Największa technologiczna porażka 2016 roku
Wybraliśmy już najlepszy smartfon 2016 roku. Nasi blogerzy przygotowali też podsumowania roku w nauce, grach wideo, fotografii, również tej mobilnej oraz w korporacjach jak Apple i Microsoft. Teraz przyszła pora na wspólny wybór techporażki roku.
[Grabiec] Serio o to mnie pytacie? Nie wyobrażam sobie w takich zestawieniu wybrać cokolwiek innego, niż blamaż koreańskiego producenta. Samsung dał plamę jak żadna inna firma na rynku elektroniki konsumenckiej. Creme de la creme oferty okazał się niebezpiecznym bublem, a o tej porażce przypominają nam stale wszystkie linie lotnicze. To, że Note 7 wymieniany jest na liście niebezpiecznych przedmiotów, których nie można używać podczas lotu, to stała przypominajka tej katastrofy.
Porażką nie było jednak samo wydanie tego telefonu, nie był nią też szaleńczy pęd do premiery, byle tylko wyprzedzić Apple'a i dostarczyć na rynek nowy telefon przed premierą iPhone'a. Największą porażką roku jest fatalnie przeprowadzony program naprawczy Note 7. To, że Samsung zdecydował się wymieniać telefony, było decyzją dobrą, ale fakt, że smartfony wydawane użytkownikom również nie były pozbawione wad jest nie do obronienia. Każdy może popełnić błąd - ale popełnić dwukrotnie ten sam, i to karygodny bo zagrażający życiu i zdrowiu swoich klientów?
Dla Samsunga to bolesna lekcja. Koreańczycy chcieli brylować w pierwszej lidze, ale potknęli się zaraz po wejściu w światło reflektorów i upadli głośno na pośladki, gdy patrzył na nich cały świat. Smutne to, a szeregowym pracownikom Samsunga szalenie współczuję - błąd inżynierów kosztował ich wiele i nie mówię tutaj o pieniądzach, a o stratach wizerunkowych całej firmy. Pozostaje mieć nadzieję, że nauczkę z bolesnego potknięcia Samsunga wyciągnie cała branża. Jestem też pewien, że w Galaxy S8 będziemy mieć najbardziej dopracowany akumulator, jaki tylko w smartfonie może być...
[Barycki] Techporażka roku? Hmm... wszystkie smartfony, głównie te z wyższej półki.
Czekam i czekam bowiem od długiego czasu, żeby wreszcie ktoś pokazał produkt z tej kategorii, który spowoduje, że zerknę na mojego starutkiego 5S-a i pomyślę "nie, tak nie może być", po czym popędzę do sklepu, zostawię te 2, 3 czy 5 tys. zł. i wrócę do domu z myślą "jak mogłem do tej pory nie mieć funkcji X, opcji Y" i tak dalej.
Czekam, czekam i nic takiego się nie pojawia. Nowe smartfony są piękne, potężne, lekkie i cienkie, czasem zdarzy im się wprowadzić naprawdę ciekawą nowość, ale kiedy mijają emocje po konferencji, do tego, że te nowości mogą być naprawdę znaczące, muszę się sam przekonywać. Żadna z tych świeżynek nie zostaje mi w pamięci na dłużej, nie chodzi za mną każdego dnia i nie powoduje, że wyobrażam sobie, jak wszystko byłoby łatwiejsze, gdybym mógł z niej skorzystać.
I obawiam się, że niestety szybko się to nie zmieni.
[Gajewski] Przewiduję, że moi koledzy i koleżanki będą tu się rozpisywać nad telefonem Galaxy Note7. Całkiem słusznie zresztą, nie przypominam sobie takiej katastrofy na rynku, kiedykolwiek. Pamiętajmy jednak o jednym: nie było intencją Samsunga wyrządzanie krzywdy sobie i swoim użytkownikom. Pomylili się, zdarza się, trudno. Najwięcej stracił na tym sam Samsung. W naszym światku IT zdarzyło się coś dużo bardziej poważnego i niesmacznego.
