Godny następca legendy. Yamaha YAS-207 - recenzja
Mój domowy soundbar to Yamaha YAS-203. Wybrany na skutek niezrównanej w mojej ocenie jakości w zestawieniu z ceną produktu. Teraz udało mi się wypożyczyć do testów jego następcę. I wiecie co? Nie zepsuli tego, co w tym urządzeniu najlepsze.
Istnieje wiele lepszych soundbarów od mojej domowej YAS-203. To oczywiste, biorąc pod uwagę bardzo atrakcyjną jak na tę klasę urządzenia cenę. Nie znajdę w nim obsługi Dolby Atmos czy wielu innych bajerów w urządzeniach w cenie kilku tysięcy złotych. Soudbar ten realizuje jednak znakomicie swoją podstawową funkcję: oferuje bardzo satysfakcjonującą jakość dźwięku.
Z tym większym zainteresowaniem podmieniłem mój prywatny sprzęt na wypożyczony od sklepu Top HiFi & Video Design model YAS-207. Jak twierdzi Yamaha, to duchowy spadkobierca mojego sprzętu. Cena jest również atrakcyjna: 1700 zł za dobrze brzmiącą markową grajbelkę o dużej mocy z mocnym subwooferem i całkiem bogatym zestawem dodatków brzmi bardzo dobrze. Ale jak brzmi sam sprzęt?
Yamaha YAS-207 wygląda lepiej od swojego poprzednika.
Wygląd to oczywiście rzecz gustu, muszę jednak pochwalić za wzornictwo nową wersję tego soundbara. YAS-203 przypominała nieco zderzak od sportowego samochodu. YAS-207 lepiej komponuje się z wystrojem salonu. Lśniący plastik został zastąpiony matową, plastikową, sztuczną skórą. Jest też niższy, a to oznacza, że łatwiej go wkomponować w szafkę RTV.
Podobnie jak poprzednik, YAS-207 komunikuje się z użytkownikiem przede wszystkim za pomocą diod na froncie obudowy. Dodatkowo soundbarem można sterować za pomocą dołączonego pilota oraz aplikacji mobilnej na iOS czy Androida. Ta ostatnia jest szczególnie wygodna - jest moim domyślnym sposobem na obsługę YAS-207, podobnie zresztą jak YAS-203.
Znacząco zmienił się też rozmiar subwoofera. Ten jest teraz węższy, dłuższy i wyższy. Dla większości użytkowników oznacza to, że jest bardziej ustawny. Subwoofer łączy się bezprzewodowo z soundbarem, nie musimy się więc przejmować nadmierną plątaniną kabli.
No i nie zapominajmy o pilocie. Ten jeden element akurat mi w soundbarach Yamahy nigdy nie pasował. Jasne, jest lekki, nawet wygodny, ale jego wygląd to nie moja estetyka. No ale to ponownie kwestia gustu, a poza tym i tak spełnia swoją rolę.
Dolby i DTS w standardzie. A także nowość: DTS Virtual:X i obsługa 4K.
Podobnie jak poprzednik, również i YAS-207 jest zgodny z najpopularniejszymi formatami dźwięku stosowanymi na płytach Blu-ray. Dużą nowością jest dźwięk DTS Virtual:X, który Yamaha zastosowała po raz pierwszy na świecie. Dzięki temu rozwiązaniu soundbar reprodukuje trójwymiarowy dźwięk surround, sugestywnie odtwarzając efekty wysokości, takie jak np. statek kosmiczny przelatujący nad głową widza. Sam soundbar składa się z zestawu czterech 1,75-calowych głośników niskotonowych i dwóch tweeterów. Subwoofer zawiera w sobie 6,5-calową jednostkę.
Kolejnym miłym dodatkiem jest obsługa dźwięku HDMI. Korzystając z YAS-203 musiałem polegać na wejściu optycznym, a więc musiałem stanąć przed dylematem: nieskompresowany dźwięk stereofoniczny, czy skompresowany przestrzenny. YAS-207 ma dwa wejścia i wyjścia HDMI, dzięki czemu ten dylemat należy już do przeszłości. Co ważne, bez problemu przekazuje sygnał w standardzie UHD do telewizora. Nie zabrakło wejścia optycznego i wejścia 3,5 mm jack.
Najważniejszy jest jednak dźwięk. A tu jest dobrze. Bardzo dobrze.
Mimo swoich relatywnie niewielkich rozmiarów YAS-207 potrafi wypełnić cały pokój głośnym, mocnym, klarownym i głębokim dźwiękiem. Niezależnie od tego, czy siedzimy 2 czy 7 metrów od urządzenia, dźwięk nie traci na głębi.
