Wziąłem aparat na wakacje i... nie zrobiłem nim ani jednego zdjęcia
Zaczynam dojrzewać do myśli, że aparat fotograficzny to relikt przeszłości. Spokojnie może zastąpić go smartfon.
Kilka dni temu wróciłem z urlopu. Bułgaria, żaden to egzotyczny kierunek, ale nawet w tak pospolitym miejscu można przeżyć wiele chwil, które warto uwiecznić. Dlatego wziąłem tam swój aparat fotograficzny. Okazało się jednak, że przez tydzień pobytu nie zrobiłem nim ani jednego zdjęcia. Moja kobieta uporczywie przed każdym wyjazdem lub wycieczką wkładała aparat do mojego plecaka, a ja go nie używałem. Ona zresztą też.
Zapewne domyślacie się, że rolę naszych aparatów pełniły smartfony. Ilona ma iPhone’a SE, który ma aparat znany z (jeszcze) najnowszego iPhone’a 6s, więc generalnie daje sobie radę z robieniem fotografii. Ja z kolei na wakacje wziąłem swój zapasowy telefon, a konkretnie dosyć leciwego już Honora 6 Plus, chyba pierwsze urządzenie na rynku wyposażone w podwójny aparat fotograficzny, którego ulepszona wersja następnie została wdrożona w sztandarowych modelach Huawei P9 oraz Honor 8.
I właśnie ten podwójny aparat jest czymś, czego potrzebuje użytkownik.
Korzystając z niego można zrobić fotografię, na której można następnie wybrać punkt ostrości i odpowiedni poziom rozmycia tła. Dzięki temu zdjęcia prezentują się naprawdę fenomenalnie. Efekt ten jest dziełem współdziałania funkcji sprzętowych oraz programowych, więc nie jest idealny. Zdarza się, że algorytm nie do końca rozpozna granicę między fotografowanym (i ostrzonym) obiektem, a tłem. Są to jednak sytuacje sporadyczne, zdarzające się niezwykle rzadko. Nieumiejętnie użyty efekt ostrzenia sprawia też, że tło odznacza się za bardzo od fotografowanego obiektu i cały obraz wydaje się nienaturalny.
Ale wiecie co? Niespecjalnie mnie to obchodzi. Poświeciłem zaledwie kilka minut na zapoznanie się z możliwościami zainstalowanego w smartfonie aparatu i jestem w stanie zrobić nim zdjęcia o jakości, której jeszcze przez długi czas nie osiągnie nawet najlepszy aparat. Oczywiście spoczywający w moich rękach, a nie profesjonalisty, żeby była jasność. Jestem bowiem absolutnym amatorem, którego przytłacza nawet liczba funkcji w niezbyt rozbudowanym Samsungu NX300 i który preferuje fotografowanie bez zmiany jakichkolwiek ustawień.
Cieszy mnie, że aparaty mobilne są dostosowywane do osób takich jak ja.
Do niedawna kolejne generacje kamer stosowanych w smartfonach były po prostu coraz lepsze. Pasjonatów pewnie zachwycały coraz wyższe poziomy jasności obiektywów oraz rozmiary pikseli w matrycach. Jestem sobie w stanie to wyobrazić, ponieważ z wypiekami na twarzy czytam o nowych procesorach i kartach graficznych. Jednak tak jak zdaję sobie sprawę z tego, że mało kogo interesują podzespoły komputerowe, tak wiem, że podobnie wygląda to w przypadku aparatów, także mobilnych. Używa ich każdy, nie interesuje się nimi prawie nikt.
Teraz to się zmienia. Rozwiązania takie jak podwójna kamera zastosowana w urządzeniach Huawei oraz Xiaomi (i niebawem Apple) są może niekoniecznie najlepsze pod względem technicznym. To jednak mnie nie obchodzi. Są one przede wszystkim dostępne dla każdego, bardzo łatwe w użyciu, a tworzone przez nie efekty okazują się wystarczające dla lwiej części użytkowników. Utwierdzają mnie w tym pytania innych fotoamatorów, którzy po przejrzeniu mojej tablicy na Facebooku pytają mnie, jakim aparatem zrobiłem swoje zdjęcia z wakacji i gdzie mogą kupić ten model.
A to tylko smartfon.