I to, niestety, ma związek z firmą, w której obserwacji się specjalizuje. Firmą, która od długiego czasu zrobiła wiele, by zyskać zasłużone zaufanie z mojej i innych użytkowników strony. Firmie, o której coraz więcej autorytetów pisze, że staje się Apple’em naszych czasów. Mam na myśli Microsoft i jego wymuszone aktualizacje do Windows 10.
Idea zachęcania użytkowników do przesiadki na najnowszą wersję oprogramowania jest sama w sobie bardzo słuszna, niosąca korzyści zarówno dla Microsoftu, jak i jego klientów. Ale do licha ciężkiego, nie można traktować opornych jak wrogów, stosując taktyki podobne do tych, jakie stosują twórcy złośliwego oprogramowania.
Microsoft w sposób nieznośny wyświetlał użytkownikom Windows 7 i Windows 8.1 reklamy informujące, że mogą oni za darmo przejść na Windows 10. To już samo w sobie było słabe, ale nie karygodne. Za to wprowadzanie ich w błąd to już sprawa niedorzeczna.
Przez pewien czas okienka reklamujące aktualizację do Windows 10 wprowadzały użytkowników w błąd. Przykładowo, przycisk zamknięcia okna oznaczał… wyrażenie zgody na rozpoczęcie aktualizacji. Uniknięcie jej było cholernie trudne. A powody do unikania jak najbardziej istniały, takie jak niezgodny sprzęt, niezgodne oprogramowanie czy chociażby własne widzimisię.
Microsoft do dziś nie przeprosił swoich klientów za to zachowanie, a zdecydowanie powinien. To firma, która musi budzić zaufanie z uwagi na działalność, jaką prowadzi. Czy to opieka nad naszymi danymi, czy zapewnianie nam narzędzi do pracy, Microsoft nie może sobie pozwolić na takie błędy.
Windows 10, sam w sobie, to wielki i zasłużony sukces. Ale wymuszone aktualizacje, adware, nagware i inne karygodne metody, to smród który za tą firmą będzie ciągnął się jeszcze bardzo długo.
[Taler] Dla mnie techporażką roku 2016 były losy niegdysiejszego giganta Yahoo! Firma, mimo że mająca konkretne podstawy aby istnieć, w ostatnich latach miała jakiegoś pecha. Nie pomogła nowa charyzmatyczna CEO, nie pomogły zakupy Tumblra, Flickra czy Blinka. Pełna zaprzeczeń i niepokojów historia nabycia firmy przez Verizon, liczne wycieki danych użytkowników, oraz zamykanie popularnych serwisów dopełniły czary goryczy. Widzimy zapewne koniec tej firmy, która być może od 2017 rozpadnie się na kilka podserwisów, które mają szansę przeżyć.
[Gdak] Porażka roku to zbyt skromna kategoria dla produktu, który chcę wskazać. Choćby dlatego, że nie zadebiutował w tym roku. Mowa o Windows 10, który bez przesady mogę nazwać porażką pięciolecia, a może nawet dekady.
Z ręką na sercu: żadna z wersji system Microsoftu nie wyprowadzała mnie tak bardzo z równowagi, jak ostatnia. Dość długo byłem cierpliwy. Czekałem na aktualizacje. Liczyłem na to, że tegoroczny Anniversary Update będzie zarazem czymś w rodzaju Service Packa i remedium na problemy. Nie udało się.