Brzmienie możemy też modyfikować wedle potrzeb. Możemy wzmocnić podbicie niskich tonów przez subwoofer. Możemy wyeksponować dialogi w filmach przez funkcję ClearVoice, która działa całkiem skutecznie. Mamy też kilka zdefiniowanych trybów dźwięku przestrzennego, między którymi możemy się dynamicznie przełączać. Te symulacje również brzmią bardzo dobrze, znacznie lepiej od wielu droższych urządzeń.
YAS-207 wykonuje bardzo dobrą pracę, by dać nam poczucie dźwięku dookólnego. W tym trybie co prawda siłą rzeczy ów dźwięk traci nieco na naturalności i mocy, ale poczucie przestrzeni wytwarzane wokół widza przez algorytmy Yamahy jest jednak bardzo przekonujące. Szkoda, że zabrakło Dolby Atmos, ale wtedy soundbar ten zapewne kosztowałby drugie tyle.
Symulacje przestrzenne to fajna rzecz, Yamaha YAS-207 błyszczy jednak przede wszystkim w trybie stereo.
Urządzenia do odtwarzania dźwięku recenzuje się bardzo ciężko. Przy ich ocenie wiele zależy od gustu i smaku testera. I choć zawsze staram się być obiektywny i testować różnego rodzaju treści przy różnych ustawieniach, nigdy nie będę do końca obiektywny. Nikt nie jest. Przecież właśnie dlatego każdy sprzęt audio zawiera mechanizmy do strojenia brzmienia, by przypodobać się jak największej liczbie potencjalnych klientów.
Dlatego tak jak doceniam skuteczność działania ClearVoice i wielu trybów dźwięku 3D, to YAS-207 działał u mnie głównie w trybie stereo przy nieskompresowanym dźwięku i podbitym o dwa oczka w interfejsie subwooferowym basie. Tak się też składa, że YAS-207 w tej formie radzi sobie wyjątkowo dobrze.
Czy to gry wideo, czy film na Blu-ray, czy muzyka strumieniowana z telefonu przez Bluetooth, YAS-207 brzmi świetnie. Dźwięk nie traci na klarowności niezależnie od swojego charakteru. Bas nie zamula klarowności dźwięku, wysokie tony są odpowiednio słyszalne, całość jest głęboka, przestrzenna, wyraźna i – wydaje mi się – wierna założeniom realizatorów nagrań.
To oczywiście nie jest sprzęt projektowany pod muzykę, a pod treści telewizyjne i to właśnie w tym zastosowaniu sprawuje się szczególnie dobrze. Grając w gry czy oglądając film można z powodzeniem mówić o kinowych wrażeniach. Jeśli chodzi o samą muzykę, na pewno są lepsze metody jej odtwarzania niż soundbar. Jest on jednak na tyle dobry, że bez kręcenia nosem uczyniłem go głównym muzycznym głośnikiem w moim domu.
YAS-207 nie oszczędza na dźwięku, a jest dość tani. Gdzie jest haczyk?
Cudów nie ma. Jeżeli mamy przed sobą soundbar oferujący bardzo wysoką jakość dźwięku, który dekoduje dźwięk Dolby i DTS, który ma 4 HDMI Pass-through i który zarazem jest tani, to gdzieś te oszczędności musiały się znaleźć. Skoro nie ma ich w dźwięku, skoro nie ma w obudowie i skoro ów soundbar ma nawet mobilną aplikację i moduł Bluetooth, to czegoś musiało zabraknąć.
Tym czymś są tak zwane standardy aplikacji. YAS-207 nie wie co to Spotify Connect, nie ma pojęcia o Apple AirPlay czy Google Cast. Nie integruje się w żaden sposób z autorskimi rozwiązaniami multimedialnymi. Tyle że jakoś tak zupełnie mi tego nie brakuje. Przecież to ma odtwarzać dźwięk z telewizora, tyle że dużo lepiej. A Bluetooth w zupełności wystarcza do puszczania muzyki.
YAS-207 to godny następca YAS-203. Jest jeszcze bardziej kompaktowy, zawiera dobrze zrealizowane dodatki w postaci dźwięku przestrzennego – w tym DTS Virtual:X – a także utrzymuje jakość dźwięku swojego poprzednika. Może i nie obsługuje Google Cast, ale za to można go kupić za 1700 zł. To jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza, relacja jakości do ceny na rynku. A tejże jakości trudno cokolwiek zarzucić.
Sprzęt został udostępniony przez sieć Top Hi-Fi & Video Design.