jest to dopiero początek naszej przygody z komórkami macierzystymi. Praktycznie co chwilę słychać o jakimś nowym pomyśle na ich zastosowanie w leczeniu przypadłości, z którymi często nie potrafiliśmy sobie do tej pory poradzić. Jeśli utrzymamy to tempo, to kto wie - może któregoś dnia dopracujemy medycynę regeneracyjną do takiego poziomu, że śmierć z naturalnych przyczyn będzie można odkładać sobie w nieskończoność. Na razie jednak trzymajmy kciuki za to, żeby udało się pokonać Parkinsona.