Windows 10 wkurza mnie każdego dnia. Czym? Wszystkim. Szybkością uruchamiania (i nie mam tu na myśli wyłącznie bootowania, ale gotowość do pracy z systemem od włączenia do zakończenia uruchomienia poszczególnych komponentów). Aktualizacjami, które nadal zabierają mnóstwo czasu. Przykład? Włączasz rano komputer, jesteś gotowy do pracy, ale nie możesz jej zacząć, bo system kończy instalowanie aktualizacji. Czy może być coś bardziej irytującego? Pomijam już te większe uaktualnienia. Wspomniany Anniversary Update instalowałem ładnych parę godzin, po czym okazało się, że muszę postawić system jeszcze raz i na czysto, bo procesu nie udało się dokończyć. Co jeszcze? Błędy, błędy, błędy. A wśród nich mój ulubiony: brak odpowiedzi menu Start, a w zasadzie całego paska zadań oprócz zegara. Męczyłem się z tym wiele miesięcy. Przeczytałem milion wątków na stronach pomocy i forach. W końcu problem zniknął, ale ile zdrowia mnie kosztował, wiem tylko ja.
Mógłbym sypać przykładami jeszcze długo. Być może Samsung Galaxy Note 7 to najbardziej spektakularna porażka w branży technologicznej w 2016 r. O wiele bardziej znaczącą jest niedopracowanie Windowsa 10.
[Kotkowski] Porażka roku? Aż chciałoby się powiedzieć, że cały ten rok był porażką...
Od czego zacząć? Płonącego Note'a 7, który mógłby być smartfonem roku, a stał się katastrofą wizerunkową Samsunga? Od Apple, które przeżywa kryzys tożsamości i wprowadza na rynek "pro" laptopy, po które żaden "profesjonalista" nie zechce sięgnąć? A może od Pebble'a, który po udanej kampanii na Kickstarterze sprzedał się za grosze FitBitowi i uziemił swoje zegarki?
Tytuł technologicznej porażki roku przyznam jednak... Facebookowi. Na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy ten serwis zrobił wszystko, bym nie chciał z niego korzystać. Począwszy od przeładowania Messengera zbędnymi funkcjami, poprzez "zesnapczacenie" aż po tęczowe posty.
[Kralka] Porażki mamy spektakularne i mniej spektakularne. Finansowe i wizerunkowe. Subiektywne i obiektywne. Z tych obiektywnych, na pewno Galaxy Note 7, ale nie po to udaję tutaj blogera, żeby pisać truizmy. Z subiektywnych - wszystko co dzieje się z linią Xperia, nadal wyceniają się jak flagowce, ale nie mają już niczego ciekawego do zaoferowania. Po tym jak apetyt zaostrzyło LG G4, porażką jest model G5, co pokazuje, że producentowi czasem coś się udaje, ale on sam nie wie dlaczego. Oczywiście subiektywnym rozczarowaniem jest też firma Apple i jej tegoroczne produkty. Za Steve'a Jobsa była jak Angelina Jolie, niedościgniony wzór, do którego możemy wzdychać z innego kontynentu. Dziś są jak Elisabeth Noone. Nie szukajcie, to anonimowa aktorka jakich wiele, która wystąpiła w odcinkach 234-277 Mody na Sukces.
Inne porażki to nachalna snapchatyzacja usług społecznościowych należących do Facebooka. Tradycyjnie już pasmem porażek są polskie startupy, które co roku godzinami szczerzą zęby na ściankach, pokazują prezentacje w powerpoincie i opowiadają o świecie jakąś komiczną kalką dwóch języków, a potem nagle się okazuje, że krem do opalania skierowany specjalnie dla rynku zachodniej Nigerii to jednak nie było to, growthhacking nie zadziałał, a CFO dał się nabrać i wysłał kasę kuzynowi lokalnego księcia, który odziedziczył miliony i chętnie się nimi podzieli w zamian za drobne wsparcie w ogarnięciu elementarnych procedur. Nie martwcie się, kiedyś będziemy mieli polskiego Facebooka, ale pewnie zrobi go jakiś koleś, o którym nigdy nie usłyszycie, za kasę dorabianą na składaniu kanapek w Subwayu.
