REKLAMA

Ten elektryk sprzedaje się lepiej od Tesli. Sprawdzamy, co się zmieniło w drugiej generacji Nissana Leaf

nissan leaf 2017
REKLAMA

Nissan Leaf to obecnie najpopularniejszy samochód elektryczny na świecie. Czy drugiej generacji tego modelu uda się utrzymać pozycję lidera? I co pojawiło się w niej nowego?

REKLAMA
nissan leaf 2017 class="wp-image-601049"

Większy zasięg, zaawansowane funkcje autonomicznego wspomagania jazdy i wstęp do nowej, oryginalnej koncepcji, jeśli chodzi o zastosowanie samochodów elektrycznych. Tak w skrócie można by podsumować drugą generację Nissana Leaf, którą miałem okazję oglądać na żywo w stolicy Norwegii.

Nowy Nissan Leaf wygląda znacznie lepiej, niż pierwsza generacja.

nissan leaf 2017 class="wp-image-601016"

Leaf zaprezentowany w 2010 r. wyglądał trochę jak zmutowana wersja Toyoty Yaris. Ja przynajmniej miałem takie wrażenie. Na szczęście druga generacja wygląda znacznie lepiej. Lakierowane na czarno słupki i klapa bagażnika, w połączeniu z dodatkowo przyciemnianymi z tyłu szybami ładnie kontrastują z resztą karoserii i tworzą wrażenie "lewitującego dachu".

Nowy Leaf wygląda o wiele bardziej bojowo od swojego pierwowzoru. I jest też odrobinę większy. Wiecie, to taki luksusowy samochód rodzinny w stylu "zamożna klasa średnia". Zresztą Japończycy z pewnością wiedzą, co robią. Przypomnę, że Nissan Leaf to najlepiej sprzedający się elektryk na świecie. Przynajmniej na razie.

nissan leaf 2017 class="wp-image-601019"

Środek jest lekko gadżeciarski, ale w granicach zdrowego rozsądku. Najlepszym tego przykładem jest "hybrydowy" wyświetlacz zamontowany na środku deski rozdzielczej. Japończycy mogli spokojnie zrezygnować z montowania w nim fizycznych przycisków, ale rozsądniej było je tam zostawić. Tak jest przecież wygodniej. Ten przykład chyba najlepiej oddaje "ducha" tego modelu.

nissan leaf 2017 class="wp-image-601028"

Nissan chwali się też, że bardzo wiele zmian i usprawnień w drugiej generacji pojawiło się dzięki sugestiom samych użytkowników.

Nowy Leaf to również lepsze osiągi

Nowy akumulator o pojemności 40 kWh pozwoli na przejechanie 378 km, zanim zacznie domagać się ponownego ładowania. Od awaryjnego poziomu mocy do 80 proc. naładujemy go w 40 minut, o ile podłączymy go do stacji szybkiego ładowania (50 kW). Jeśli trafimy na zwykłą ładowarkę, czas ten wzrasta do 5,5 godz. (7,5 kW), 8 godz. (6 kW) lub 16 godz. (3 kW).

nissan leaf 2017 class="wp-image-601022"

Nowy Leaf, tak samo jak jego poprzednik, został wyposażony w technologię dwukierunkowego przesyłu energii. Japończycy w końcu mają na to jakiś sensowny pomysł. Oprócz tego, że nowego Leafa będzie można naładować ze zwykłego gniazdka, to w sytuacjach awaryjnych jego akumulator dostarczy energię do naszego domu. To jeden z kilku pomysłów na wykorzystanie tej technologii.

Pomyślcie sobie, że za te 20, 30, 40 lat, samochodów elektrycznych będzie na tyle dużo, że będziemy musieli dysponować rozwiązaniami podobnymi do V2G (Vehicle to Grid) Nissana, żeby móc skutecznie zarządzać przesyłem tej całej potrzebnej energii elektrycznej. Taka sieć mobilnych akumulatorów przydałaby się w zasadzie już teraz. Przynajmniej w tych państwach, które pozyskują coraz więcej prądu ze źródeł odnawialnych. Nie jest to do końca przewidywalne rozwiązanie.

E-pedał, czyli nie taki diabeł straszny.

nissan leaf 2017 class="wp-image-601025"

Jeśli nie słyszeliście jeszcze o technologii e-pedal, to już spieszę z wyjaśnieniem. Chodzi o to, że w nowym Leafie nie trzeba korzystać z pedału hamulca. No, prawie nie trzeba. Po aktywacji tej opcji, hamujemy odpuszczając pedał gazu. Dzięki temu samochód odzyskuje maksymalną ilość energii podczas tego manewru, a kierowca ma jeszcze prostsze życie.

nissan leaf 2017 class="wp-image-601040"

Przynajmniej w teorii. Z oceną tego, jak e-pedal działa w praktyce wolałbym się wstrzymać do momentu, w którym dostanę to auto na testy. I nie, to nie jest to samo, co hamowanie silnikiem. Po odpuszczeniu pedału gazu całkowicie, e-pedal potrafi unieruchomić Leafa na stromym podjeździe, także spokojnie. I tak, światła stopu działają normalnie. Albo i lepiej, ponieważ samochód aktywuje je przy wyższym przeciążeniu, niż 0,05 g.

Autonomiczny system ProPILOT zapowiada się obiecująco.

Zapowiada, bo przed wydaniem jakiegokolwiek werdyktu wolałbym jednak przetestować go osobiście. No ale to, co mówi Nissan brzmi całkiem nieźle. Kombinację składającą się z systemu automatycznie utrzymującego samochód na środku danego pasa ruchu i z aktywnego tempomatu aktywujemy pojedynczym przyciskiem (i pojedynczym wciśnięciem).

nissan leaf 2017 class="wp-image-601031"

Tempomat radzi sobie z pełnym zatrzymywaniem samochodu i startowaniem z nieruchomej pozycji. Do tego, ProPILOT został wyposażony w system autonomicznego parkowania. Żyć, nie umierać. I coraz mniej prowadzić w trybie manualnym. Pierwszą wersją wyposażoną w ten system będzie Nissam Leaf 2.ZERO, który jak na razie pojawi się tylko i wyłącznie na rynku europejskim. Także możemy się czymś pochwalić przed całym światem.

No dobra, a cena nowego Nissana Leaf?

To trochę skomplikowane. Oficjalna cena drugiej generacji modelu Leaf nie została jeszcze podana. W Polsce ten samochód pojawi się dopiero na przełomie 1 i 2 kwartału 2018 r., więc sami rozumiecie, dlaczego Nissanowi niespecjalnie śpieszy się z jej podawaniem. Ale! Wiemy ile kosztować będzie ta specjalna wersja, przygotowywana z myślą o Europie - Nissan Leaf 2.ZERO ma trafić do sprzedaży w cenie 159,9 tys. zł.

REKLAMA

Podstawowa wersja "zwykłego" Leafa na pewno będzie sporo tańsza. Niestety, nie jestem w stanie podać wam jak na razie żadnej konkretnej kwoty.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA