Skrzynki z losową zawartością w grach to hazard. Powinny być zabronione w całej Europie
Debata na temat mikrotransakcji oraz skrzynek z losową zawartością wchodzi na polityczne salony Starego Kontynentu. Belgijska Komisja do spraw gier zakończyła posiedzenia mające wyjaśnić, jak działa krytykowany system w Star Wars: Battlefront II. Jej efektem jest zapowiedź dalszych, znacznie bardziej zdecydowanych działań.
Producent albo wydawca gier wideo może stosować w nich najbardziej niegodziwe, wątpliwe z etycznej natury, niesprawiedliwe i dzielące klientów praktyki, jakie tylko przyjdą mu do głowy. To jego produkt. Jego oferta. Jego własność. Istnieje jednak pewien niesamowity społeczny konstrukt, który może zablokować najgorsze z najgorszych metod na wyłudzanie pieniędzy za pomocą gier wideo.
Ten konstrukt to prawo.
Żyjemy w świecie pozwoleń, zezwoleń, atestów, licencji, norm, kwot, dyrektyw i ustaw. Coraz więcej obszarów ludzkiej działalności jest poddawanych kontroli. Rzekomo po to, aby chronić obywateli (przed nimi samymi) oraz eliminować nieuczciwe, niegodne i niepożądane praktyki. Jednym z takich obszarów test rynek wraz z uczestnikami gry rynkowej. To, że w środku Europy nie kupicie dzisiaj legalnie niewolnika gwarantuje prawo (ustawa zasadnicza), do którego każdy zawsze powinien się odwoływać. To ze względu na obowiązujące prawo hazard jest w Polsce nielegalny, poza pewnymi wyjątkami.
Niestety, nasi politycy patrzą na rzeczywistość przez stare okulary późnego PRL-u. Jak hazard, to taki w kasynach i przy jednorękich bandytach. Jak wojna, to żadna tam cyfrowa i informatyczna. Jak przemysł, to górnictwo, hutnictwo i składanie mebli. Rzeczywistość polityczna coraz szybciej rozjeżdża się z rzeczywistością obywatelską. Jedna nie potrafi nadgonić za drugą. Właśnie dlatego hazard w centrum Katowic jest zabroniony, ale hazard za prawdziwe pieniądze w grze wideo kwitnie. No bo to przecież gra wideo, prawda? Nic poważnego.
Błąd. Kasyna i podrzędne bary z automatami to miejsca, do których nie wejdzie dziecko z portfelem rodzica. Zupełnie inaczej jest w przypadku gry wideo. Darmowe, kolorowe aplikacje z ulubionymi postaciami kuszą, aby wydać prawdziwe pieniądze za pomocą karty debetowej. Kilkuletni brzdąc nie zna wartości pieniądza. Dla niego potwierdzenie chęci zdobycia pakietu diamentów jest tak samo niewinne, jak potwierdzenie chęci zabawy w piaskownicy. Podział na wirtualny świat i prawdziwą walutę wciąż jest zamazany. Zwłaszcza, że mówimy o banalnie łatwych do wykonania transakcjach bezgotówkowych.
Hazard w grach wideo może być gorszy niż hazard w rozumieniu tradycyjnym. Wszystko przez to, że na niegodziwe praktyki producentów oraz wydawców są narażeni najmłodsi. Najsłabsi. Najmniej odporni na wpływ reklamy oraz mediów. Tutaj również płaci się prawdziwą gotówką. Także można wyczyścić konto bankowe do cna. Też można popaść w długi. Jedyna różnica jest taka, że zamiast siedzieć w zadymionym barze z podejrzanymi mętami, siedzi się wygodnie we własnym domowym fotelu. No i nikt nie sprawdza, czy masz przy sobie dowód tożsamości.
Dlatego cieszy mnie, że europejscy politycy dostrzegają powagę sytuacji. Szkoda, że nie w Polsce.
Na pewno czytaliście na Spider’s Web o niezwykle głośnym konflikcie między graczami oraz EA – wydawcą tytułu Star Wars: Battlefront II. Larum dotyczące skrzynek z losową zawartością oraz mikrotransakcji było na tyle duże, że sprawą zaczęły interesować się tradycyjne media pokroju BBC oraz CNN. Temat został podłapany przez co sprytniejszych polityków, a belgijski parlament sformował nawet specjalną komisję, która miała przyjrzeć się działaniu paczek z grze Star Wars: Battlefront II.
Teraz belgijska Komisja do spraw gier zakończyła posiedzenia rozpoznawcze, a jej przewodniczący – minister sprawiedliwości Koen Geens – nie ma wątpliwości co do charakteru praktyk stosowanych przez Electronic Arts. Zdaniem belgijskiego ministra połączenie gier wideo oraz hazardu jest niezwykle szkodliwe. Również dla zdrowia psychicznego, gdy odbiorca jest w młodym wieku. Komisja potwierdza przy okazji, że jej zdaniem praktyki EA to hazard w czystej postaci, chociaż znajdujący się w obrębie gry wideo.
Belgijski minister sprawiedliwości nie zamierza tego tak zostawić. Polityk chce zablokować zakupy paczek z losową zawartością w każdej grze wideo. Koen Geens nie ma nic przeciwko mikrotransakcjom wszytym w interaktywne produkcje. Gracze muszą jednak wiedzieć, za co płacą. Muszą znać zawartość kupowanej skrzynki. W przeciwnym przypadku mówimy o hazardzie, który powinien zostać zablokowany. W podobnym tonie, ale znacznie łagodniej wypowiadali się chińscy politycy, którzy wymusili na producentach gier wideo odpowiednie oznakowanie paczek z losową zawartością. Chińscy gracze mają wiedzieć, ile dokładnie wynosi ich szansa na zdobycie przedmiotów w matematycznym ujęciu.
Nie chodzi o zablokowanie mikrotransakcji. Chodzi o usunięcie losowości.
Belgijski minister sprawiedliwości chce, aby gracz nigdy nie był skazany na losowy mechanizm po drugiej stronie. Na odhumanizowany kod, który może manipulować wynikami, widząc zdolność klienta do zostawiania dodatkowych pieniędzy w grze wideo. Paczki? Jak najbardziej. O ile zostanie jasno oznaczone, że w jednej znajduje się Darth Vader, w drugiej Sokół Millenium, a w trzeciej powiększająca luneta do laserowego blastera.
Koen Geens wie, że jego pomysł ma małe szanse powodzenia, jeżeli ograniczy się wyłącznie do granic własnego kraju. Dlatego belgijski minister sprawiedliwości chce wynieść proceder paczek w grach wideo na europejskie forum. Polityk zapowiada, że będzie szukał poparcia dla swoich pomysłów u partnerów ze Starego Kontynentu. Czyli również u naszego ministra Zbigniewa Ziobro. Jedna polityka całej Unii Europejskiej wystarczy bowiem na złamanie każdego, nawet największego wydawcy gier wideo. Jako ujednolicony rynek będziemy zbyt silni i zbyt cenni, aby po prostu pominąć nas na mapie globalnej dystrybucji.
Ależ kierownicze osoby w Activision-Blizzard, Bandai Namco, Ubisofcie i innych globalnych wydawnictwach gier wideo muszą być teraz wściekłe na Elektroników. Przy grze Star Wars: Battlefront II posunięto się o krok za daleko. Malutki kamyk spowodował lawinę, która sięgnie teraz europejskich salonów politycznych. W tym tego polskiego.