Rozczarowuje mnie też świat gier wideo, chociaż może ja już po prostu jestem stary. Otóż generacji PlayStation 4 brakuje ognia. Co z tego, że dziewiątki czy nawet dziesiątki sypią się dla gier jak z rękawa, skoro najlepsze gry, jakie wychodzą, to i tak reedycje hitów z czasów PS3? Nie zaangażowałem się emocjonalnie w żadną produkcję po 2012 roku, nawet wyśmienity Wiedźmin jakoś tak zostawił po sobie pustkę. Ale to akurat może być wina wieku i e-maila, który piszczy tak często, że powiadomienia zaczynają układać się w etiudy.
Rok 2016 nie był jeszcze rokiem porażki YouTube'a, ale pewnie będzie nim w końcu rok 2017. Może nie tyle samego serwisu, co na pewno wycinków jego społeczności, kiedy ktoś w końcu powie "sprawdzam" - wartościom, treściom, jakości tego, co się tam wyprawia.
[Polowianiuk] W pierwszej chwili na klawiaturę ciśnie się Note 7, którym do dziś straszy kilkadziesiąt linii lotniczych podczas każdego lotu. To sprawia, że o porażce Note’a usłyszała nie tylko branża i jej pasjonaci, ale również mnóstwo osób niezainteresowanych smartfonami.
To jednak oczywisty wybór, dlatego swój głos oddaję na smartwatche. 2016 to kolejny rok, w którym producenci urządzeń ubieralnych nie przekonali mnie do noszenia, a tym bardziej zakupu, inteligentnego zegarka. Rynek najwyraźniej uważa podobnie. Wyniki sprzedaży pokazują, że klienci nie kupują smartwatchów.
Dla mnie smartwatch to ślepa uliczka, a jedynym zastosowaniem jakie dla niego widzę, jest sport. Jeśli ktoś chce śledzić swoje wyczyny, tutaj smartwatch wyposażony w GPS rozwiązuje problem pt. „co mam zrobić z telefon, kiedy biegnę”. Telefon po prostu zostaje w domu, a na trening można wyjść z nieinwazyjnym zegarkiem.
[Kopanko] Bardzo żałuję, że wciąż wsparcie dla innowacyjnych firm mierzy się u nas milionami złotych wpompowanymi w ekosystem. Rządowy program StartupInPoland to ileś milionów, które za pomocą biurokratycznej maszyny zostaną przekazane na różne projekty. Przykłady lat poprzednich pokazują jednak, że wiele wspartych firm były jedynie wydmuszkami obliczonymi na łatwą kasę z Unii.
Zamiast poprawić środowisko legislacyjne otaczające przedsiębiorców wybiera się łatwiejszą drogę przekazania pieniędzy z budżetu. Tymczasem rynek zawsze zainwestowałby fundusze efektywniej niż jakikolwiek nadrzędny organ.
[Nowak] Na początku grudnia napisałem tekst pt.: “Nie umiem wybrać technologicznej porażki roku. Waham się między trzema opcjami”, w którym wymieniam Samsunga Galaxy Note 7, smart zegarki oraz trio VR, AR i wideo 360.
Moi przedmówcy nie zapomnieli o Samsungu i zegarkach. Przemilczeli jednak VR i spółkę.
Patrząc na to, co zostało już wyżej napisane dochodzę do wniosku, że zapomnieliśmy o jeszcze jednej porażce 2016 roku - ustawie antyterrorystycznej, która weszła w życie w połowie roku.
Ta ustawa jest zła - niektóre jej fragmenty podważył już Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Ta ustawa nie działała - co udowodniłem w lipcu. Ta ustawa to bubel, który m.in. przez zamieszanie z rejestracją kart SIM, będzie się ciągnął za nami latami i utrudniał życie zwykłym obywatelom. A terroryści? Oni znajdą sposoby i po swojemu dostosują się do nowych zasad gry.